Wysterylizowali bez zgody?
Koszmar rodziny z niewielkiej wioski pod Poznaniem. Pani Violettcie tuż po porodzie odebrano córkę. Sąd uznał, że choć wychowała już troje dzieci, tym nie będzie się w stanie odpowiednio zająć. Kilka dni później okazało się, że w szpitalu w Szamotułach pani Violetta została wysterylizowana. Kobieta twierdzi, że nikt o zdanie jej nie pytał.
Pani Violetcie i panu Władysławowi kilka tygodni temu decyzją sądu odebrano córkę Różę. Tuż po porodzie. Dziewczynkę umieszczono w rodzinie zastępczej. Ta decyzja sądu wstrząsnęła rodziną i opinią publiczną. Kilka dni temu pani Violetta i pan Władysław przeżyli kolejny szok. Okazało się, że w szpitalu w Szamotułach pani Violetta została wysterylizowana.
- Pierwszy raz dowiedziałem się o tym z karty wypisu pani Violetty. Tam było zaznaczone, że ten zabieg był wykonany. Wtedy pani mecenas powiadomiła prokuraturę, bo to jest przestępstwo - mówi ksiądz Paweł Pawlicki, który pomaga rodzinie.
- Jeśli ktoś zamierza dokonać sterylizacji, bezwzględnie musi mieć pisemną zgodę kobiety. Jeśli dokonano tego wbrew woli pacjenta, to mamy do czynienia z poważnym przestępstwem - dodaje Przemysław Rosati, adwokat.
- Trudno mi to skomentować. Toczy się postępowanie wyjaśniające. Wiem, że zostali przesłuchani lekarze i sprawa jest wyjaśniana, wszystko jest w rękach prokuratora - mówi Michał Kudłaszyk, dyrektor szpitala w Szamotułach.
Panią Violettę i pana Władysława i ich trójkę dzieci odwiedziliśmy kilka tygodni temu. Mieszkają w Błotach Wielkich, małej wiosce niedaleko Poznania. Było to tuż po szokującej decyzji sądu o odebraniu im nowonarodzonego dziecka.
Zrozpaczeni rodzice nie mogli pogodzić się z decyzją Sądu Rejonowego w Szamotułach i postanowili odwołać się do Sądu Okręgowego w Poznaniu. Ten niestety kilkanaście dni temu postanowienie o odebraniu im córki i pozostawieniu w rodzinie zastępczej podtrzymał.
Pan Władysław i pani Violetta będą walczyć o odzyskanie dziecka i odszkodowanie za sterylizację kobiety. O całej tej sytuacji ojciec Róży, mówi jedno: To zamach na ich rodzinę.
- Najpierw dowiadujemy się, że rodzinie odebrano dziecko, matka została pozbawiona płodności, a później, że weterynaria zaczęła się interesować zwierzętami tej rodziny. Podobno są źle dokarmiane. No i jeszcze pola są źle uprawiane. Nie wiem, co to się dzieje - mówi ksiądz Paweł Pawlicki, który pomaga rodzinie.*
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk
(Telewizja Polsat)