Pracodawca zniknął
Bez wypłat, świadectw pracy i prawa do zasiłku. Pracownicy firmy Unitechnika z Płocka od listopada nie otrzymali pensji. Ich pracodawca najpierw przestał płacić, a później zniknął. Ludzie zostali bez środków do życia. Ponieważ nie mają świadectw pracy, nie dostaną zasiłku dla bezrobotnych.
- Po właścicielu pozostało niesprzątnięte biurko, parę komputerów i szafy z dokumentami. Jakby ktoś wyszedł na chwilę na zakupy i miałby wrócić. Nie wrócił już ponad trzy miesiące - mówi Andrzej Jędra, pracownik firmy Wektora, która wynajmowała magazyny Unitechnice.
Ponad 20 pracowników płockiej firmy Unitechnika pozostało bez pracodawcy - Andrzeja P. Właściciel firmy wziął nogi za pas i 15 lutego zniknął. Po rocznym istnieniu firmy. Właściciel nie tylko nie wypłacał ludziom wynagrodzenia od października, nie opłacał żadnych składek, ale także ich nie zwolnił.
- W listopadzie nie dostaliśmy pensji za październik - mówi Jan Szymborski, były pracownik.
- Obiecywał że będzie płacił, że ma jakiegoś inwestora ze Stanów Zjednoczonych, który miał wnieść pieniądze do firmy. Czekaliśmy aż sytuacja się unormuje, a on uciekł - dodaje Paweł Łupiński, były pracownik.
Niektórzy pracownicy chcieli się zarejestrować w urzędzie pracy jako bezrobotni. I tu kolejne zaskoczenie. Okazało się, że nie mogą. Co więcej, nie mają też prawa do zasiłku, ani prawa do odbywania szkoleń finansowanych w dużej części przez urząd pracy.
- Okazało się, że nie mamy świadectw pracy. Jestem spawaczem, nasze certyfikaty, uprawnienia, wszystko zostało w dawnej firmie - mówi Jan Filant, były pracownik.
- Żeby można było mówić o przyznaniu zasiłku dla bezrobotnych musimy mieć jednoznaczny moment przerwania stosunku pracy - informuje Katarzyna Kęsicka, dyrektorka Urzędu Pracy w Płocku.
Interweniowaliśmy w Urzędzie Pracy w Płocku. Chcieliśmy, aby pracownicy, choć nie mają świadectw pracy, mogli odbyć szkolenia.
- Jeżeli nasz prawnik uzna, że oni rzeczywiście są w okresie wypowiedzenia, bądź przerwali stosunek pracy w związku z upadłością firmy, to będziemy mogli skierować ich na szkolenia bez czekania na wyrok sądu - zapowiedziała Katarzyna Kęsicka, dyrektorka Urzędu Pracy w Płocku.
Niektórzy z firmy zdążyli się zwolnić wcześniej, już w grudniu. Oni znaleźli pracę. Choć nie mają wypłat za trzy miesiące, to mają przynajmniej świadectwa pracy.
- Mam kredyty i musiałem się z tego jakoś wywiązać. Bank nie czeka na to, aż pracodawca się wypłaci. Zostawiłem tę pracę mimo tego, że nie zostało zapłacone wynagrodzenie, odszedłem na własną prośbę - opowiada Zenon Krakowski, były pracownik firmy.
- Mam wyrok sądu, określono w nim sumę pieniężną z natychmiastowym wypłaceniem. To jest prawie dwadzieścia tysięcy złotych. Tylko nie ma komu tych pieniędzy wypłacić - mówi Jan Filant, były pracownik.
Od kilkunastu do prawie dwudziestu tysięcy złotych Unitechnika, a właściwie Andrzej P. jest winien każdemu pracownikowi. Nie wiadomo, co dzieje się z właścicielem firmy, prawdopodobnie wyjechał. Nikt nie jest w stanie do niego dotrzeć: ani sąd, ani pracownicy, ani firma, która wynajmowała właścicielowi pomieszczenia. Telefony Andrzeja P. milczą.*
* skrót materiału
Reporter: Anna Jurek
ajurek@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)