Wyburzą nowe bloki

Wyburzą nowe bloki

Dramat 150 rodzin. Nowe bloki, w których ludzie kupili mieszkania, mają zostać wyburzone. Tak zdecydował wrocławski Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Powód? W dwóch klatkach na Osiedlu Piastowskim nie ma wind, a zdaniem inspektora powinny. Developer twierdzi, że budował zgodnie z prawem.

Kiedy w październiku 2007 roku potencjalni mieszkańcy wrocławskiego Osiedla Piastowskiego przekraczali progi swoich przyszłych mieszkań, wierzyli, że od posiadania własnego "m" dzieli ich tylko krok. W ciągu trzech miesięcy mieli wykończyć swe mieszkania. A potem otrzymać akty notarialne i stać się ich prawowitymi właścicielami. 

Problemy pojawiły się po wykończeniu mieszkań, w styczniu 2008 roku. Deweloper wystąpił do nadzoru budowlanego o zgodę na użytkowanie budynków. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego nieoczekiwanie stwierdził, że w blokach nie można mieszkać, bo w dwóch klatkach schodowych nie ma wind, a jego zdaniem powinny być.

- Decyzja była dla mnie absolutnym zaskoczeniem. Wybudowaliśmy bloki zgodnie z pozwoleniem na budowę i zgodnie z zatwierdzonym projektem. Nie wprowadziliśmy żadnych odstępstw w zakresie dostępności do wind - mówi Mirosław Kujawski, dyrektor generalny dewelopera.

Walka dewelopera z nadzorem rozpoczęła się. Jej przebieg w opinii obu stron znacznie się od siebie różni. Powiatowy Inspektor i deweloper wzajemnie się obwiniają.

- Była szansa na poprawienie tego projektu w postępowaniu naprawczym. Ta szansa mogła przynieść pozytywny skutek pod warunkiem tego, że inwestor takie działania by podjął. W tym przypadku stało się inaczej - twierdzi Marek Adamowicz, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego we Wrocławiu.

- Zostaliśmy wezwani do złożenia projektu zamiennego i taki projekt złożyliśmy. Zawsze odpowiadaliśmy w terminie wyznaczonym przez urząd, uzupełnialiśmy braki. Gotowy projekt złożyliśmy na początku grudnia ubiegłego roku.

Konflikt miedzy deweloperem i nadzorem budowlanym trwał półtora roku. Nikt jednak nie spodziewał się tak dramatycznego finału. Miesiąc temu wrocławski inspektor nadzoru budowlanego wydał nakaz rozbiórki dwóch nowych spornych bloków.

- To jest rzecz bez precedensu, wcale niechciana przez nadzór budowlany, ale są sytuacje, w których już nie ma żadnego innego wyjścia - twierdzi Marek Adamowicz, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego we Wrocławiu.

- Ta decyzja wchodzi w konflikt z prawem do realizacji inwestycji, którą nabył deweloper w momencie, kiedy uzyskał pozwolenie na budowę - mówi Jacek Miller, rzeczoznawca budowlany.

- Decyzja o wyburzeniu tych budynków, to koszt dla wszystkich mieszkańców rzędu 150-200 mln zł - mówi pan Grzegorz, przyszły mieszkaniec osiedla.

Deweloper twierdzi, że zaproponowane przez niego rozwiązanie jest zgodne z prawem budowlanym. Tym bardziej, że kilka lat temu na sąsiednim osiedlu wybudował identyczny budynek - bez wind w dwóch klatkach.

Przyszli mieszkańcy feralnych bloków nie poddają się. Razem z deweloperem złożyli odwołanie od decyzji o rozbiórce. Czekając na rozstrzygnięcie, walczą o prawo do zakupionych mieszkań. Jak mówią, w tym momencie ostatnią deską ratunku jest dla nich miejski wydział architektury.

- Traktujemy ten przypadek jako przypadek skomplikowany, nie rutynowy, tylko skomplikowany. Dlatego postanowiliśmy przeprowadzić postępowanie wyjaśniające. W tej chwili ono trwa - mówi Piotr Fokczyński, dyrektor Wydziału Architektury i Budownictwa Urzędu Miasta Wrocławia. *

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)