Zrobili z niego złodzieja
Kierowca tira znalazł zaginioną naczepę pełną pralek. Natychmiast zawiadomił policję. Mężczyzna liczył na wdzięczność właściciela towaru. Niestety, firma spedycyjna z Cieszyna oskarżyła go o kradzież naczepy, bo ten śmiał upomnieć się o znaleźne.
Pan Marcin jest zawodowym kierowcą tira. Od 10 lat jeździ po całej Europie. W czerwcu tego roku na leśnym parkingu we Francji zobaczył stojącą samotnie naczepę na polskich numerach rejestracyjnych.
- Okazało się, że jest ona załadowana pralkami. Kiedyś woziłem taki ładunek, wiedziałem, że jest tam około 180 pralek. Postanowiłem zadzwonić do tej firmy, Odebrał spedytor i udzielił mi informacji, że taka naczepa jest poszukiwana od 3 tygodni. Powiadomiłem policję we Francji i w Polsce - opowiada Marcin Janik, kierowca tira.
Sprawą zajęła się francuska i polska policja. Pan Marcin, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, ruszył dalej w trasę. Jakież było jego ogromne zdziwienie, kiedy po kilku tygodniach zapukała do jego mieszkania w Czeladzi policja.
- Dowiedziałem się, że firma stawia mi oskarżenia o to, że ukradłem tę naczepę.
Nie tyle firma mnie oskarżała, co jej dyrektor - mówi pan Marcin.
- Z początkiem czerwca do naszej komendy zgłosił się właściciel firmy, który złożył zawiadomienie, że jakaś osoba próbuje wyłudzić od nich pieniądze w zamian za udzielenie informacji, gdzie znajduje się skradziona naczepa - informuje Ireneusz Brachaczek z Komendy Powiatowej Policji w Cieszynie.
- Byłem na zeznaniach na policji. Mówiłem, że ten pan do mnie dzwonił i przekazałem sprawę byłemu dyrektorowi. Zeznałem, że nie wydawało mi się, żeby ten pan miał coś wspólnego z kradzieżą tej naczepy. Moja opinia jest taka, że ten pan jest kierowcą, który chciał po prostu przekazać informację policji, ale dyrektor zadecydował inaczej - mówi spedytor firmy.
Prawdopodobnie pan Marcin nie miałby problemów gdyby nie upomniał się o znaleźne. Według polskiego prawa przysługuje mu 10 procent wartości znalezionego towaru. Nowy dyrektor firmy nie zamierza zająć się sprawą.
- Ten mężczyzna szczegółowo wyjaśnił, jak cała sytuacja wyglądała. W ocenie policjanta prowadzącego i nadzorującego prokuratora nie doszło do popełnienia jakiegokolwiek przestępstwa, dlatego sprawa została umorzona - informuje policjant.
- Takie zachowanie firmy spedycyjnej jest nieuprawnione. Jest to rzucanie fałszywych oskarżeń. Firmie grozi odpowiedzialność karna za składanie fałszywych oświadczeń czy też oskarżeń - mówi Iwona Kusio-Szalak, radca prawny.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych, Iza Kondracka
mfrydrych@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)