Urząd wysłał ich do Hiszpanii, pracy nie było

Urząd wysłał ich do Hiszpanii, pracy nie było

Urząd Pracy w Toruniu wysłał grupę Polek do Hiszpanii do pracy na plantacjach truskawek. Obiecywał pewne i wysokie zarobki. Na miejscu okazało się jednak, że pracy dla kobiet nie ma i nikt nie spodziewa się nawet ich przyjazdu! Polki koczowały na plantacji w skandalicznych warunkach. Powrót do kraju musiały zorganizować sobie same.

Przed kilkoma miesiącami Wojewódzki Urząd Pracy w Toruniu rozpoczął nabór pań, które chciałyby wyjechać do pracy na plantacjach truskawek w Hiszpanii. Dla osób w trudnej sytuacji materialnej warunki oferowane przez hiszpańskich pracodawców miały być szansą na podreperowanie domowych budżetów. Ale pierwsze, co zauważyły wysłane do pracy Polki, to fatalne warunki mieszkaniowe na plantacji.

- Była pleśń, były myszy i prawdopodobnie, gdyby się ciepło zrobiło, pojawiłyby się karaluchy - opowiada Grażyna Kaźmierczak, która wyjechała do pracy w Hiszpanii.

- Nasze pokoje były oddzielone blachą falistą. Spaliśmy na piętrowych łóżkach. Było straszenie brudno - dodaje Ewa Buchelt, która wyjechała do pracy w Hiszpanii.

Przygotowania do wyjazdu zorganizowanego przez Wojewódzki Urząd Pracy w Toruniu trwały kilka miesięcy, ale już na miejscu okazało się, że hiszpański pracodawca nie dość, że nie miał dla Polek pracy, to był jeszcze zaskoczony, że przyjedzie do niego zorganizowana grupa z Polski.

- Okazało się, że poinformowali go, że jadą Polki dopiero we wtorek, po południu. Wtedy byłyśmy już przy granicy z Hiszpanią. On był w szoku, nie spodziewał się, że jeszcze jacykolwiek Polacy przyjadą do pracy - mówi Grażyna Kaźmierczak.

- Po pierwszym dniu okazało się, że Hiszpan raczej nas nie chciał, było nas za dużo do pracy - dodaje Ewa Buchelt.

Przez kolejne tygodnie kobiety musiały wegetować w garażu, w którym zakwaterował je hiszpański plantator. Na początku próbowały same znaleźć sobie zajęcie, by nie stracić pieniędzy, które musiały przeznaczyć na wyjazd.

- Chodziłyśmy z koleżanką po 4-5 kilometrów na różne plantacje i pytałyśmy o jakąkolwiek pracę, żeby mieć na wyjazd do domu. Niestety, nie znalazłyśmy jej - mówi Ewa Buchelt.

Zmaganie się z trudami każdego dnia byłoby łatwiejsze, gdyby wysłane do Hiszpanii Polki nie musiały same zabiegać o to, by powrócić do kraju. Jak się okazało, urzędnicy z toruńskiego pośredniaka, choć wiedzieli o tym, co zastały w Hiszpanii wysłane tam kobiety, pozostawili je same sobie.

- Mąż dzwonił do urzędu pracy i pytał o autokar. Urząd pracy odesłał go do Szczecina, do przewoźnika. Szczecin dał mu numer do przewoźnika, który mieszka w Hiszpanii. Do niego już sama dzwoniłam - opowiada Ewa Buchelt.

- W bardzo krótkim czasie pomogliśmy. Wszystkie osoby, które się do nas zgłosiły w ciągu dwóch- trzech dni miały zorganizowany wyjazd - twierdzi Elżbieta Kotkiewicz z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Toruniu. *

* skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)