Awantura o znak drogowy

Awantura o znak drogowy

W dom państwa Tomaszewskich w ciągu kilku miesięcy uderzyło 6 samochodów! Starsze małżeństwo prosiło urzędników o interwencję. Niestety, bezskutecznie. O sprawie dowiedział się Grzegorz Gorczyca, prezes chełmskiego automobilklubu. Mężczyzna na niebezpiecznym zakręcie postawił znak ograniczający prędkość. Teraz za swój czyn stanie przed sądem.

Grzegorz Gorczyca jest prezesem chełmskiego Automobilklubu. Grożą mu poważne konsekwencje tylko dlatego, że pomógł starszemu małżeństwu ze wsi Siennica Królewska Duża. W ich dom stojący przy zakręcie ruchliwej drogi w przeciągu kilku miesięcy uderzyło aż sześć samochodów, które wypadły z drogi.

Państwo Tomaszewscy kilkanaście razy prosili osobiście i pisemnie dyrektora Zarządu Dróg Powiatowych w Krasnymstawie o interwencję. Bezskutecznie. Ciekawostką jest fakt, że ów dyrektor doskonale znał sprawę, bo mieszka raptem trzy domy dalej od feralnego zakrętu.

O sprawie dowiedział się szef automobilklubu chełmskiego. Nie mógł zrozumieć, że na tak niebezpiecznym zakręcie obowiązuje ograniczenie prędkości tylko do 90 kilometrów na godzinę. Kupił znak drogowy ograniczający prędkość do 70 kilometrów i we wrześniu ubiegłego roku wkopał go przed niebezpiecznym skrętem. Zawiadomił o tym wydarzeniu lokalne media.

- To był happening, który miał przypomnieć osobom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo dróg o ich obowiązkach - mówi Grzegorz Gorczyca.

Wracający do domu dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych zobaczył znak. Kazał natychmiast go usunąć i postawić inny, ograniczający prędkość do 60 kilometrów na godzinę. Następnie powiadomił policję. Co ciekawe, funkcjonariusze wiedzieli o tych wypadkach i niebezpiecznym zakręcie, ale sami nie wnioskowali o ograniczenie prędkości w tamtym miejscu. Policja po krótkim dochodzeniu oddała sprawę do sądu. Za nielegalne postawienie znaku mężczyźnie grozi nawet kara więzienia. Grzegorz Gorczyca od kilku miesięcy usiłuje udowodnić, że działał w obronie zdrowia i życia ludzkiego.

- Sprawa wydaje się być absurdalna. Ściganie człowieka za ten czyn jest nieuzasadnione - mówi Maciej Bernatt z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Po nagłośnieniu tej sprawy starosta, aby poprawić bezpieczeństwo, nakazał dodatkowo zamontować przed domem państwa Tomaszewskich bariery ochronne. *

* skrót materiału Reporter: Artur Borzęcki aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)