W areszcie za niewinność

W areszcie za niewinność

Spektakularna akcja policji zakończyła się pełną kompromitacją. W lutym zamaskowany mężczyzna napadł na oddział kasy kredytowej w centrum Piotrkowa Trybunalskiego. Zrabował 7,5 tys. zł. Policjanci już na drugi dzień znaleźli sprawcę. Pan Maciej na dwa miesiące trafił do aresztu. Jak się później okazało - był niewinny. Do napadu przyznał się bowiem inny mężczyzna.

Pan Maciej ma 29 lat. Od kilku jest pod opieką psychiatry, przyjmuje silne leki. Na co dzień przebywa pod troskliwą opieką swojej siostry, Katarzyny. Tego co wydarzyło się 6 lutego tego roku oboje z pewnością nie zapomną do końca życia.

- Usłyszałam pukanie do drzwi. Usłyszałam, że to policja, tylko tyle. Kiedy otworzyłam drzwi, wpadli i od razu skuli go w kajdanki. On był w szoku, mówił, że nie wie co się dzieje - mówi pani Katarzyna, siostra pana Macieja.

Aresztowany mężczyzna nie miał pojęcia, czego chce od niego policja. Nie wiedział także, że dzień wcześniej, 5 lutego młody, zamaskowany mężczyzna wszedł do oddziału kasy kredytowej w Piotrkowie Trybunalskim. Sterroryzował bronią kasjerkę i ukradł 7,5 tysiąca złotych.

- Dzień później policjanci uzyskali informacje, co do personaliów osoby, która mogła być sprawcą napadu - informuje Magdalena Zielińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

- To był wielki sukces. Napad na bank w środku miasta, o godzinie 13 zbulwersował opinię publiczną, a na drugi dzień zatrzymano już podejrzanego - mówi Marek Obszarny, dziennikarz gazety "Polska Dzienniki Łódzki".

Niekaranemu dotąd panu Maciejowi postawiono zarzut rozboju. Decyzją sądu trafił on do aresztu.

- Nie wiedział, jak ma się zachować. Zaczął wszystkim tłumaczyć, że jest tam niewinnie, żeby go nie bili - mówi pani Katarzyna, siostra pana Macieja.

Na jakiej podstawie zatrzymano i aresztowano mężczyznę? Okazało się, że istnieje świadek, który widział twarz napastnika po napadzie. Jak twierdzi, zdążył mu się przyjrzeć, bo minął się z nim w wejściu.

- Świadek przedstawił opis wyglądu twarzy tego napastnika. W oparciu o ten portret pamięciowy funkcjonariusze policji wytypowali potencjalnego sprawcę zdarzenia - informuje Witold Błaszczyk z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.

- Przesłuchiwali mnie nie raz, nie dwa. To było na wariackich papierach, byle szybko, byle było podpisane, byle była formalność zrobiona - mówi świadek napadu.

- Zostało przeprowadzone okazanie przez tzw. lustro. Świadek również rozpoznał i wskazał tego mężczyznę, jako sprawcę napadu, którego widział na miejscu zdarzenia - dodaje Magdalena Zielińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

- Postawili czterech bodajże mężczyzn. Jeden z policjantów się do mnie odezwał: "Tylko mów na pewno, że to ten. On tam stoi. Mów na pewno, nie bój się, oni cię nie widzą, czy coś w tym stylu. Ja wątpliwości miałem - opowiada świadek napadu.

Już w trakcie śledztwa pojawiły się wątpliwości co do wiarygodności jedynego świadka w sprawie. Dlaczego? Bo jak przyznaje sam świadek, ma on problemy ze zdrowiem psychicznym.

- Jestem po operacji usunięcia guza mózgu, mam zaburzenia osobowości, epilepsję - mówi świadek napadu.

- Biegły był obecny zarówno przy przesłuchaniu świadka, jak i również potem rozmawiał ze świadkiem. Można powiedzieć, że przeprowadzał takie badania tego świadka i jednoznacznie stwierdził, że świadek jest wiarygodnym źródłem dowodowym - twierdzi Magdalena Zielińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Po dwóch miesiącach tymczasowego aresztowania pan Maciej wyszedł na wolność. Nadal ciążyły na nim jednak zarzuty, a postępowanie trwało. Ku zdumieniu śledczych, znalazł się jednak prawdziwy sprawca. Przemysław B., złapany przy okazji innego rozboju, przyznał się także do napadu na piotrkowski oddział kasy kredytowej.

Dwa miesiące niesłusznie spędzone w areszcie nie pozostały bez wpływu na stan zdrowia pana Macieja. Dlatego domaga się za tę fatalną w skutkach pomyłkę 100 tysięcy złotych odszkodowania.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)