Zarażał HIV, ucieka przed karą
18-latek, który świadomie zarażał HIV, wciąż ucieka przed policją. Tomasz Strączyński z Kielc został skazany na ponad dwa lata więzienia. Na odbycie kary czekał na wolności. Wtedy ślad po nim zaginął. Dotarliśmy do kolejnych oszukanych przez mężczyznę osób. Ich zdaniem zarażonych przez Strączyńskiego jest więcej, niż sądzi prokuratura.
Tomasz Strączyński urodził się w 1989 roku. Pochodzi z rozbitej rodziny, jest najstarszy z czwórki rodzeństwa. W Sądzie Okręgowym w Kielcach zastanawiają się nad wydaniem za nim listu gończego. W kwietniu został skazany na ponad dwa lata więzienia za to, że nie uprzedzał swoich partnerów seksualnych, że jest nosicielem wirusa HIV.
Po ogłoszeniu wyroku pod koniec kwietnia, sędzia Sądu Rejonowego w Kielcach stwierdziła, że Strączyńskiego należy zwolnić z aresztu. Miał na wolności czekać na wezwanie do więzienia. Sąd naprawił swój błąd. Jednak pismo do policji, która miała odstawić Strączyńskiego do aresztu, szło z sądu ponad tydzień. Choć oba budynki stoją po sąsiedzku. Strączyński rozpłynął się.
- Wiem, że Tomek był w Krakowie. Dwa lub trzy dni po swoim wyjściu z aresztu. Chciał się ze mną spotkać, ale ja nie chciałem. Nie po tym wszystkim co on zrobił - mówi Jacek K., były partner Tomasza Strączyńskiego.
- Sprawdzamy wszelkie miejsca, sygnały o ewentualnym miejscu pobytu tego mężczyzny. Na chwilę obecną nie udało nam się go zatrzymać. Nie mamy też potwierdzenia informacji, że mężczyzna ten opuścił teren Polski - informuje Zbigniew Pedrycz, p.o. rzecznika prasowego świętokrzyskiej policji.
Po naszym pierwszym materiale do redakcji zgłosili się kolejni znajomi Tomasza Strączyńskiego. Zenon K., który rok temu wynajmował mieszkanie Strączyńskiemu i jego ówczesnemu partnerowi Romanowi W. Również pan Roman zgodził się opowiedzieć nam historię swojej znajomości z Tomaszem Strączyńskim.
- Poznałem Tomasza na czacie. Powiedziałem mu, żeby przyjechał. Wiedziałem o jego trudnej sytuacji rodzinnej, że miał do czynienia z narkotykami. Po prostu patologia. Sprzedałem nawet drogi sprzęt, laptopa, żeby móc się z nim gdzieś wyprowadzić. On może udawał, że mnie kocha. Ja byłem zaślepiony - opowiada Roman W.
- Tomek był dla mnie najpierw w porządku chłopak, ale widać było po nim nerwowość i egoizm. Trzęsły mu się ręce. Widoczne kiedy nie brał narkotyków, nie ćpał, robił się strasznie nadpobudliwy - dodaje Zenon K., który wynajmował Tomaszowi Strączyńskiemu mieszkanie.
- Zawsze popełniając ryzykowne zachowania seksualne powinniśmy zdawać sobie sprawę z konsekwencji. Ludzie nie odnoszą ryzyka zakażenia HIV do własnej osoby. Nie zastanawiają się, jak poważne mogą być konsekwencje - mówi Anna Marzec-Bogusławska, dyrektor Krajowego Centrum ds. AIDS.
Tomasz Strączyński zakochał się w Adamie A., 15-latku, którego zaprosił do Warszawy jego partner. Przez pewien czas wszyscy mieszkali we wspólnym mieszkaniu. Wkrótce Strączyński i Adam A. wyjechali razem.
- Po prostu uciekli, okradając mnie przy okazji. Miałem trochę ciuchów, sprzętu, ale najbardziej to mnie wewnątrz zabolało - mówi Roman W.
- Mnie ukradł pamiątki rodzinne. Sygnet w kształcie węża jeszcze z czasów cara. Plus łańcuch ze złota dukatowego, szeroki, złoty - dodaje Zenon K.
Nasi informatorzy prowadzili swoje prywatne śledztwo w sprawie Tomasza Strączyńskiego. Ich zdaniem ten nosiciel wirusa HIV zaraził nie jedną osobę, jak utrzymuje prokuratura, a przynajmniej cztery.
- Tylko się nie ujawniły. Boją się, że będą miały problemy w pracy. Jest i dziewczyna zarażona. Ponieważ miał także układy z dziewczynami - mówi Zenon K.
Tomasz Strączyński zapadł się pod ziemię. Zrobi wszystko, żeby znowu nie trafić za kraty. Większość jego znajomych uważa, że wyjechał za granicę. Choć nie wszyscy.
- Jeżeli jest w kraju, to na pewno ukrywa się w Katowicach. Ma tam bardzo bliską przyjaciółkę, której policji nie udało się namówić do złożenia zeznań. To była najbliższa dla niego osoba, której ze wszystkiego się zwierzał - twierdzi Zenon K.*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)