Polacy kroją zmarłych
Polacy konserwują ludzkie zwłoki dla ekscentrycznego naukowca. Gunther von Hagens, nazywany jest w Niemczech Doktorem Śmierć. Anatom w niemieckim Guben tworzy z zakonserwowanych ludzkich ciał eksponaty. Jego wystawy przyciągają tłumy. Naukowiec jest krytykowany przez swoich rodaków, Polacy swojego szefa zachwalają.
- To, co robi Gunther von Hagens, to coś niepowtarzalnego - mówi Jerzy Czabator ze Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Gubińskiej.
Ludzkie, zakonserwowane chemikaliami zwłoki, ustawione w przedziwne pozy obejrzeć można za kilkanaście euro. Na organizowanych wystawach "Bodyworlds" i w niemieckim Guben, sąsiedzkim mieście polskiego Gubina. Mieści się tam stała ekspozycja i zakład produkcyjny. Ekscentryczny anatom obróbkę ciał doprowadził do perfekcji w prosektoriach Uniwersytetu Heidelberga. Potem przeniósł się na grunt biznesowy. Od lat hurtowo zdobywa ludzkie szczątki i przerabia na tzw. eksponaty, które wystawia na całym świecie. Wzbudzając odrazę, ale i zachwyt.
Doktor od lat żyje ze zmarłych. Interes musi być dochodowy. A to oznacza niskie koszty produkcji. Tanich "linii produkcyjnych" już 3 lata temu zaczął więc szukać w Polsce. Stąd pochodzi jego ojciec, były SS-mann Gunther Liebchen.
Swoją inwestycję von Hagens planował wtedy w Sieniawie Żarskiej. Przywitanie było jednak chłodne.
- Widzę, że Polacy nie są jeszcze tak daleko - mówił 3 lata temu Gunther von Hagens.
Okolice polskiej granicy pozostały atrakcyjne. Nie bez przyczyny. Jak ustaliliśmy już 3 lata temu, to właśnie Polacy pracowali dla Hagensa grzebiąc w ludzkich szczątkach. Dodajmy - wbrew polskim przepisom.
Hagens mówi dziś dumnie o swoim polskim pochodzeniu. Z kontenerami pełnymi nieboszczyków ciągle krąży wokół polskiej granicy.
- Rozumiem trochę po polsku. Mam polskie korzenie, babcia była Polką. Mój ojciec też wychowywał się w Polsce - mówi Gunther von Hagens.
Dwa lata temu Hagens trafił do niemieckiego Guben - graniczącego z polskim Gubinem. Laboratorium z trupami miało ożywić lokalną gospodarkę. Trafił tam na opór Niemców i większą przychylność... Polaków.
- Dał się poznać mieszkańcom Gubina, jako zwykły normalny człowiek, który się nie obnosi z bogactwem, robi zakupy w Biedronce, chodzi w kapeluszu i flanelowej koszuli. Na pewno jest tak, że wzbudza sympatię - mówi Bartłomiej Bartczak, burmistrz Gubina.
Protesty przeciwko działalności Hagensa miały miejsce po niemieckiej stronie miasta. To mieszkańcy byłego NRD mają więcej obaw natury moralnej niż katolicy z Gubina. Ci mianowali Hagensa honorowym członkiem Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Gubińskiej.
Lokalni lewicowi politycy niemieccy razem z tamtejszym pastorem i księdzem zawiązali Inicjatywę na Rzecz Godności Człowieka. Działalność Hagensa śledzą od lat.
- Nigdy tego nie ukrywał, że miał w Polsce swoich pomagierów i pracowników. Jego działalność nie ograniczała się nigdy wyłącznie do niemieckiej strony Guben. Przecież nie bez powodu zatrudniał ludzi dwujęzycznych - mówi Kerstin Neruda, szefowa frakcji "Lewica" w Guben.
64-letni Hagens zatrudnia w swoim zakładzie Chińczyków i Polaków. Polacy są dumni ze swojego szefa.
- Jestem bardzo zadowolony. Nie powiem ile zarabiam, ale znacznie więcej niż w Polsce. Teraz zajmuję się odsysaniem - mówi Polak zatrudniony przez Gunthera von Hagensa.
Każdy z Polaków specjalizuje się w innej dziedzinie tzw. plastynacji ciał. Ludzkie szczątki najpierw trzeba zamoczyć w odpowiednim płynie. Potem usunąć z nich tłuszcz, włosy i niektóre tkanki. Następnie wstrzyknąć odpowiednie płyny. Chyba, że powstać mają "szajby", nazywane przez Polaków "plasterkami". Wtedy ciało zmarłego należy zamrozić. Potem wystarczy piłować milimetr po milimetrze. U Hagensa można kupić nawet breloczek z ludzkiego "plasterka".
Hagens chwali pracę Polaków. Są posłuszni, uczą się niemieckiego i nie zadają za wielu pytań.
Pytania zadaje im jednak niemiecka prokuratura. Czy zatrudnienie Polaków u doktora jest legalne? W kwietniu 120 mundurowych - policja i służby celne na zlecenie prokuratury w Heidelbergu przeprowadziły obławę w zakładach Hagensa w Guben i Heidelbergu. Doktor Hagens jest podejrzany o zawieranie fikcyjnej współpracy z jednoosobowymi firmami polskimi, by uniknąć płacenia podatków. Polacy na razie są świadkami. Śledztwo trwa. Doktor tymczasem do spreparowania przygotowuje żyrafę i jej potomstwo. Ma też ambitne plany sprzedaży preparatów w Internecie. Biznes opłaca się dzięki taniej sile roboczej z Chin i Polski. A opory moralne co do zakładu obróbki zwłok i wystaw nieboszczyków w Polsce? *
* skrót materiału
Reporter: Magda Dercz
(Telewizja Polsat)