Uwięziony przez spółdzielnię
Życie 44-letniego Roberta Bartnickiego ogranicza się do czterech ścian mieszkania. Mężczyzna nie mówi, nie chodzi, nie potrafi samodzielnie jeść. A wszystko przez wypadek samochodowy, do którego doszło sześć lat temu. Od tego czasu mężczyzna uwięziony jest w swoim mieszkaniu. Mógłby je opuścić za pomocą windy. Niestety, jej budowę blokuje spółdzielnia.
- Doznał ciężkiego urazu wielonarządowego, szczególnie czaszkowo-mózgowego. Był w bardzo ciężkim stanie. Dzięki nadzwyczajnym staraniom rodziny, jego stan nie ulega pogorszeniu, ale systematycznej minimalnej poprawie - tłumaczy prof. Zbiniew Stelmasiak, kierownik katedry i kliniki neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Kolejnym krokiem w rehabilitacji pana Roberta powinno być przebywanie na powietrzu. Niestety, jest to niemożliwe.
- Problemem jest 9 stopni, które dzielą nas od parteru. Trzeba byłoby syna znosić, a my fizycznie nie dalibyśmy rady - mówią rodzice pana Roberta.
Dlatego państwo Bartniccy złożyli wniosek o dofinansowanie instalacji windy, która rozwiązałaby ich problem. Zaproponowali, aby taka winda została zamontowana przy ich balkonie.
- Miejsce wskazane przez wnioskodawców zostało przez pracowników zaopiniowane pozytywnie, zatwierdził je również nadzór budowlany w starostwie w Puławach - informuje Małgorzata Suszek-Zawadzka, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Puławach.
Radość państwa Bartnickich trwała jednak krótko. Dostali bowiem ze spółdzielni mieszkaniowej pismo zawiadamiające, że zarząd na zamontowanie windy w tej lokalizacji się nie zgadza.
- Członkowie naszej maleńkiej spółdzielni stwierdzili, że winda będzie zagrożeniem dla mieszkańców. Nie wiem dlaczego. Taka sama winda pracuje kilka ulic dalej i nikomu nie zagraża. Potem wyszły inne problemy, m.in. że uzurpujemy sobie prawo do gruntu, na którym ta winda ma stać - opowiada Barbara Bartnicka, matka Roberta.
Decyzja zarządu jest tym bardziej zadziwiająca, że cała spółdzielnia mieszkaniowa "Standard" w Puławach, której członkami są państwo Bartniccy, to piętnaście mieszkań w jednym bloku. Tam wszyscy się znają.
- Bardzo mnie to dziwi, bo sami mają dzieci. Nie wiem, czy nie chcą, czy nie potrafią sobie zadać pytania: jak ja bym się czuł, gdyby to dotyczyło mojego dziecka? - zastanawia się Barbara Bartnicka, matka Roberta.
Trwa wymiana pism między rodzicami niepełnosprawnego Roberta a spółdzielnią. Wkrótce może się jednak okazać, że pieniądze na windę przepadną.
- Jeśli Robert nie skorzysta z tych pieniędzy, to znajdzie się ktoś inny, kto też jest w potrzebie. Czas na realizację budowy tej windy wyznaczono do końca czerwca tego roku - informuje Andrzej Bartnicki, ojciec Roberta.
Długo staraliśmy się o rozmowę z przedstawicielem spółdzielni mieszkaniowej "Standard". W końcu prezes zgodził się wystąpić przed naszą kamerą.
- Należy podkreślić, że wybór lokalizacji odbył się z pominięciem władz statutowych właściciela nieruchomości, czyli spółdzielni - mówi Tadeusz Pazur, prezes spółdzielni mieszkaniowej Standard w Puławach.
Po naszej interwencji prezes obiecał, że zarząd spółdzielni jeszcze raz przedyskutuje wszystkie możliwości zamontowania windy. A pan Robert Bartnicki czeka.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)