Tak biją pseudokibice

Tak biją pseudokibice

Pseudokibice zatrzymali pociąg i w szczerym polu urządzili bójkę. Przerażeni pasażerowie wezwali policję, ale ta nie przyjechała. Całe zdarzenie nagrali telefonem komórkowym. Po bijatyce szalikowcy wrócili do pociągu, a policja pozwoliła konduktorowi ruszyć. Nikt nie został zatrzymany.

Przerażający widok zobaczyli kilka dni temu pasażerowie pociągu ekspresowego relacji Szczecin - Lublin. Pseudokibice Motoru hamulcem bezpieczeństwa zatrzymali pociąg w okolicach Koła w Wielkopolsce. Dlaczego? Bo chcieli pobić się z czekającymi na nich szalikowcami Lecha Poznań.

- Ta druga grupa czekała sobie spokojnie, aż ta pierwsza wysiądzie. Później ustalili, kto ma być jak ubrany. Ci z Lublina pojawili się bez koszulek i ruszyli na siebie, zaczęli się lać - wspomina pasażer pociągu.

- Z pociągu było widać, że były przysłowiowe gleby i bicie leżącego. Słyszałem o zmasakrowanych plecach, nerkach - dodaje inny pasażer.

Okazało się, że policja w Kole dysponowała w danej chwili tylko dwoma patrolami ruchu drogowego oraz po jednym patrolu z prewencji i jednostek kryminalnych. Na miejsce bójki oddalonej o 12 kilometrów wysłano wszystkie cztery radiowozy. Żaden nie dojechał. Dlaczego? Nie wiadomo.

- Policjanci zareagowali natychmiast - twierdzi jednak Dariusz Tomczak z policji w Kole.

Kiedy walka dwustu szalikowców się skończyła, pseudokibice wrócili do wagonów. Ku zaskoczeniu obsługi pociągu stróże prawa, choć powinni, nie pojawiali się żeby aresztować agresywnych pasażerów. Konduktor raz jeszcze zatelefonował na policję.

- Spytałem, czy wyrażają zgodę, żeby jechać dalej. Zgodzili się, więc pojechałem - opowiada Sławomir Kaźmierczak, kierownik zatrzymanego pociągu.

Po tym zdarzeniu żaden policjant na kolejnych stacjach kolejowych nie wszedł do pociągu, żeby chociaż spisać agresywnych szalikowców. Policjanci i Strażnicy Ochrony Kolei stali tylko na peronach. Według policji wagony z pseudokibicami były eskortowane. Były, ale tylko do Poznania.

- Dowodzący podjęli decyzję o zdjęciu eskorty. Kibice dobrze się zachowywali, myśleli, że spokojnie dojadą - mówi Andrzej Borowiak z policji w Poznaniu.

- Takie "ustawki" są cały czas. Tak działają nasi kibice, niestety. Kibice Motoru są w czołówce nieformalnej ligi chuligańskiej - mówi jeden z działaczy sportowych z Lublina.

Pasażerowie, którzy skontaktowali się z dziennikarką Gazety Wyborczej i redakcją Interwencji proszą o anonimowość. Boją się o swoje życie.

- Informatorzy się boją, dostali pogróżki. Lublin jest mały - mówi Julia Wronikowska, dziennikarka "Gazety Wyborczej Lublin". *

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)