Pracują, aż padną

Pracują, aż padną

Są skrajnie wyczerpane, przetrzymywane w złych warunkach i nadmiernie obciążane. Obrońcy praw zwierząt skontrolowali stan koni dorożkarskich w popularnych turystycznie miejscach Polski. Wyniki badań szokują.

Po lipcowych padnięciach koni obrońcy praw zwierząt biją na alarm. Według nich konie dorożkarskie w najatrakcyjniejszych turystycznie miejscach Polski są nadmiernie eksploatowane. Wyniki kontroli zainicjowanej przez Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami pokazują, że często konie nie mają aktualnych badań. W Krakowie przez wiele godzin dziennie stoją w pełnym słońcu.

- Przeprowadziliśmy kontrolę dorożek krakowskich. Obserwowaliśmy je od godz. 9 rano, kiedy stały już na płycie rynku. Stwierdziliśmy, że stały tam do godziny 24, czyli przez 15 godzin, w pełnym upale, W jednym przypadku koń stoi w altance działkowej, zupełnie dla niego nieprzystosowanej. Naokoło tej altanki były odchody, które zalegały na wysokość pół metra - mówi Dorota Dąbrowska z krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

W najtrudniejszej sytuacji są konie ciągnące wozy do Morskiego Oka. Problemem jest brak odpowiednich przepisów prawnych, które regulowałyby np. czas pracy i dopuszczalne obciążenie dla konia.

- Mamy liczne sygnały przeładowania. Nasze kontrole w lipcu ujawniły nieprawidłowości. Na jednym wozie było 18 osób, na innym 15 - informuje dr inż. Paweł Skawiński, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.

- Większość ma otarcia kończyn. Wbrew pozorom cięższa jest droga w dół, wiąże się z urazami stawów. To urazy nieodwracalne. Czasami jest tak źle, że po jednym, dwóch sezonach koń nie nadaje się do dalszej eksploatacji - dodaje Dorota Dąbrowska z krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Brakuje nie tylko przepisów, które regulowałyby ciężar, jaki konie mogą ciągnąć. Problemem jest również to, że woźnicą może zostać każdy.

- Jeśli chodzi o drogi publiczne, to nie ma praktycznie żadnych wymagań odnośnie pełnoletniego woźnicy. Może trudno w to uwierzyć, ale powozić może każdy, nie musi posiadać nawet karty rowerowej - informuje Tadeusz Czarny, dyrektor Wydziału Spraw Administracyjnych Urzędu Miasta Krakowa.

- Taki fiakier jest dowolny w obciążaniu konia. Zupełnie swobodny w wymierzaniu mu czasu pracy. To może prowadzić do złudnego przeświadczenia, że koń może pracować w nieskończoność i ciągnąć dowolną ilość kilogramów - mówi Dorota Dąbrowska z krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Aby opracować odpowiednie przepisy Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, Komitet Pomocy dla Zwierząt i Tatrzański Park Narodowy przeprowadzają specjalne badania. Być może sytuacja poprawi się w przyszłym roku. Sami dorożkarze jednak nie zgadzają się z wątpliwościami obrońców praw zwierząt. Są zdania, że jeśli zwierzę jest nakarmione, to niczego więcej mu nie potrzeba.

- Myślę, że dużym problemem jest znieczulica turystów, bo przecież oni sami doprowadzają do takich sytuacji. Gdyby się dało, to i 30 osób weszłoby na jeden fasiąg - mówi Dominik Nawa z Komitetu Pomocy dla Zwierząt w Tychach.*

* skrót materiału

Reporter: Sylwia Sierpińska ssierpinska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)