Płaszcz u Jana Rokity

Płaszcz u Jana Rokity

Nelly i Jan Rokita opowiadają o incydencie w samolocie Lufthansy. W lutym po awanturze z załogą Jan Rokita opuścił pokład w kajdankach. Noc spędził na komisariacie. W wywiadzie udzielonym Interwencji Nelly i Jan Rokita ujawniają prawdę o tym wydarzeniu.

Jan Maria Rokita (JMR): Nie sformułowano oskarżenia! Nie! Nawet nie mówiono, że "złamał pan przepis"!

Łukasz Kurtz (ŁK): Personel ma zawsze rację. Punkt drugi - patrz punkt pierwszy?

JMR: Nic! Po prostu - "ma pan wyjść"!

* * *

Nelly Rokita (NR): Zapytałam stewardessę, co jest powodem. Ona na to - "o tym dowiemy się później". Ona nawet nie podała swojego nazwiska!

* * *

JMR: To że się tak zachowałem, to jest istota mojego charakteru! Gdybym tak się nie zachował, musiałbym być kompletnie kimś innym

INCYDENT

ŁK: Jak ten cały incydent przebiegał?

NR: To była wielka niespodzianka. Po prostu mieliśmy świetny nastrój wracając z Wenecji. Jak każdy normalny człowiek ma zakupy, dobre wrażenia i uśmiech na twarzy. Naprzeciwko mnie stała stewardessa, która miała nienajlepszy nastrój.

JMR: Stewardessie nie spodobało się, gdzie leżą nasze płaszcze. Zaczęła je dość agresywnie niszczyć, a leżały sobie spokojnie na krześle...

NR: I przyszła stewardessa, która rzuciła mi na kolana pogniecione nasze kapelusze. Mój płaszcz, który był z czystego kaszmiru, zaczęła wpychać do schowka, gdzie prawie nie było miejsca, co mnie już zbulwersowało...

JMR: No więc ja zmieniłem miejsce tych płaszczy, a ona uznała, że jest to tak daleko idące naruszenie bezpieczeństwa lotów na liniach lotniczych Lufthansa, że powinienem wyjść z samolotu... Północ. Monachium. Wykupiony lot do Krakowa. Samolot spóźniony. Żadnych innych środków komunikacji.

NR: Jaś odmówił wyjścia z samolotu. Ja to przekazałam jej też. Po pierwsze jest noc...

JMR: Ja odmówiłem, dopóki nie podadzą przyczyn. Nie było absolutnie żadnej rozmowy!

NAGRANIE Z SAMOLOTU

ŁK: Pani Janie, wspominając o grotesce, nie sposób uciec od nagrania. ( ŁK puszcza z telefonu nagranie głosu JRM krzyczącego "Ratuuunkuu, Niemcy mnie biiiijąą" na pokładzie samolotu Lufthansy)

JMR: Taak... Potężna siła popkultury przerobiła tą sytuację...

ŁK: Ale to nie jest troszeczkę groteskowa sytuacja? Czy oddaje horror tamtych okoliczności?

JMR: Ja powiem Panu o jednej rzeczy - Mnie nigdy w życiu nie pobiła moja matka. Nigdy nie pobił mnie mój ojciec. Nigdy nie pobiła mnie bezpieka komunistyczna. Nigdy nie pobił mnie żaden kumpel. Wie pan, kto mnie pobił pierwszy raz w życiu, w wieku 50 lat? -Niemiecka policja.

- Dla mnie to była tak szokująca historia, że mnie ktoś bije bez powodu i że jest to niemiecka policja, że chyba rzeczywiście trochę zgłupiałem w tej sytuacji.

ŁK: Czy pana rzeczywiście nerwy poniosły - Czy to jest sytuacja, która przypomina jakiś teatrzyk?

JMR: Moje zachowania wobec policji zawsze od głębokich lat stanu wojennego regulowały pewne przepisy, które ja miałem bardzo mocno zakodowane w głowie i mam do dzisiaj, zawarte w wydanej przez podziemną Solidarność broszurce "Obywatel a Służba Bezpieczeństwa". Tam było napisane: pamiętaj - twój podstawowy błąd - jeśli policja cię bije, a ty nie krzyczysz. Niezależnie, jak to jest dziś popkulturowo zabawne, to ja się pewnie będę tak zachowywał do końca życia. Tak jestem zaprogramowany: jak policja bije, będę krzyczał. Zawsze!

O GODNOŚCI

JMR: Mamy w życiu do ochrony bardzo niewiele rzeczy, które są naprawdę ważne. Tą rzeczą, którą musimy chronić, na co dzień, jest nasze poczucie własnej godności. Cały świat może przepaść, ale naszą godność musimy jakoś ochronić. Gdybym w to nie wierzył, byłbym kimś innym!

ŁK: Czy następnym razem państwo zachowaliby się w ten sam sposób? Czy po tym doświadczeniu byłaby jednak jakaś korekta państwa w zachowaniu?

JMR: Nie możemy pozwolić na to, żeby zrobić z siebie pariasów jakiś stewardess, kapitanów, policjantów. To jest wykluczone! Poczucie godności jest najważniejsze w życiu ludzkim.

ŁK: Pani też ma podobne zdanie?

NR: Na pewno nie zaczynałabym żadnej rozmowy ze stewardesą, jestem bardzo ostrożna po tym incydencie. Staram się być jeszcze milsza, bo uważam, że taka stewardesa rządzi i muszę się podporządkować jej nastrojowi...

JMR: Ależ Nelly! Nie wolno nam, jako ludziom publicznym, namawiać tych, którzy mogą nas słuchać i oglądać do tego, by zachowywali się wbrew własnemu poczuciu godności! Naszym obowiązkiem, jako ludzi, którzy mają znane twarze, jest mówić wszystkim Państwu: wszędzie trzeba się zachowywać godnie! I nie dawać sobie chodzić po głowie! To należy do istoty polskości! Koniec.

JAN POPKULTURALNY

JMR: Czasami idę ulicą w Krakowie i podchmielony pijaczek: "Niemcy mnie biją! Niemcy mnie biją" - krzyczy za mną. Więc takie przypadki też się zdarzają. (uśmiech) Uroki podkultury. A podkulturę lubię. *

* skrót materiału

Reporter: Łukasz Kurtz

lkurtz@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)