W rodzinie zastępczej, czyli za ścianą
Trafiły do rodziny zastępczej, czyli z pokoju do kuchni! Z powodu ciągłych awantur rodziców sąd przyznał opiekę nad Wiktorią i Piotrem ich babci. Problem w tym, że dzieci mieszkają w kuchni, a ich biologiczni rodzice za ścianą. Krzyki i awantury się więc nie skończyły. Pani Teresa boi się, że wnuki trafią do domu dziecka.
Pani Teresa Kuźnia z Międzyrzeca Podlaskiego od początku tego roku mieszka w kuchni. Wyprowadziła się tam, gdy jej zięć wrócił z zakładu karnego. Wtedy postanowił pogodzić się ze swoją żoną a córką pani Teresy - Martą. Córka i zięć zamieszkali w jej dawnym pokoju, a dla pani Teresy pozostała kuchnia.
- Ja jestem odizolowana od świata. Nie oglądam nawet telewizji. Córka urodziła to dziecko, jak jeszcze była panną. Później okazało się, że dziecko nie jest dla niej najważniejsze, bo od drugiego miesiąca wnuczka zaczęła wychowywać się sama - twierdzi pani Teresa.
Pani Teresa mówi, że córka traktuje dwójkę swoich starszych dzieci jak własne rodzeństwo. Marta przyzwyczaiła się, że i tak zawsze zaopiekuje się nimi babcia. Gdy dwa lata temu mąż Marty S. trafił do więzienia a ona sama popadła w depresję, Teresa Kuźnia złożyła wniosek do sądu o ustanowienie jej rodziną zastępczą dla Piotrka i Wiktorii. Tak też się stało.
- Ich matka pracowała. Przez dłuższy czas w ogóle jej tu nie było. Tak że dzieci były ze mną, bardzo się zżyły, nie mogłam ich oddać. Córka i zięć są bardzo nerwowi, dochodziło do awantur. Dzieci nie powinny tego słyszeć - mówi Teresa Kuźnia.
Czy dzieci oddane do rodziny zastępczej powinny mieszkać przez ścianę ze swoimi biologicznymi rodzicami, co do których są poważne zastrzeżenia? Próbowaliśmy uzyskać odpowiedź na to pytanie w sądzie w Radzyniu Podlaskim, który powierzył babci funkcję utworzenia rodziny zastępczej. Odpowiedź uzyskaliśmy dopiero w sądzie okręgowym.
- Ustanowienie tej rodziny zastępczej było jak najbardziej słuszne. W okresie zarówno poprzedzającym złożenie wniosku, jak i po orzeczeniu przez sąd rodziny zastępczej, matka bardzo często opuszczała to miejsce zamieszkania. W związku z tym nie można uznać, żeby okoliczność w postaci wspólnego zamieszkania była permanentna - mówi Artur Ozimek z Sądu Okręgowego w Lublinie.
Teresa Kuźnia zwróciła się o eksmisję córki i jej męża. I sąd uznał, że jej wniosek jest zasadny. Jednak aby kogoś eksmitować, trzeba zapewnić mu mieszkanie zastępcze. Władze Międzyrzeca przydzieliły w czerwcu 39 mieszkań socjalnych. Dla małżeństwa S. i ich najmłodszej córki mieszkanie się nie znalazło.
- Tu nikt nie bierze pod uwagę dobra dzieci. Co będzie, jak na tę eksmisję będzie trzeba czekać 7 lat? Co się wtedy stanie z tymi dziećmi? Pójdą do domu dziecka? Tak nie można - mówi Teresa Kuźnia.
Pani Teresa obawia się, że przedłużająca się degrengolada w jej domu może doprowadzić do katastrofy. Babcia, która od dwóch lat jest rodziną zastępczą boi się, że sąd odbierze jej w końcu dzieci.*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)
(Telewizja Polsat)