Szpital nie przyjął, bo był zbyt chory
Bogdan Halejcio w ciężkim stanie został skierowany na izbę przyjęć szpitala w Żaganiu. Ordynator nie przyjął jednak pacjenta. Uznał, że nie ma dla niego nadziei i szpital już mu nie pomoże! Pan Bogdan po tej wizycie poczuł się znacznie gorzej. Jego rodzina twierdzi, że wpadł w depresję i przestał przyjmować leki. Dwa dni później zmarł.
- Od lekarza oczekuje się, że wzmocni człowieka, podbuduje go, a nie doprowadzi do takiego stanu, w jakim znalazł się brat - mówi Wioletta Szpajchler, siostra zmarłego Bogdana Halejcio.
Szpital w Żaganiu. To tam 13 stycznia trafił Bogdan Halejcio, 51-letni mieszkaniec Bożnowa. Na oddział nie został jednak przyjęty. Dlaczego? Bo był zbyt chory.
- Usłyszeli, że pacjent nie nadaje się na oddział. Lekarz powiedział, że zostało mu miesiąc, dwa, a może pół roku życia - opowiada Bronisław Lichwiarz, przyjaciel zmarłego Bogdana Halejcio.
Mężczyzna leczył się od dłuższego czasu na dolegliwości wątroby, miał też żółtaczkę typu B. Kilka lat temu został porażony prądem. Po tym wypadku miał amputowaną rękę. Skierowanie do żagańskiego szpitala dostał od lekarza rodzinnego.
- Bez podstaw pacjenta nie kieruje się do szpitala. Wystarczy, że pacjent już nie żyje - mówi lekarz rodzinny. - Zbadałem go według obowiązujących procedur. Uznałem, że ten stan pacjenta jest na tyle ciężki, że dla niego każdy dzień pobytu w domu, w otoczeniu rodziny był najlepszą formą leczenia - twierdzi dr Stanisław Kosiorowski, ordynator oddziału wewnętrznego szpitala w Żaganiu.
Niestety, jak się okazało, nie do końca. Po powrocie ze szpitala stan zdrowia pana Bogdana znacznie się pogorszył.
- Nie chciał brać lekarstw ani jeść. Był załamany tym, że lekarz powiedział mu, że nie ma dla niego żadnej nadziei - mówi Wioletta Szpajchler, siostra zmarłego Bogdana Halejcio.
Pan Bogdan był w tak ciężkim stanie, że po dwóch dniach od szpitalnej diagnozy znowu trafił do szpitala. Tym razem w Żarach. Tam został przyjęty bez problemu.
- Bogdan Halejcio był w poważnym stanie. Miał chorobę przewlekłą, był w stanie poważnym, w naszej opinii wymagającym przyjęcia do szpitala - informuje lekarz ze szpitala "Na Wyspie" w Żarach.
- Uważam że postąpiłem dobrze dając panu Halejcio jeszcze dwa dni, jak się okazało, pobytu w domu, które mu w jakiś sposób pomogły przebywać z rodziną - twierdzi Stanisław Kosiorowski, ordynator oddziału wewnętrznego szpitala w Żaganiu.
- Nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć czy pacjent żyłby, gdyby wcześniej podjęto leczenie. Jednak jeśli odmawia się leczenia, to nie powinno to być prowadzone w taki sposób, żeby doprowadzić go do głębokiej depresji. By przestał wierzyć w sens życia, przestał brać leki czy jeść - mówi Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere".
20 stycznia pan Bogdan zmarł na niewydolność krążenia. Jego przyjaciel Bronisław Lichwiarz złożył do dyrektora żagańskiego szpitala oficjalną skargę na ordynatora oddziału wewnętrznego. Zarzuca lekarzowi niekulturalne zachowanie i odmowę przyjęcia na oddział kogoś, kto szukał u lekarza pomocy.*
* skrót materiału
Reporter: Anna Jurek ajurek @polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)