Samochodowy wrak wart 20 tys. zł
Zaufali sprzedawcy samochodowemu, mogą stracić po 20 tys. zł. Pani Katarzyna i pan Arkadiusz dostali od państwa pieniądze na zakup samochodów dla osób niepełnosprawnych. Mechanik obiecywał sprowadzić lekko uszkodzone auta i naprawić je. Niestety, samochody do dziś nie nadają się do jazdy. Poszkodowani boją się, że będą musieli zwrócić otrzymaną pomoc.
Pani Katarzyna jest matką 7-letniej niepełnosprawnej Klaudii. Samochodem miała wozić córkę do lekarzy i na rehabilitację. Otrzymała na niego dofinansowanie z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych - ponad 20 tysięcy złotych. Pani Katarzyna auto postanowiła kupić u zaprzyjaźnionego sprzedawcy i jednocześnie właściciela warsztatu.
- Brakowało pewnych części. Mieliśmy je dokupić sami. Po pewnym czasie jeżdżenia samochodem zaczęło rzucać, nawet przy niewielkich prędkościach. U innego mechanika dowiedzieliśmy się, że skrzywione jest całe zawieszenie. Okazało się, że samochód nie nadaje się do jazdy, stwarza niebezpieczeństwo - opowiada Katarzyna Klasa, matka niepełnosprawnej Klaudii.
Jak się okazało, samochód nie nadawał się do jazdy. Pani Katarzyna próbowała je reklamować u tego, u kogo kupiła. Bezskutecznie. Rezultat - popsuta skoda stoi nieużywana przed domem pani Katarzyny.
U tego samego sprzedawcy samochód kupił pan Arkadiusz, chory na stwardnienie rozsiane. Też dostał dofinansowanie z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych - ponad 22 tysiące. Jego samochód również nie nadawał się do jazdy.
- Samochód był całkowicie niesprawny, z tyłu, tu gdzie są teraz okna, była jedna wielka bryła. Był to bankowóz, więc wszystkie zamki były powyjmowane. Musiałem zakładać siedzenia, wstawiać szyby - opowiada pan Arkadiusz.
Zdzisław P. - sprzedawca samochodów, twierdzi, że pani Katarzyna, pan Arkadiusz a także pan Andrzej wiedzieli, że auta są uszkodzone. Pan Andrzej nie dość, że nie ma samochodu, to teraz musi zwrócić pieniądze do PFRON-u.
- PFRON ma rację, że zażądał zwrotu pieniędzy, bo nie wywiązałem się z umowy. To nie moja wina, chciałem się wywiązać, ale zwlekał ten sprzedawca. Nie mogłem go zarejestrować, bo był niesprawny - twierdzi pan Andrzej.
- Rozwiązaliśmy z jednym z beneficjentów umowę dofinansowania, ponieważ okazało się, iż zakupiony został samochód ciężarowy - mówi Dariusz Majorek z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w Gdańsku.
Jak wynika z faktury, samochód pani Katarzyny wart był 6 tysięcy złotych. Państwowy Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych zapłacił za niego ponad 20 tysięcy, bo na taką sumę zgodziła się pani Katarzyna ze sprzedawcą. Teraz popsute auto oszacowano na 5 tysięcy.
Samochód pana Arkadiusza, jak widnieje jasno na fakturze, został kupiony za 8,5 tysiąca.
- Sprzedawca z PFRON-u dostał 22 900 zł, a jedyne co zrobił w tym samochodzie, to wymontował sejfy i zrobił blacharkę - mówi Arkadiusz Rekowski, poszkodowany niepełnosprawny.
- Ja nie dysponuję wiedzą o takiej pierwotnej cenie. Jeśli ona się potwierdzi, podejmiemy stosowne działania, ponieważ wówczas będziemy mieli do czynienia z nieprawidłowościami w relacjach kupujący - sprzedający - zapowiada Dariusz Majorek z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w Gdańsku.
- Boję się, że w końcu przyjdzie kontrola z PFRON-u i karzą mi oddać te pieniądze, bo ten pan jest kryty. Zwrotu zawsze żądają od właściciela samochodu - mówi Katarzyna Klasa, matka niepełnosprawnej Klaudii.
Poszkodowani mogą dochodzić swoich praw jedynie na drodze sądowej. Czyli wytoczyć proces sprzedawcy. W razie kontroli PFRON może zażądać jednak zwrotu pieniędzy od niepełnosprawnych. *
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska
akrajewska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)