Sława, łapówka i areszt

Sława, łapówka i areszt

Weronika Marczuk-Pazura w sidłach CBA. Aktorka została zatrzymana przed jedną z warszawskich restauracji. Według śledczych przyjęła 100 tys. zł łapówki w zamian za pomoc przy kupnie po zaniżonej cenie Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Celebrytka twierdzi, że jest niewinna i padła ofiarą prowokacji.

Weronika Marczuk-Pazura, aktorka, producentka i radca prawny. Kolorowe gazety i plotkarskie portale poświęcały dużo miejsca jej małżeństwu ze znanym aktorem Cezarym Pazurą. Potem komentowały rozwód. Od kilku dni nazwisko Marczuk-Pazury nie schodzi z pierwszych stron gazet, ale w zupełnie nowym kontekście. A zaczęło się od obiadu z Tomaszem, podstawionym agentem CBA w warszawskiej restauracji.

- Ona siedziała cały czas w jednym miejscu, na tarasie, przez kilka godzin. Kolega ją obsługiwał. Może dlatego usiedli w takim miejscu, żeby nie wzbudzali podejrzeń - opowiada jedna z kelnerek restauracji.

- Pani Weronika uważa, że jest osobą niewinną. Uważa, że to była prowokacja - mówi Maciej Lach, adwokat Marczuk-Pazury.

Agent Tomasz pół roku temu odwiedził biuro radcowskie Weroniki Marczuk-Pazury. Chciał, aby jego "firma" korzystnie kupiła po zaniżonej cenie warszawskie Wydawnictwo Naukowo-Techniczne. Prokuratorzy mówią, że Marczuk-Pazura powoływała się na swoje znajomości z prezesem wydawnictwa, Bogusławem S. i wpływach w Ministerstwie Skarbu Państwa. W zamian chciała 450 tysięcy złotych. Pierwszą transzę agent Tomasz przekazał jej w restauracji.

- To się nie działo na samym tarasie. Na parking ją poprosili. Ja myślę, że nie chcieli robić takiej ogólnej afery - mówi kelnerka pracująca w restauracji.

- Zatrzymana przez nas osoba przyjęła 100 tysięcy złotych - dodaje Temistokles Brodowski, rzecznik CBA.

W piątek prokuratura postawiła zarzuty Weronice Marczuk-Pazurze i prezesowi wydawnictwa Bogusławowi S. Oboje nie przyznali się do winy. Marczuk-Pazura powoływała się na tajemnicę radcowską i odmówiła składania wyjaśnień. Utrzymuje, że nie wiedziała, iż w torbie, którą przekazał jej agent Tomasz, były pieniądze.

- W przypadku Bogusława S. jest to kara do 10 lat pozbawienia wolności, w przypadku pani Weroniki 8 lat - informuje Mateusz Martyniuk z Prokuratury Okręgowej Warszawie.

Jarosław Sander pięć lat temu współpracował z Weroniką Marczuk-Pazurą przy produkcji polsatowskiego serialu "Czego się boją faceci, czyli seks w mniejszym mieście". Nazywa ją perfekcjonistką w każdym calu.

- Nie sądzę, żeby przy tak poważnych inwestycjach, które poczyniła w życiu i przy tak dobrej pozycji, którą uzyskała, mogła pójść na jakieś banalne historie łapówkarskie. Nie chce mi się w to wierzyć, ale życie bywa różne - mówi Jarosław Sander, znajomy Weroniki Marczuk-Pazury.

Na dalszy rozwój wypadków w sprawie Marczuk-Pazury nie chciał czekać zarząd spółki WSE InfoEngine, podlegającej Warszawskiej Giełdzie. Na stronie internetowej firma zamieściła informację o wykluczeniu pani prezes z zarządu spółki, którą kierowała od lipca.

- Materiał operacyjny na pewno dużo by wyjaśnił. Nie mamy do niego dostępu. Mam nadzieję, że sąd odtajni większość tych materiałów. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, jakimi metodami dochodzono do tych wyników - mówi Aleksander Pociej, adwokat.

W piątek Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła zarzuty Marczuk-Pazurze oraz szefowi wydawnictwa Bogusławowi S. Choć prokuratorzy wnioskowali o trzymiesięczny areszt, sąd postanowił, że celebrytka zeznawać będzie z wolnej stopy i ustanowił kaucję w wysokości 600 tysięcy złotych. Pieniądze udało jej się zebrać w ciągu trzech godzin.*



* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)