Wulgarni policjanci
Policjanci ze Słupska wyzywali kierowcę i domagali się łapówki? Pan Krzysztof został zatrzymany za przekroczenie prędkości. Jak twierdzi, funkcjonariusze nakłaniali go do wręczenia im pieniędzy, a później zatrzymali prawo jazdy. W dodatku byli wulgarni. Przebieg kontroli mężczyzna nagrał aparatem cyfrowym. Sprawą zajęła się prokuratura.
Oto fragment nagrania kontroli policyjnej:
"- Funkcjonariusz: Widocznie nie jest panu potrzebny ten dokument, prawda?
- Pan Krzysztof: Jest mi potrzebny.
- Funkcjonariusz: A ja widzę, że nie.
- Pan Krzysztof: Jakby nie był, to bym go nie miał, jest mi potrzebny."
Do feralnej kontroli doszło na drodze Słupsk-Koszalin. Pan Krzysztof tamtego dnia razem z narzeczoną wracali ze ślubu znajomych. Narzeczona pana Krzysztofa jest w ciąży i tego dnia nie czuła się najlepiej, dlatego jej partner chciał jak najszybciej wrócić do domu. Przed Słupskiem wyprzedził wolniej jadący policyjny radiowóz.
- Włączyli sygnalizację świetlną, więc zjechaliśmy na pobocze - opowiada narzeczona pana Krzysztofa.
- Zapytałem się, jaki jest powód zatrzymania, tej kontroli. Policjant zaczął wtedy na mnie krzyczeć, jak ja jeżdżę. Cała sytuacja zaniepokoiła moja partnerkę, która wyjęła aparat i zaczęła kręcić film. Przygotowując dokumenty zostałem zaproszony do radiowozu. Zabrałem aparat, który nakręcał kontrolę - dodaje pan Krzysztof.
Oto fragment nagrania:
"Dzisiaj będzie wniosek do sądu i prawo jazdy będzie zatrzymane. Koleżanka ma prawo jazdy? No to pojedzie".
Pan Krzysztof musiał przynieść prawo jazdy narzeczonej, ale w radiowozie zostawił aparat, który zarejestrował, jakie podejście do zatrzymywanych kierowców mieli policjanci:
" Co za, k..wa, burak?!... fiu fiu fiu... Skądś w ch..j kasy musi mieć, co?"
- Najbardziej uderza mnie język, którym posługiwali się ci policjanci. To jest język charakterystyczny dla bandziorów, przestępców, a nie stróżów prawa - mówi Marcin Barnowski, dziennikarz Głosu Pomorza.
Po całym zajściu pan Krzysztof z narzeczoną zgłosili się do Komendy Miejskiej Policji w Słupsku. Chcieli porozmawiać z przełożonym funkcjonariuszy, którzy zatrzymali panu Krzysztofowi prawo jazdy. Okazało się, że prawa jazdy nie ma a policjanci twierdzą, że nie zabrali dokumentu.
- Przyszedł po kilku minutach i powiedział, że dzwonił do tych policjantów i że im wierzy. Po prostu rozstrzygnął sprawę jakby zaocznie, bez przesłuchania policjantów, mnie czy świadka, z którym jechałem - opowiada pan Krzysztof, zatrzymany przez policjantów.
Pan Krzysztof, by odzyskać prawo jazdy postanowił skierować sprawę do prokuratury. Ta w Słupsku po przyjęciu jego zeznań - postanowiła wyłączyć się ze sprawy i przekazała ja do prokuratury w oddalonych o 10 kilometrów Chojnicach.
- Prokuratura rejonowa w Chojnicach wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Komendy Miejskiej Policji w Słupsku oraz w sprawie podżegania do udzielenia korzyści majątkowej - mówi Mieczysław Brunke z Prokuratury Rejonowej w Chojnicach.
- Stwierdziliśmy, że policjanci naruszyli zasady etyki policyjnej i za to ponieśli konsekwencje. Zostały z nimi przeprowadzone rozmowy dyscyplinujące. Policjanci ci nadal pracują, bo nie ma podstaw, żeby zostali odsunięci od dalszej służby. Mogę dodać, że wyciągnięto wobec nich konsekwencje finansowe - dodaje Jacek Bujarski z policji w Słupsku.*
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski
ltekielski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)