Ubezpieczyciel - naciągacz?
Dziewięć lat temu pan Adrian z Łodzi miał stłuczkę. Kolizję spowodował inny uczestnik ruchu, który od początku przyznawał się do winy. Ponieważ nikomu nic się nie stało, mężczyźni nie wzywali na miejsce policji, ale spisali oświadczenie. Z takim dokumentem pan Adrian udał się do towarzystwa ubezpieczeniowego. Jednak ubezpieczyciel stwierdził, że odszkodowanie panu Adrianowi się nie należy, bo do stłuczki doszło w innych okolicznościach. Towarzystwo skierowało sprawę do prokuratury!
- Najlepiej było firmie ubezpieczeniowej odmówić odszkodowania i skierować wniosek do prokuratury. A może akurat klient zrezygnuje, nie będzie miał na to czasu i sobie odpuści sprawę - mówi pan Adrian, który został oskarżony przez ubezpieczyciela o próbę wyłudzenia odszkodowania.
Pan Adrian jest kierowcą od piętnastu lat. W 2000 roku, na jednym z łódzkich skrzyżowań miał niewielką, niezawinioną przez siebie stłuczkę. Dziś teoretycznie nie powinien już nawet o niej pamiętać. Teoretycznie, bo w praktyce pan Adrian często wraca myślami do momentu, kiedy stojące przed nim auto wjechało na skrzyżowanie.
- Dojechałem na miejsce, w którym on stał, do linii stopu, po czym samochód sprawcy się "zdusił". Z jego lewej strony nadjeżdżał inny samochód i zdecydował, że wycofa szybko i przepuści ten jadący samochód. Nie wiedział, że ja już dojechałem na jego miejsce i uderzył w przód mojego samochodu - mówi pan Adrian, który został oskarżony przez ubezpieczyciela o próbę wyłudzenia odszkodowania.
Sprawca kolizji od razu przyznał się do winy, obaj kierowcy spisali więc na miejscu oświadczenie. Z takim dokumentem pan Adrian udał się do ubezpieczyciela. Tu spotkała go pierwsza przykra niespodzianka.
- Ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania tłumacząc, że uszkodzenia jednego i drugiego samochodu nie powstały w tej samej kolizji - mówi Maria Wentlandt-Walkiewicz, pełnomocnik pana Adriana.
Ubezpieczyciel poszedł jednak o krok dalej. Oprócz odmowy wypłaty odszkodowania, oskarżył poszkodowanego kierowcę o próbę wyłudzenia pieniędzy od firmy.
- Adrianowi L. zarzucone zostało przestępstwo polegające na usiłowaniu wyłudzenia nienależnego odszkodowania w kwocie przekraczającej 13 tysięcy zł - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
- Przez okres ponad sześciu lat pan był ciągany po prokuraturach, po sądach, najpierw jako podejrzany, potem oskarżony - mówi Maria Wentlandt-Walkiewicz, pełnomocnik pana Adriana.
W 2006 roku zapadł prawomocny wyrok, który oczyścił pana Adriana z zarzutu próby wyłudzenia odszkodowania. Mężczyzna był pewien, że to koniec jego kłopotów. Złożył do sądu pozew o zapłatę przez ubezpieczyciela należnego mu odszkodowania.
- Sprawa cywilna trafiła do sądu, został powołany następny biegły w tej sprawie. I znowu musieliśmy udowodnić naszą rację, więc sąd powołał znowu biegłego, za którego znowu musiałem zapłacić i biegły uznał, że te samochody miały wypadek - mówi pan Adrian.
Jakie było zdumienie pana Adriana, gdy na ostatniej rozprawie, dwa tygodnie temu, okazało się, że mimo wyroku uniewinniającego odszkodowania nie otrzyma!
- Sąd przyjął, że sprawa mojego klienta wpadła w przedawnienie i w związku z tym to powództwo należy oddalić - mówi Maria Wentlandt-Walkiewicz, pełnomocnik pana Adriana.
Okazuje się, że termin na wytoczenie procesu ubezpieczycielowi to trzy lata od daty kolizji. Panu Adrianowi nie przyszło do głowy, że w czasie sześcioletniej sprawy karnej, jako oskarżony może domagać się od firmy ubezpieczeniowej pieniędzy.
- Walczyłem, żeby uniewinnić najpierw swoją osobę, a dopiero później chciałem zacząć walczyć o to, żeby w końcu stało się to, co powinno stać się na samym początku, żeby wypłacili po prostu odszkodowanie - mówi pan Adrian.
Próbowaliśmy zapytać przedstawiciela towarzystwa ubezpieczeniowego, dlaczego nie chcą wypłacić panu Adrianowi należnych mu pieniędzy. HDI na rozmowę przed kamerą się nie zgodziło. Przysłało nam jedynie krótkie oświadczenie.
Fragment oświadczenia Bogdana Szymczaka, dyrektora Departamentu Likwidacji Szkód:
" (...) Towarzystwo nie zajmuje stanowiska w środkach masowego przekazu w sprawach które są przedmiotem postępowania sądowego"
Pan Adrian nie jest jedyną osobą potraktowaną w ten sposób przez ubezpieczyciela. O tym, jak to jest być niesłusznie oskarżonym o próbę wyłudzenia odszkodowania wie doskonale także pani Joanna.
- Mój samochód stał zaparkowany, w miejscu dozwolonym, z drogi podporządkowanej wyjechał samochód sprawcy zdarzenia i najechał na dwa zaparkowane samochody, następnie dachował - mówi Joanna Fabryc, która została oskarżona przez ubezpieczyciela o próbę wyłudzenia odszkodowania.
- Zakład ubezpieczeń, do którego się zgłosiła pani Joanna, to było HDI, wypłaciło jej pieniądze, po czym stwierdziło, że w zasadzie do zdarzenia nie mogło dojść we wskazanych okolicznościach i zażądało zwrotu tych pieniędzy - mówi Krzysztof Kawałowski z Agencji Pomocy Ubezpieczonym oraz Ofiarom Wypadków i Poszkodowanym przez Towarzystwa Ubezpieczeniowe.
Sprawę pani Joanny prokuratura jednak umorzyła, a towarzystwo ubezpieczeniowe nie zdecydowało się na batalię w sądzie cywilnym. Okazuje się jednak, że kwestionowanie przebiegu kolizji to niemalże standardowe zachowanie towarzystw ubezpieczeniowych.
- Składa się takie zawiadomienie, żeby potem podnosić składki ubezpieczeniowe, natomiast nikt nie bada tego, ile tych zawiadomień było zasadnych, ile zakończyło się prawomocnymi orzeczeniami - mówi Krzysztof Kawałowski z Agencji Pomocy Ubezpieczonym oraz Ofiarom Wypadków i Poszkodowanym przez Towarzystwa Ubezpieczeniowe.
Dziś pan Adrian czeka na pisemne uzasadnienie wyroku, bo zamierza się od niego odwołać. Zdeterminowany mężczyzna zapowiada walkę do końca.
- Już tyle walczę, już tyle czasu minęło, że teraz rok w tą, czy rok w tą, ale będę dochodził swoich praw i żeby pokazać, że nie mogą tak sobie robić po prostu - mówi pan Adrian. *
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)