Wcisnęli mu zabytek

Wcisnęli mu zabytek

Kupił kościół pod rozbiórkę - urzędnicy zrobili z niego zabytek. 17 lat temu Dionizy Welenc wydał oszczędności swojego życia na ponad stuletni kościół w Izbicy Kujawskiej koło Włocławka. Kilka tygodni później konserwator wpisał go do rejestru zabytków. W efekcie pan Dionizy powinien go zabezpieczyć i wyremontować. Mężczyznę na to nie stać. Stary kościół więc stoi i niszczeje. Ostatnio stał się miejscem libacji.

Siedemnaście lat temu Konsystorz Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego zdecydował się sprzedać ponad stuletni budynek sakralny w Izbicy Kujawskiej koło Włocławka.

Obiekt kupił w 1992 roku Dionizy Welenc za równowartość 4 tys. zł. W akcie notarialnym zapisano "obiekt pokościelny - ruina do rozbiórki". Mężczyzna planował rozebrać kościół, a z przedwojennej cegły wybudować dom i masarnię. Nie zdążył. Po zakupie obiektu konserwator zabytków wpisał budowlę do rejestru zabytków.

- Przez to mam problemy. Nie chcę tego remontować, nie mam na to pieniędzy. Jestem chory. Dostaję 850 złotych emerytury, nieraz na lekarstwa mi brakuje. Na co mi zabytek? Gdybym wiedział, to bym na to nawet nie spojrzał - mówi Dionizy Welenc.

Mężczyzna zgłaszał wnioski o wykreślenie obiektu z rejestru zabytków, ale bez skutku. Konserwator żąda, by pan Dionizy zabezpieczył kościół, wyremontował go i propagował jego historię, ponieważ są to obowiązki posiadaczy zabytków z Włocławka.

- Mąż bardzo to przeżywa. Chciałby się tego jak najszybciej pozbyć. Najlepiej komuś sprzedać - opowiada Janina Welenc, żona pana Dionizego.

- Będzie zgłoszenie do prokuratury o wszczęcie postępowania sądowego w sprawie ukarania tego właściciela, bo nie wykonuje on swoich obowiązków, jako właściciel obiektu zabytkowego - zapowiada Danuta Walczewska, konserwator zabytków.

Zdaniem radcy prawnego Lecha Obary - konserwator zabytków już dawno powinien wywłaszczyć kościół i odebrać go panu Dionizemu, wypłacając mu rekompensatę o wartości nieruchomości.

- Wywłaszczenie normalnie jest karą dla osób, które nie opiekują się zabytkami. W przypadku tego mężczyzny, który nie chciał mieć tego zabytku, jest ratunkiem. Przepis wyraźnie mówi: jeśli wystąpi zagrożenie dla zabytku nieruchomego, wpisanego do rejestru, polegające na możliwości zniszczenia go lub uszkodzenia, starosta na wniosek konserwatora może wywłaszczyć go - twierdzi Lech Obara, radca prawny.

- My mamy mu go zabrać, wymyślać funkcje dla tego obiektu, wyremontować go i oddać komuś za darmo? - ironizuje Danuta Walczewska, konserwator zabytków z Włocławka.

Burmistrz Izbicy Kujawskiej do rozmowy z nami wyznaczył dwóch kompetentnych urzędników. Zadeklarowali, że gdyby po wywłaszczeniu dostali od konserwatora kościół, gmina by się nim zaopiekowała. To wszystko, co byli w stanie nam powiedzieć.

Okazuje się, że mimo iż świątynia stoi w centrum miasteczka, w którym mieszka prawie trzy tysiące osób, nikt z urzędników od lat do niej nie zaglądał. Kościół nie jest ogrodzony, nie ma drzwi ani okien. W budynku pokościelnym od lat dochodzi do libacji. Policja nie widzi problemu, mimo, iż okoliczni mieszkańcy skarżą się na to, co dzieje się wewnątrz obiektu. My w środku kościoła spotkaliśmy młodzież.

- Schodzą się tu różne lumpy. Piją, co się da. Policji to nie obchodzi, w ogóle tu nie przyjeżdża - twierdzi spotkany w opuszczonym kościele 16-latek- mówi pan Jan.

- O godzinie 20. to strach tędy przejść. W kościele jest seks i pijaństwo. Schodzą się młodzi i 30-latkowie. Libacje, krzyki, hałasy - dodaje jeden z mieszkańców Izbicy Kujawskiej.

- Do nas nie docierają żadne informacje, które świadczyłyby o tym, że jest tam zakłócanie ciszy, że dzieją się jakieś niepokojące historie - twierdzi Małgorzata Marczak z Komendy Miejskiej Policji we Włocławku.

Niezabezpieczony obiekt stwarza zagrożenie. Zwisające deski z gwoździami, spadające dachówki, dziury w schodach i stropach są widoczne na każdym kroku. Nadzór budowlany oświadczył, że wejście do środka grozi śmiercią lub kalectwem. Policja twierdzi, że nigdy tam nikt nie przychodzi. Tym słowom dziwi się nawet konserwator zabytków, która uwieczniła na fotografii demolującą kościół młodzież.

Ponieważ ani urzędnicy, ani miejscowa policja nie widziała zagrożenia, postanowiliśmy sami wezwać straż, żeby usunęła niebezpieczeństwo. Przez kilka godzin strażacy usuwali zwisające ze stropu śmiertelne pułapki.

Po jej interwencji przed kościołem pojawili się pracownicy fizyczni z urzędu, którzy zasłonili deskami okna i drzwi wejściowe do kościoła. Szkoda tylko, że wcześniej nie sprawdzili, czy nikt nie został wewnątrz obiektu.

Według naszego eksperta państwo polskie, aby ratować zabytek, w zastępstwie powinno samo go wyremontować. Następnie, zamiast żądać zwrotu od właściciela, powinno umorzyć zobowiązanie. W szczególnych sytuacjach - takich jak ta - takie rozwiązanie jest możliwe. Prawnik uważa, że mężczyźnie nawet należy się odszkodowanie, bo uniemożliwiono mu działalność gospodarczą.

- Obok tego kościółka była działka, na której kiedyś była plebania, zrobiona z takiej samej cegły i w takim samym czasie. Sprzedano ją i teraz jest tam bank. Dlaczego jednego można umęczyć, a drugich puszczać, jak chcą? - pyta Dionizy Welenc. *

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)