"Pracowita" pani wójt

"Pracowita" pani wójt

Wójt Starego Dzikowa przyznała sobie dwie nagrody jubileuszowe w ciągu zaledwie trzech lat. Aby je dostać, Aniela H. dołożyła sobie do stażu pracy 9 lat. To okres, jaki rzekomo przepracowała w gospodarstwie swoich rodziców, choć w tym czasie uczyła się na drugim końcu Polski. Pani wójt na nagrodach zarobiła 9,5 tys. zł. Sprawę bada teraz prokuratura.

Aniela H., wójt gminy Stary Dzików. Rocznik pięćdziesiąty piąty. Pani wójt twierdzi, że ma na swoim koncie prawie czterdzieści lat pracy zawodowej. Zdaniem prokuratury wójt nie wypracowała aż tak wielu lat. 

- Aniela H. została oskarżona przez prokuraturę rejonową w Lubaczowie o dwukrotne posłużenie się dokumentami poświadczającymi nieprawdę w celu wyłudzenia nienależnych nagród jubileuszowych. Chodzi o doliczenie okresu pracy w gospodarstwach rodziców i teściów od 1971 roku do 1980 roku włącznie - mówi Marta Pętkowska z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.

W 1998 roku Aniela H. była dyrektorem szkoły podstawowej w Starym Dzikowie. Wtedy właśnie okazało się, że po dodaniu czterech lat pracy pani Aniela może otrzymać nagrodę jubileuszową w wysokości nie 75 a 100 procent poborów. Czyli prawie trzy i pół tysiąca złotych. Od połowy lat 70-tych miała więc pracować w gospodarstwie teściów.

- Miała pełną świadomość, że te okresy nie powinny zaliczyć się do stażu pracowniczego. Działała w celu uzyskania korzyści majątkowej i taką korzyść otrzymała po wprowadzeniu pracodawcy w błąd - mówi Marta Pętkowska z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.

- Ona u teściów nigdy nie mieszkała. Pamiętam, że zawsze mieszkała w akademiku - twierdzi Stanisław Bednarz, mieszkaniec gminy Stary Dzików.

W 2000 roku Aniela H. przypomniała sobie jeszcze, że na początku lat 70-tych również ciężko pracowała: przez pięć lat w gospodarstwie swoich rodziców. To nic, że była wtedy uczennicą technikum i mieszkała w internacie na drugim końcu Polski, aż pod Szczecinem. Odzyskanie pamięci dało pani wójt w 2001 roku prawie sześć tysięcy premii jubileuszowej.

- Przepisy wyraźnie o tym mówią, że jeżeli ktoś mieszka w akademiku bądź w bursie szkolnej, nie może okresu pobierania nauki zaliczyć jako okresu wykonywania pracy w gospodarstwie rodzinnym - informuje Marta Pętkowska z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.

- Ja w oświadczeniu nie pisałam, ile dni w roku pracowałam. Niczego nie wymyśliłam. Oświadczenie i zeznania świadków są po prostu złożone w tamtym czasie - mówi Aniela H., wójt Starego Dzikowa.

O wątpliwych latach ciężkiej pracy pani wójt chcemy porozmawiać z radnymi gminy Stary Dzików. Ci nie chcą wystąpić przed kamerą. Również dyrektorka szkoły podstawowej, którą kiedyś kierowała pani wójt jest bardzo ostrożna w ferowaniu wyroków.

- Nie sądzę, żeby pani H. była winna. Jeżeli przyznano jej nagrodę, to chyba na jakiejś podstawie - mówi Kazimiera Tracz, dyrektor szkoły podstawowej w Starym Dzikowie.

Za fałszerstwo Anieli H. grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Zdania wsi na temat pani wójt są podzielone. Część mieszkańców uważa, że w Polsce każdy nagina prawo w zależności od potrzeb. Dlaczego więc "uwzięliśmy się" na wójt Starego Dzikowa?

- Myślę, że to, że wszyscy robią źle, nie może być argumentem dla nikogo, a już na pewno dla nauczyciela i wójta. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby osoba wykształcona, nauczycielka, nie wiedziała, że nie wolno podawać nieprawdy w dokumentach - podsumowuje Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego. *

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)