Samosąd w Kościelisku?
Strach w Kościelisku. Sąd wypuścił z aresztu Tomasza Ż, listonosza, który próbował porwać i najprawdopodobniej zgwałcić 11-letnią dziewczynkę. Mieszkańcy są oburzeni. Grożą mężczyźnie nawet samosądem. Tomasz Ż. zapewnia, że jest niewinny.
- Ja mam dziecko w wieku tej dziewczynki, a ten listonosz przychodził do mnie do domu. Boję się o syna - mówi pani Magdalena, mieszkanka Kościeliska.
- Ludzie mówią, że jak sąd nie da rady, to sami zrobią z nim porządek - dodaje pan Jerzy, ojciec 11-letniej Karoliny.
Miesiąc temu Tomasz Ż., listonosz z podzakopiańskiego Kościeliska, próbował porwać i prawdopodobnie zgwałcić 11-letnią Karolinę. Grozi mu za to 12 lat więzienia. Były listonosz do aresztu jednak nie trafił. Wciąż spokojnie może chodzić po ulicach tej samej miejscowości.
- Przez dwa tygodnie obserwował, jak chodziłam z siostrą do szkoły. Myślałyśmy, że na jakieś paczki czeka, a on czekał na mnie - opowiada Karolina, zaatakowana dziewczynka.
Po dwóch tygodniach obserwacji Tomasz Ż. spróbował wciągnąć do swojego samochodu 11-latkę. Dziewczynka szła rano do szkoły.
- Przewrócił mnie na śnieg i mocno przytrzymał. Potem chciał mi zatkać buzię - wspomina Karolina.
Na szczęście dla dziewczynki mężczyznę ktoś spłoszył. Trzy dni później listonosza zatrzymała policja. Sąd jednak wypuścił go z aresztu, bo podobno nie ma wystarczających dowodów. Nie ma, choć nieoficjalnie wiadomo, że w samochodzie byłego listonosza znaleziono sznur i płachtę brezentową.
- Podejrzany ma zarzuty usiłowania pozbawienia wolności małoletniej pokrzywdzonej i usiłowania zgwałcenia jej . Prokuratura występowała o zastosowanie przez sąd tymczasowego aresztowania - informuje Zbigniew Lis z Prokuratury Rejonowej w Zakopanem.
- Nie zastosowano aresztu, bo zdaniem sądu materiał dowodowy był nie wystarczający do przyjęcia, że podejrzany dopuścił się popełnienia tego czynu - wyjaśnia Marek Marchalewicz z Sądu Rejonowego w Zakopanem.
Podobne zarzuty listonosz usłyszał 10 lat temu. Wtedy pobił, dusił i próbował zgwałcić swoją sąsiadkę. Napadł na nią, gdy ta także szła rano do szkoły. Jednak nawet wtedy dostał wyrok w zawieszeniu i wyszedł na wolność.
Postanowiliśmy zapytać Tomasza Ż., co ma na swoją obronę. Odwiedziliśmy go w domu, gdzie mieszka z rodzicami.
- Ja tutaj na campingu pracowałem z dziećmi, miałem kontakt, gdzie ja bym takie rzeczy robił - broni się Tomasz Ż.*
* skrót materiału
Reporter: Agnieszka Zalewska
(Telewizja Polsat)