Religia kontra sąd?

Religia kontra sąd?

Jedenastoletni Paweł z Legnicy już ponad rok przebywa w Pogotowiu Opiekuńczym. Tak chciał sąd, który zawiesił rodzicom prawa rodzicielskie. Sędzia zadecydowała, że rodzice Pawła źle wywiązują się ze swoich obowiązków względem dziecka. I nie chodzi o patologiczne zachowania. Matka chłopca mówi, że specjaliści, którzy przebadali rodzinę na zlecenie sądu, zarzucili jej... zbytnią religijność.

Jedenastoletni Paweł Dzikowicz, nie może w tym roku wyjechać na wakacje z rodzicami. Chłopiec otrzymał tylko 10-dniową przepustkę z pogotowia opiekuńczego do domu rodzinnego. Sąd stwierdził, że tyle w zupełności wystarczy. I zastrzegł, że rodzina nie może w tym czasie opuścić Legnicy.

- Chciałbym być w domu, żeby tam już nie wracać. Do Pogotowia Opiekuńczego. I pojechać z mamą na wakacje - mówi Paweł Dzikowicz, który został umieszczony w Pogotowiu Opiekuńczym.

Renata, Piotr i Paweł Dzikowiczowie mieszkają w trzypokojowym mieszkaniu w centrum Legnicy. Paweł ma swój pokój i kochających rodziców. Jednak legnicki sąd uznał, że to nie wystarczy dla prawidłowego rozwoju dziecka. Po sygnałach o tym, że matka chłopca jest przesadnie religijna, zamiast zajmować się chłopcem, odmawia różaniec oraz czeka na objawienia, rodziną zajęła się legnicka policja.

- Sytuacją tego dziecka, jako pierwsza zainteresowała się szkoła, stamtąd wpłynęła do nas informacja o niepokojących sygnałach, prawdopodobnie związanych z agresją. Pismo to przekazane zostało przez policję do sądu rodzinnego, który zajmuje się sprawą - mówi Sławomir Masojć, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Legnicy.

- W domu nie ma żadnych modłów, żadnego bicia krzyżem, odmawiania na siłę różańca. Skąd sąd wie, czym żyje moje dziecko? Moje dziecko nie wie o objawieniach, więc bardzo dziwne są te stwierdzenia sądu, z kosmosu - mówi Renata Dzikowicz, której zawieszono władzę rodzicielską.

Gdy sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Legnicy, ten działał szybko. Sędzia nawet nie przydzieliła rodzinie kuratora, jak najczęściej bywa w takich przypadkach, tylko postanowił zawiesić rodzicom prawa rodzicielskie. Do drzwi Dzikowiczów zapukali policjanci z kuratorem, by zabrać chłopca do legnickiego pogotowia opiekuńczego.

- Wyglądało to tragicznie. Paweł płakał, chował się za ojca, nie chciał iść. Powiedział, że nigdzie nie pójdzie. W jednej chwili po prostu runęło całe życie dziecka - mówi Renata Dzikowicz, której zawieszono władzę rodzicielską.

O niepokojących zjawiskach w rodzinie państwa Dzikowiczów zaopiniowali na zlecenie sądu specjaliści z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Głogowie. To oni stwierdzili, że rodzina jest dysfunkcyjna a rodzice powinni być poddani terapii farmakologicznej. Inni psycholodzy mają odmienne zdanie na ten temat.

- Skoro jest zasugerowana farmakoterapia, to powinno być postawione rozpoznanie jakieś choroby psychicznej, natomiast tego nie było. Jak badałem chłopca, nie stwierdziłem ani objawów nadmiernej reakcji, ani skłonności do wybuchów agresywnych - mówi Dariusz Wilbik, psycholog, który badał rodzinę Dzikowiczów.

- Ludzie, którzy nigdy w życiu u psychiatry nie byli i nie będą, bo nie mają podstaw, żeby chodzić po psychiatrach i się leczyć, muszą się leczyć psychiatrycznie, żeby odzyskać dziecko. Komu to jest potrzebne?- mówi Renata Dzikowicz, której zawieszono władzę rodzicielską.

Również sąsiedzi państwa Dzikowiczów nie widzą powodów, dla których dziecko ma przebywać w placówce opiekuńczej, z dala od rodziców. Ksiądz Bogusław Drożdż z Wyższego Seminarium Duchownego w Legnicy zna Renatę Dzikowicz jeszcze z czasów, gdy była jego studentką. Uważa, że jej głęboka religijność nie powinna być powodem zawieszenia władzy rodzicielskiej.

- Pani Dzikowicz mówi, że posiada pewne objawienia, ale Kościół do spraw objawień prywatnych podchodzi ostrożnie. Nie było żadnych komisji, aby stwierdzić czy one są prawdziwe. Religijność w tym wymiarze raczej ma charakter mobilizujący do lepszej opieki - mówi ksiądz Bogusław Drożdż z Wyższego Seminarium Duchownego w Legnicy.

- To że ktoś się modli pięć razy dziennie czy dziesięć , to nie ma znaczenia. Tu chodzi o dobro dziecka. Tak jak mówię, mama się modli, ale w międzyczasie jest z dzieckiem. Dla mnie to jest karygodne - mówi Mariola Chmielnicka, znajoma Dzikowiczów

Przez ostatni rok Renata Dzikowicz codziennie odwiedza Pawła w Pogotowiu Opiekuńczym w Legnicy. Może też go zabierać na dwie godziny do rodzinnego domu. W pogotowiu narzekają, że nie służy to integracji z innymi dziećmi. Nikt nie potrafi powiedzieć czy i kiedy Paweł wróci do rodziców. Jego powrotu do domu oczekuje Rzecznik Praw Dziecka, który wniósł o apelację wyroku.

- Uważam, że dziecko w tym wypadku najbezpieczniej i najpewniej czuje się przy własnych rodzicach. Rodzicach, którym zapewnimy odpowiednią pomoc psychologiczną, bo jak widać, nie do końca sobie poradzili z ciężarem wychowawczym, ale myślę, że odebranie im dziecka nie jest konieczne - mówi Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka.

- Skończy się to jak Paweł będzie miał 18 lat. Ja to tak widzę - mówi Piotr Dzikowicz , ojciec Pawła.

- Bóg nauczył mnie modlić się za moich nieprzyjaciół i ja ich kocham! I jeszcze za nich się modlę i myślę, że kogo sobie Bóg z nich wybierze tego nawróci a reszta pójdzie do piekła. Po co wymyślać mi, że ja dziecko krzyżem biję, że ja go tu do modlitwy zmuszam i robić ze mnie szurniętą, jakąś może opętaną - mówi Renata Dzikowicz, której zawieszono władzę rodzicielską. *

*skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar- Szczerba

epocztar@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)