Powrót "Łomiarza"
Legendarny "Łomiarz" znów zaatakował. Mężczyzna na początku lat 90. brutalnie napadł na 30 kobiet. Zabił pięć z nich. Chociaż terroryzował całą Warszawę, w więzieniu odsiedział tylko 15 lat. We wrześniu 2008 roku Henryk R. odzyskał wolność. Trzy miesiące temu zaatakował kolejną kobietę.
To jest niepoprawny przestępca. Człowiek, który tylko w czasie pobytu w więzieniu będzie się zachowywał względnie normalnie - twierdzi prof. Brunon Hołyst, kryminolog.
Marzec 1992 roku. Brama przy ulicy Nowowiejskiej w Warszawie. Późnym wieczorem zostaje tam napadnięta starsza kobieta. Bandyta uderza ją w głowę jakimś ciężkim narzędziem. Kiedy ofiara traci przytomność, zabiera jej torebkę i znika bez śladu.
- Obudziła się na drugi dzień nad ranem. Prawdopodobnie wcześniej odzyskała przytomność, ale nie chciała się ruszyć, bała się. On tu grasował przez dłuższy czas, tylko policja o tym nic nie mówiła - opowiada znajoma zaatakowanej kobiety.
W połowie lipca ma miejsce kolejny napad. Wszystko odbywa się identycznie. Tym razem bandyta uderza na ulicy Puławskiej. Ciosy są tak silne, że zaatakowanej kobiecie cudem udaje się ujść z życiem.
W ciągu pół roku, w centrum Warszawy dochodzi do 13 napadów. Wszystko wskazuje na to, że dokonuje ich ten sam człowiek. Narzędzie, którym się posługuje, to łom, lub stalowa rurka. W kwietniu 1993 roku bandyta zabija.
- Nie było żadnych bezpośrednich świadków tego zdarzenia. Nie było żadnych śladów, dowodów. On uderzał i zabierał rzeczy, niczego nie dotykając - mówi Czesław Leicht z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie.
Z każdym napadem bandyta robi się coraz bardziej zuchwały. Atakuje nawet po kilka kobiet tego samego dnia. Dziennikarze nadają mu pseudonim "Łomiarz". Wciąż nie ma jednak żadnego tropu, który mógłby pomóc w schwytaniu mordercy.
Do września 1993 roku "Łomiarz" dokonuje prawie 30 napadów. Zabija pięć kobiet. Do schwytania mordercy policja angażuje wszystkie dostępne środki. 6 września bandyta zostaje schwytany podczas próby kolejnego napadu.
- Głównym celem nie był motyw rabunkowy, ale pewna satysfakcja. On stał się głośny, pisały o nim gazety, a więc sam się wylansował, był ważną osobą w sytuacji, gdy drogą legalną nie mógł dojść do osiągnięcia jakiegoś statusu - twierdzi prof. Brunon Hołyst, kryminolog.
"Łomiarzem" okazał się Henryk R. - wielokrotny recydywista. Napadów dokonywał podczas przepustek z więzienia. Z braku świadków, udało mu się udowodnić tylko trzy ataki - w tym jeden ze skutkiem śmiertelnym. "Łomiarz" został skazany na 15 lat więzienia.
- Wszyscy myśleli, że będzie to już koniec, że wyrok będzie srogi. Nikt nie liczył się z tym, że widmo "Łomiarza" powróci. Powróciło - mówi Marcin Szyndler z Komendy Stołecznej Policji.
Dziewięć miesięcy temu "Łomiarz" wyszedł na wolność. 18 marca 2009 roku zaatakował ponownie. Tym razem jego ofiarą padła mieszkanka Piaseczna. Starsza kobieta pobierała właśnie z bankomatu pieniądze. Dalej wszystko potoczyło się jak przed laty.
- Henryk R. podczas zatrzymania miał przy sobie wycinki prasowe na swój temat - mówi Czesław Leicht z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie.
Napadniętej kobiecie udało się przeżyć. Henryk R. został tymczasowo aresztowany. Za kolejny napad grozi mu do 12 lat więzienia. Kiedy wyjdzie, wciąż będzie sprawnym, niespełna 60-letnim mężczyzną.
- Tego rodzaju sprawca nigdy nie wkroczy na drogę poprawy. Nie można wykluczyć, że kolejne osoby stracą życie - ostrzega prof. Brunon Hołyst, kryminolog.*
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski
rzalewski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)