Tajemnicze zniknięcie 19-latki
19-letnia Joanna wyszła do koleżanki, która mieszkała kilkadziesiąt metrów dalej. Kobieta zaginęła w drodze powrotnej. Policja przez 12 lat nie potrafiła ustalić, co się z nią stało. Przełomem w sprawie mogą być odnalezione ostatnio zwłoki młodej kobiety. Rodzice Joanny są przekonani, że ich córka została zamordowana. Żądają ukarania sprawcy.
17 lutego 1997 roku, około godziny dwudziestej. 19-letnia Joanna Zawadzka mieszkała w Kikóle, małej miejscowości niedaleko Włocławka. Była utalentowaną dziewczyną, matką rocznej Klaudii. 12 lat temu, wieczorem postanowiła pójść do koleżanki, by ta pomogła jej zreperować chodzik dla jej dziecka. Było to tuż obok jej bloku.
- Mówiła "tato, za chwilę wrócę, Ania zszyje mi ten chodzik" - mówi Krystyna Zawadzka, matka Joanny.
Joanna pożegnała się z koleżanką i miała wrócić do domu. Niestety, nigdy do niego już nie dotarła. Zaniepokojeni rodzice postanowili o zaginięciu córki poinformować policję.
- Policjant powiedział nam, abyśmy szukali jej w agencjach towarzyskich, a nie u nich w Lipnie. Szkoda słów - opowiada Krystyna Zawadzka, matka Joanny.
Joanna Zawadzka zaginęła bez wieści, a wokół jej zniknięcia zapadła zmowa milczenia. Do dziś nie wiadomo, co stało się z kobietą.
- Ludzie się boją, to jest mała miejscowość. Skoro po zeznaniach, świadkowie mieli pogróżki, to jak ktoś inny może chcieć zeznać - pyta Stanisław Zawadzki, ojciec Joanny.
- Wielokrotnie przesłuchano wiele osób. Podobno wsiadała do samochodu. Analizowaliśmy wielokrotnie ten materiał, niestety nie udało się nic ustalić - informuje Anna Kozłowska z policji w Lipnie.
- Mam żal do wymiaru sprawiedliwości. Są naoczni świadkowie widzieli sprawcę, który ją zabrał sprzed bloku. Boją się jednak zeznać. Prokurator na koniec nam napisał, że córka została uprowadzona, ale nie wykryto sprawcy - mówi Stanisław Zawadzki, ojciec Joanny.
Rodzice z upływem czasu przestawali wierzyć w zaginięcie córki. Zaczęli podejrzewać morderstwo. Podejrzenia padły na jednego z miejscowych policjantów, z którym Joanna spotykała się i być może mógł być ojcem jej dziecka. Badania DNA wykluczyły ojcostwo policjanta. Do dziś rodzice nie wiedzą, kto jest ojcem ich wnuczki.
Pojawiły się jednak ślady, które być może rozwiążą tajemnicze zaginięcie Joanny. Miesiąc temu w lesie w Obrowie, niedaleko miejsca zamieszkania zaginionej Joanny, grzybiarz znalazł szczątki młodej dziewczyny. Na miejscu znaleziono czerwoną bluzkę i to na tej podstawie rodzice wiążą te szczątki z ich córką.
- Córka miała czerwoną bluzkę, bluzę z czerwonego polaru i spodnie w brązowe paski - opowiada Stanisław Zawadzki.
O pomoc rodzina poprosiła również jasnowidza. Jego zdaniem najprawdopodobniej Joanna nie żyje i najprawdopodobniej szczątki znalezione w lesie należą właśnie do niej. Na oficjalne wyniki badań musimy jednak poczekać.
- W tej sprawie są dwa kłamstwa, utrwalony jest błędny tor myślenia. Ono została związana i była w kocu, to było niedaleko domu. Teraz nie żyje - twierdzi Krzysztof Jackowski, jasnowidz.*
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk
(Telewizja Polsat)