Przemoc w Domu Matki i Dziecka?

Przemoc w Domu Matki i Dziecka?

Przemoc w Domu Matki i Dziecka "Betlejemka" koło Poznania? Byłe pensjonariuszki twierdzą, że dyrektor ośrodka znęcał się nad nimi psychicznie i bił ich dzieci. Sprawą zajęła się prokuratura. Dodatkowo, zdaniem pani Jadwigi i Katarzyny, w placówce nie było ciepłej wody, a ogrzewanie włączano na zaledwie trzy godziny dziennie.

Dom Matki i Dziecka "Betlejemka" w Rostarzewie koło Poznania miał stać się azylem dla bezdomnych, samotnych matek, w tym również kobiet, które uciekły od partnera - kata. Według części z nich stał się jednak kolejnym etapem udręki. Na początku swojego pobytu większość kobiet była zadowolona. Dyrektor ośrodka robił na nich dobre wrażenie, wzbudzał zaufanie.

- Później zaczął bić dzieci i gnębić nas psychicznie. Twierdził, że nie powinnyśmy mieć dzieci przy sobie - mówi pani Jadwiga, była podopieczna Domu Matki i Dziecka "Betlejemka" w Rostarzewie.

- Odnosił się do nas bardo wulgarnie. Wyzywał nas od szmat - dodaje pani Katarzyna, także była podopieczna ośrodka. Zarzuty pań dotyczą nie tylko agresji słownej ze strony dyrektora ośrodka. Według nich, mężczyzna miał także bić ich dzieci.

- Brat popchnął przypadkowo kolegę. Pan Wojtek wziął go do biura i pobił - opowiada Klaudia, córka pani Jadwigi. Wojciech Michnikowski, dyrektor Domu Matki i Dziecka "Betlejemka" wszystkiemu zaprzecza: "Nigdy nie biłem dzieci pasem. Jeżeli dostały, to klapsa, ale tylko przy zagrożeniu życia swojego lub innych dzieci". Według byłych podopiecznych domu "Betlejemka", warunki materialne też pozostawiały wiele do życzenia.

- Ogrzewanie było włączane na dwie, góra trzy godziny. Potem było wyłączane - mówi pani Katarzyna.

- Dzieci chorowały na oskrzela, płuca, non stop tam były infekcje. Nie było ciepłej wody, trzeba było grzać w czajniku - dodaje pani Aneta.

- Problem wystąpił, bo zepsuła się pompa. Wymiana trwała dwa tygodnie. Starałem się zrobić to jak najszybciej - twierdzi Wojciech Michnikowski, dyrektor Domu Matki i Dziecka "Betlejemka". W połowie lutego tego roku, większość podopiecznych opuściła "Betlejemkę". Kobiety zostały rozesłane do placówek w okolicach Poznania. Sprawą zajął się prokurator i wojewoda wielkopolski. - Przedmiotem postępowania jest przede wszystkim znęcanie się nad małoletnimi i pensjonariuszkami domu samotnej matki. Grozi za to kara 5 lat pozbawienia wolności - informuje Marek Marszałek z Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Wielkopolskim. Wojewoda wielkopolski powołał specjalną komisję do wyjaśnienia tej sprawy. Tego samego dnia Urząd Miasta Poznania zerwał umowę z "Betlejemką".

- Apeluję do ludzi, którzy mają mieszkanie, które byłoby można udostępnić tym paniom. My je wyremontujemy i w zamian za jakąś pomoc w gospodarstwie będą mogły tam mieszkać - mówi Mariola Popiółkowska ze Stowarzyszenia Pomocy Eksmisyjnej.*

* skrót materiału

Reporter: Sylwia Sierpińska ssierpinska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)