Ona w szpitalu, on z odszkodowaniem

Ona w szpitalu, on z odszkodowaniem

Pani Elżbieta miała wypadek. Już ponad rok leży w szpitalu w Janowie Lubelskim. Jest w stanie wegetatywnym. Mąż ubezwłasnowolnił chorą i stał się jej opiekunem prawnym. Od ZUS-u otrzymał 72 tys. zł odszkodowania. Rodzina pani Elżbiety twierdzi, że pieniądze poszły na remont domu i długi, kobieta nie dostała za nie żadnej pomocy.

Janów Lubelski. Jak co roku mieszkańcy czekali na tę imprezę. Zawody konne cieszą się tutaj ogromną popularnością. Sielankową atmosferę niespodziewanie przerwała potworna burza. Finał okazał się tragiczny, szczególnie dla 30-letniej pani Elżbiety, pracownicy Urzędu Miejskiego.

- Ta nawałnica przeszła przez hipodrom i uderzyła w trybunę sędziowską. Pod naporem wiatru trybuna przewróciła się na namioty, które były z tyłu. Część osób zdołała uciec niestety nie wszystkie. Dwie osoby zostały przygniecione - opowiada Grażyna Łysiak, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kulturalno-Sportowego "Pegaz", organizator imprezy.

Jedna z kobiet została lekko ranna, dla drugiej skończyło się to tragicznie. Już ponad rok pani Elżbieta jest w stanie wegetatywnym. Mąż chorej ubezwłasnowolnił żonę i stał się jej opiekunem prawnym. I tu zaczyna się kolejny koszmar, tym razem dla rodziny pani Elżbiety.

- Jego matka powiedziała, że lepiej, żeby umarła, to by sobie syn życie ułożył. A ojciec dodał, że daliśmy im zdechlaka - opowiada Genowefa Wołcz, matka pani Elżbiety.

Od ponad roku pani Elżbieta leży w szpitalu w Janowie Lubelskim. Jak twierdzi jej rodzina, mąż kobietą nie interesuje się wcale. To matka i siostry na zmianę czuwają przy łóżku chorej.

- Przebywamy przy niej 24 godziny na dobę. Ja z trzema córkami. Ma ataki powypadkowe padaczki i dostaje szczękościsku. Czasem usta trzeba ratować, czasem język. Trzeba być na okrągło przy niej - mówi Genowefa Wołcz, matka pani Elżbiety.

Mąż pani Elżbiety z ZUS-u dostał 72 tysiące złotych. Przyjaciele i fundacja także zebrali dodatkowe pieniądze dla chorej. Rodzina twierdzi jednak, że pan Sławomir na opiekę nad chorą nie wydał nic. Wyremontował za to dom, spłacił długi i, jak twierdzi, pieniądze idą na utrzymanie ich 6-letniej córki.

- Sąsiedzi petycję wysłali do sądu, bo nie mogą patrzeć, co on tu wyprawia. Założył kamery w domu, kotłownię wykafelkował, dobudował mur, wyprawił garaż, mieszkanie, ściany kamieniami wyłożył - opowiada Genowefa Wołcz.

- Za te pieniądze ona powinna leżeć w jakiejś prywatnej klinice. Tylko że on już nie wyda na nią ani grosza, jest przekonany, że nie ma po co - dodaje Justyna Wieleba, siostra chorej Elżbiety.

Mąż, jako opiekun prawny, decyduje o wszystkim. Zabronił lekarzom udzielać jakiejkolwiek informacji o stanie pani Elżbiety. Niedawno zabronił także odwiedzać chorą jej przyjaciołom z pracy.

- Pieniądze poszły na leczenie żony. Ma wszystko, co jest jej potrzebne - twierdzi pan Sławomir, mąż chorej Elżbiety.

Sytuacja jest patowa. Rodzina chce zabrać 30-letnią kobietę do domu. Na to stanowczo nie zgadza się jednak jej mąż.

- Przebywanie w rodzinie, w warunkach domowych byłoby dla pacjentki korzystniejsze. Środowisko szpitalne sprzyja chociażby infekcjom - mówi Tadeusz Borowski ze Szpitala w Janowie Lubelskim.

- Ja się nie gniewam na niego. Ja mu to wszystko wybaczam, bo jest młody, może głupi, ale niech odda mi dziecko, żebym mogła je wziąć do domu i pielęgnować - rozpacza Genowefa Wołcz.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)