Z ofiary stał się przestępcą
Napadnięty taksówkarz z ofiary stał się przestępcą. Adam Żok ze Zduńskiej Woli został zaatakowany przez swojego pasażera. W czasie szamotaniny ze Sławomirem K. zdołał zadzwonić do syna. Mężczyźni obezwładnili napastnika i wezwali policję. Prokuratura umorzyła postępowanie stwierdzając, że była to zwykła bójka. W konsekwencji Sławomir K. oskarżył taksówkarza o napaść.
Adam Żok, taksówkarz ze Zduńskiej Woli, został w wakacje napadnięty przez pijanego klienta, który nie chciał zapłacić za kurs. Nim do tego doszło kierowca zaproponował, że do czasu rozliczenia weźmie w zastaw telefon komórkowy. Pasażer Sławomir K. się nie zgodził i kazał zawieść się polną drogą w stronę bankomatu w mieście.
- Zredukował mi bieg, uderzył mnie pięścią w krtań, następnie w pierś i zaczął mnie wyciągać z samochodu. Zaczął mnie dusić - opowiada Adam Żok, napadnięty taksówkarz.
Pan Adam podczas bójki nacisnął w telefonie jedynkę. W ten sposób od razu połączył się z synem, także taksówkarzem, który akurat miał kurs z pasażerką po drugiej stronie miasta. Syn usłyszał tylko szamotaninę. Oddzwaniał kilka razy, w pewnym momencie ojciec zdołał odebrać i krzyknąć, gdzie się znajduje.
- Zastałem ojca i duszącego go na nim napastnika. Wybiegłem z samochodu, chwyciłem i trzymałem go do czasu przyjazdu policji - opowiada Janusz Żok, syna napadniętego taksówkarza.
Przyjechały dwa radiowozy. Według świadków policjanci z napastnikiem przywitali się po imieniu.
- Jak pojawili się policjanci, to od razu zaczął do nich po imieniu mówić - opowiada Maria Wal, świadek zdarzenia. Funkcjonariusze zawieźli napastnika na komendę. Po dwóch miesiącach do taksówkarza przyszło urzędowe pismo - dochodzenie umorzono.
- Przyszło pismo, że umorzono, bo obrażenia są poniżej 7 dni. Prokurator potraktował to jako udział w bójce - mówi Adam Żok, napadnięty taksówkarz.
Jakież było zdziwienie pana Adama po kolejnym miesiącu, gdy okazało się, że to on został oskarżony o pobicie. Kogo? Sławomira K. - który napadł go podczas kursu. Według jego wersji został celowo skopany przez Adama Żoka i jego syna. Podobno słyszał, jak taksówkarz wzywał przez CB radio swojego syna, aby dać mu nauczkę i skatować go za brak pieniędzy za kurs.
- To jest działanie w obronie koniecznej. Napastnik powinien liczyć się z tym, że jego ciało zostanie uszkodzone. Takie jest ryzyko napaści - mówi dr Paweł Golcew z Wydziału Prawa na Uniwersytecie Warszawkim.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)