Powiększają Hel pod pola campingowe

Powiększają Hel pod pola campingowe

Afera na Helu. Przyrodnicy twierdzą, że dzierżawcy pól campingowych nielegalnie powiększają swoje tereny zasypując wody Zatoki Puckiej. Giną cenne przyrodniczo tereny oraz ryby. Ich miejsce zajmują turyści. Co na to urzędnicy?

W sposób cudowny Półwysep Helski powiększa się. A dokładniej: pola campingowe. Afera wybuchła tylko dzięki pracownikom Nadmorskiego Parku Krajobrazowego. Zdobyli zdjęcia satelitarne i lotnicze. Pokazują campingi na Helu dziś i te z lat 90-ych. Choć zdjęcia nie kłamią, to dzierżawcy pól idą w zaparte i twierdzą, że nie zasypują zatoki. Są przekonani, że nic udowodnić nie można, bo do dziś nie ma map geodezyjnych campingów.  

- Camping zniszczył wszystkie trzcinowiska na swoim brzegu. Wysunął się kilkadziesiąt metrów w zatokę. Wychodzi na to, że Urząd Miejski o tym nie wiedział, co jest skandaliczne - mówi Władysław Jaszewski, dyrektor Nadmorskiego Parku Krajobrazowego.

- Kilka lat temu pozwalaliśmy dzierżawcom, żeby dosypywali ziemi. Dostawali zgodę na odtworzenie brzegu, który im w danym roku zabrało - twierdzi Anna Stelmaszyk-Świerczyńska, dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni.

Dzierżawcy twierdzą, że zasypują to, na co dostali zgodę z Urzędu Morskiego, by uzupełnić teren wymyty przez sztormowe fale zatoki. Przyrodnicy uważają, że apetyty mieli większe, wycięli większość trzcinowisk, wyszli w zatokę. I to sporo.

- W 1997 r. camping Małe Morze miał ponad 100 metrów brzegu z trzcinami, teraz nie ma nic. Camping Solar miał około 100 metrów trzcinowisk, które również zniknęły. Camping Polaris miał 800 metrów brzegu trzcinowisk, dziś ma 150 - informuje Władysław Jaszewski, dyrektor Nadmorskiego Parku Krajobrazowego.

- Nie ma to nic wspólnego z dosypywaniem, nasypywaniem, ale jedynie z ochroną tych terenów. Ze wzmacnianiem brzegów - zapewnia Łukasz Rygiel, dzierżawca pola campingowego "Solar".

Skutki braku trzcinowisk są przerażające. To między innymi z tego powodu ginie narybek kiedyś popularnych ryb.

- Zupełnie przepadł szczupak, jest bardzo mało okonia i płoci. Mówię o popularnych gatunkach ryb, niechronionych, bardzo pospolitych, które się tu łowiło tonami. Zatoka Pucka była spichlerzem dla Trójmiasta - mówi prof. Krzysztof Skóra ze Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego.

Wszystko to często odbywało się za zgodą urzędów. Urząd Morski w Gdyni dopiero po ostrych interwencjach przyrodników zakazał zasypywania zatoki. Wcześniej pozwalał, bo koszty wzmocnień ponosili dzierżawcy.

Poza łamaniem praw ochrony środowiska, łamie się na Helu prawa turystyki. Przyczepa campingowa na przyczepie! Tu wszyscy za nic mają nawet plan zagospodarowania przestrzennego, w którym ustalono, że na hektarze campingu ma być maksymalnie 150 osób. Jest znacznie więcej, niemal dwukrotnie. Ale burmistrz nic o tym nie wie.

Gmina problemów nie widzi, albo nie chce widzieć. Przyczepy campingowe mają stać minimum 20 m od brzegu. Faktycznie stoją znacznie bliżej.

Jesienią ma dojść do spotkania wszystkich odpowiedzialnych za "wypoczynek" na półwyspie i dosypywanie Helu. Już się szykuje konflikt, bo przyrodnicy chcieliby, by natura wróciła na swoje miejsce.

- Chcemy odtworzyć wszystkie zniszczone trzcinowiska. Jeżeli opinia publiczna powie, że nie chce tych trzcinowisk, to idźmy dalej: wykafelkujmy te brzegi, przecież piasek też przeszkadza we wchodzeniu do wody - ironizuje prof. Krzysztof Skóra ze Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego.*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski

abogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)