Uśmierciła się za 10 milionów

Uśmierciła się za 10 milionów

To miało być przestępstwo doskonałe. Plan przypominał scenariusz filmu kryminalnego. Fikcyjna śmierć, miliony odszkodowania i wygodne życie za granicą. Małżeństwo S. z Chojnic upozorowało swoją śmierć żony, żeby wyłudzić 10 milionowe odszkodowanie.

Październik 2008 roku. Policjanci z sekcji kryminalnej uzyskują informacje dotyczącą rzekomo sfingowanej śmierci Doroty S. Śmierć ta miała na celu wyłudzenie odszkodowań z polis na życie, które Dorota S. zawarła tuż przed swoją śmiercią.

- W tym momencie pojawia się lekarz Bartosz W., neurochirurg, zresztą znany i ceniony lekarz. Pracował w byłej Akademii Medycznej w Bydgoszczy. Bartosz W. pracował także w chojnickim szpitalu, tutaj poznał małżeństwo S. Małżeństwo S. zaproponowało mu łatwe pieniądze. Bartosz W. miał wystawić fikcyjną kartę zgonu Doroty S. w zamian za jedną dziesiątą tych pieniędzy, którą mieli otrzymać z polis, czyli jak łatwo obliczyć milion złotych - opowiada Michał Rytlewski, dziennikarz "Czasu Chojnic".

- Dorota S. ubezpiecza się w kilkunastu firmach ubezpieczeniowych. Jest jej łatwiej, gdyż na co dzień zajmuje się działalnością ubezpieczeniową - mówi Karol Dziemiańczyk, kierownik referatu operacyjno-rozpoznawczego wydziału kryminalnego KPP w Chojnicach.

- W sprawie ważny jest także syn państwa S., Piotr S. Pół roku przed tym jak doszło do tej fikcyjnej śmierci jego mamy, wraz z dwójką kolegów dokonał dwóch napadów rabunkowych w Chojnicach. Jest poszukiwany listem gończym. W trakcie postępowania udało się ustalić, co małżeństwo S. potwierdziło, że chcieli zgromadzić pieniądze, aby zapewnić przyszłość sobie, zapewnić przyszłość swojemu synowi. Chcieli z pieniędzmi wyjechać z Chojnic i uniknąć kary dla syna - mówi Michał Rytlewski, dziennikarz "Czasu Chojnic".

W dniu 3 lipca 2008 roku Bartosz W., który prowadzi na terenie Chojnic poradnię neurologiczną podpisuje akt zgonu. Przyczynę zgonu podaje krwawienie śródczaszkowe. Jest to choroba która w wieku 40 lat jest rzadka. Dariusz S. niezwłocznie po otrzymaniu aktu zgonu złożył wnioski o wypłatę odszkodowań w kilku firmach ubezpieczeniowych.

- Okazało się, że dokumenty nie są wiarygodne, że lekarz który wystawił świadczenie nie był lekarzem miejscowym. Dodatkowo sprawdziliśmy fakt, że kilka zakładów ubezpieczeń objęło umową również te same osoby. Wypłata świadczenia była w krótkim okresie od zawarcia umowy i na wysoką kwotę - mówi Bożena Głowacka-Szwajca z firmy ubezpieczeniowej Pramerica.

- Z tego co wiem, sześć dni trwały poszukiwania grobu pani S. Szukano go w Chojnicach i okolicach, także w Krakowie, z którego ona pochodzi. Nie znaleziono jej grobu, sprawdzono też firmy pogrzebowe. Okazało się, że nikt nie chował pani Doroty S. - mówi Michał Rytlewski, dziennikarz "Czasu Chojnic".

- Sprawdzamy jednak w miejscowym szpitalu: nie była wzywana karetka pogotowia, żaden lekarz i żaden oddział na ten temat nie ma żadnej informacji. Uwiarygodnia to nasze przypuszczenie, że śmierć jest sfingowana - mówi Karol Dziemiańczyk, kierownik referatu operacyjno-rozpoznawczego wydziału kryminalnego KPP w Chojnicach.

- Pierwszy został zatrzymany Dariusz S., Bartosz W. także został zatrzymany, kiedy przyjechał na czwartkowy dyżur do Chojnic, pani Dorota została zatrzymana dwa tygodnie później jak wróciła do rodzinnej miejscowości. Początkowo się ukrywała, ale zgubiło ją to, że wróciła na święta listopadowe do rodziny, do teściów - mówi Michał Rytlewski, dziennikarz "Czasu Chojnic".

W trakcie czynności procesowych w mieszkaniu państwa S. zabezpieczono dokumentację, która świadczyła o przygotowywaniu nowych dokumentów dla Piotra S. na podstawie, których mógł wyjechać zza granicę.

- Zarzuty usłyszał też Kamil P. ponieważ on też pojawia się w sprawie. Kamil P. to taki typowy figurant, którego rodzina S. skusiła małymi, ale łatwymi pieniędzmi. Obiecali mu tysiąc złotych tylko za to, że udostępni dowód osobisty i swoje zdjęcie, które posłużyły później rodzinie S. do wyrobienia paszportu dla syna, który był podobny do Kamila P. - mówi Michał Rytlewski, dziennikarz "Czasu Chojnic".

- Bartosz W. po krótkiej rozmowie z policjantami przyznał, że nie widział ciała Doroty S. Zaocznie wystawił dokument i był tu wątek korupcyjny, przyjął za to korzyść majątkową w kwocie 100 tysięcy złotych - mówi Karol Dziemiańczyk, kierownik referatu operacyjno-rozpoznawczego wydziału kryminalnego KPP w Chojnicach.

- Dwoje oskarżonych złożyło wnioski o dobrowolne poddanie się karze, te wnioski co do jednej osoby budzą pewne zastrzeżenia prokuratury. Najpoważniejsze przestępstwa zarzucone oskarżonym zagrożone są karą do 10ciu lat pozbawienia wolności - mówi Tomasz Walendziak, Prokuratura Okręgowa w Słupsku.

- W tym przedmiocie możemy mówić o takiej ślepej, matczynej, ojcowskiej miłości do swojego dziecka, o czym przed sądem wyczerpująco powiedzieli - mówi Michał Płocica, adwokat Doroty i Dariusza S. *

* skrót materiału



Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)