Jak działa komornik?

Jak działa komornik?

Państwo Drężkowie stracili gospodarstwo warte ponad milion złotych. Wszystko przez 8 tys. zł kredytu zaciągniętego w banku. Rodzina nie była w stanie go spłacić, więc bank przekazał sprawę komornikowi. Dariusz K. sprzedał posiadłość na licytacji za zaledwie 50 tys. zł! Jak to możliwe?

W domu państwa Drężków mieszkają trzy pokolenia rodziny. 15 osób w każdej chwili może znaleźć się na ulicy, bo ich gospodarstwo, warte ponad milion złotych, zostało zlicytowane za 50 tys. zł. W 1998 roku rodzice pana Krzysztofa wzięli kredyt na samochód - 8 tys. zł. Jak sami przyznają, nie spłacali go regularnie, bo wpadli w poważne tarapaty finansowe. Bank przekazał sprawę do komornika. Na początku 2007 roku Drężkowie otrzymali zawiadomienie o planowanej licytacji ich gospodarstwa.  

- Zacząłem negocjacje z bankiem, chciałem przejąć dług rodziców. Tydzień przed licytacją dostałem wiadomość, że ugoda doszła do skutku - opowiada Krzysztof Drężek, którego rodzicom zlicytowano dom. Drężkowie odetchnęli z ulgą. Tymczasem kilka dni później ich gospodarstwo zostało zlicytowane. Dlaczego? Ponieważ wniosek z banku o wstrzymanie egzekucji dotarł do komornika dwa dni po licytacji.

- Pismo doszło po licytacji, ale przed przybiciem i gdyby dotarło do sędziego na czas, to nie powinno dojść do przybicia - mówi Lech Obara, pełnomocnik rodziny Drężków.

Ale pismo z banku do sędziego nie dotarło. Gospodarstwo Drężków warte ponad milion złotych zostało sprzedane. Szczęśliwy nabywca kupił je za jedyne 50 tys. zł. Na tyle wycenił je powołany przez komornika rzeczoznawca.

- On to wycenił jako ziemię rolną, niezabudowaną, a tu jest pół hektara zabudowanego terenu. Później przyznał, że zrobił to zza biurka - mówi Krzysztof Drężek, którego rodzicom zlicytowano dom. Licytacja majątku Drężków to jedna z wielu kontrowersyjnych spraw prowadzonych przez komornika Dariusza K. i rzeczoznawcę Waldemara S. Dotarliśmy do innych osób, których domy zostały sprzedane po znacznie zaniżonej wartości.

- Nasz dom oszacowano na 280 tys. zł, a sprzedano za 210 tys. zł. Nowy nabywca w listopadzie już w pierwszej wersji wycenił go na 1 mln 600 tys. zł - opowiada Anna Brzuzy, której zlicytowano dom.

- Posiadłość moim zdaniem warta była 400 tys. zł, a sprzedano ją za 180 tys. zł. Uważam, że komornik i osoby, które z nim współpracowały, prędzej czy później poniosą karę za swoje działania - dodaje Marek Jankiewicz, któremu zlicytowano dom. Próbowaliśmy porozmawiać z biegłym rzeczoznawcą i komornikiem. Waldemar S. w ogóle nie chciał się z nami spotkać, a Dariusz K. na widok kamery uciekł. Być może dlatego, że oficjalnie pracować nie może, bo jest zawieszony, a my zastaliśmy go w kancelarii. Drężkowie są zrozpaczeni. Z dnia na dzień stracili wszystko. Cały czas mają nadzieję, że uda im się odzyskać gospodarstwo, ale szanse na to są znikome.

- Nieruchomość nigdy nie wróci, gdy jest sprzedana w licytacji, chyba że byśmy udowodnili, że jej nabywca był w zmowie z komornikiem, ale to jest bardzo trudne. Zostają tylko roszczenia przeciwko komornikowi, rzeczoznawcy, skarbowi państwa. Czyli w sumie za te nieprawidłowości zapłacą podatnicy - podsumowuje Lech Obara, pełnomocnik rodziny Drężków. *

* skrót materiału

Reporterki: Paulina Bąk, Paulina Pacuła

pbak@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)