Dobrze mieć sąsiada?

Dobrze mieć sąsiada?

Straszy nożem i siekierą, rysuje karoserie samochodów i przebija opony - skarżą się na swoją sąsiadkę mieszkańcy kamienicy przy ulicy Morawa w Katowicach. Kiedyś przyłapali Jolantę L., jak w nocy zakradała się do samochodów. Twarz wysmarowaną miała na czarno, a w torebce nóż i siekierę.

Mieszkańcy kamienicy w Katowicach nie pamiętają już, kiedy był tam spokój. Historię swojego domu dzielą na czas przed wprowadzeniem się Jolanty L. oraz po tym fakcie.

- Boję się wchodzić do klatki schodowej, bo ona może stać za drzwiami z nożem albo siekierą. Kiedyś dzwoniliśmy o godzinie drugiej w nocy na policję. Usłyszeliśmy, że nic nie szkodzi, że ktoś wrzeszczy o drugiej w nocy - mówi Ewelina Kapitańska, mieszkanka kamienicy przy ulicy Morawa w Katowicach.

- Obrzucała mi śmieciami drzwi - dodaje Stefania Adamek, mieszkanka kamienicy.

Pod koniec marca ktoś porysował karoserie sześciu samochodów, które parkowały na podwórzu. Przebito też wszystkie opony. Sprawca nie oszczędził nawet samochodów gości. Podejrzenie padło na sąsiadkę z pierwszego piętra - Jolantę L.

- Najpierw przebiła opony sąsiadowi. Było 2-3 dni spokoju. Potem przebiła mi, a koledze porysowała jeszcze auto. Koszt pomalowania auta to około 3,5 tys. zł - opowiada Edward Kocimski, mieszkaniec kamienicy.

- Było ewidentnie widać na śniegu damskie obuwie. To było w biały dzień. Policja kazała zabezpieczyć te ślady. Zabezpieczyliśmy ślady, zrobiliśmy zdjęcia - mówi Ewelina Kapitańska, mieszkanka kamienicy.

Udało nam się dotrzeć do kłopotliwej lokatorki Jolanty L. Ta jednak nie chciała rozmawiać przed kamerą.

19 kwietnia na działce w pobliżu kamienicy odbywało się urodzinowe przyjęcie pod gołym niebem. Uczestnicy grilla dostrzegli o godzinie drugiej w nocy postać, która skradała się do stojącego nieopodal samochodu. Okazało się, że była to Jolanta L.

- Miała węglem albo jakąś maścią do butów wysmarowaną całą twarz .Czarne ręce, czarny golf, czarną chustkę na głowie, czarne spodnie. Tylko torbę miała białą, a w niej nóż i siekierę - opowiada Ewelina Kapitańska.

- Policjanci zapytali panią Jolantę L., co ona wyprawia. Powiedziała, że absolutnie nic nie robi. Oświadczyła również, że nie miała żadnego zamiaru, jeżeli chodzi o te przedmioty, które posiadała przy sobie. Chciała je odnieść do własnej komórki. Policjanci zabrali jej te przedmioty i przewieźli do szpitala - informuje Michał Gruszczyński z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach.

Właścicielka kamienicy poprosiła pracowników ośrodka pomocy społecznej w Katowicach o pomoc psychologiczną dla swojej lokatorki.

- Pracownik socjalny próbował nawiązać kontakt z panią. Niestety, pani mu nie otworzyła drzwi - mówi Lidia Koch z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Katowicach. *

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)