Zamiast trafić do więzienia - zabił
Ponad 300 policjantów wspieranych przez żandarmerię wojskową przez tydzień poszukiwało 32-letniego Jana Sz. Mężczyzna w zeszłą niedzielę w wielkopolskim Machcinie zastrzelił z zemsty dwie osoby. W tym czasie powinien być w więzieniu. Sąd skazał go na 3 lata więzienia za gwałt i groźby karalne wobec byłej żony. Wypuścił go jednak na wolność do czasu uprawomocnienia się wyroku.
Poszukiwany zastrzelił 28-letnią siostrę swojej byłej żony - Karolinę D. i jej narzeczonego - Arkadiusza. Karolina D. zeznawała przeciw niemu. Ojciec zamordowanego Arkadiusza, kiedy nie mógł się z nim skontaktować zaniepokojony przyjechał z Wrocławia.
- Postanowiliśmy się włamać. W pokoju dziecięcym leżała Karolina. Była maltretowana.
W stajni nadepnąłem na buta Arka. Wszystko było jasne - opowiada pan Henryk, ojciec zamordowanego Arkadiusza.
Do tego tragicznego zdarzenia nie doszłoby, gdyby nie skandaliczna decyzja sądu w Kościanie, który skazał Jana Sz. na 3 lata więzienia za gwałt i groźby karalne wobec swojej byłej żony - siostry Karoliny D. Następnie wypuścił go na wolność, aby czekał na uprawomocnienie się wyroku w domu. Wiadomo, że nawet podczas rozpraw mężczyzna ten odgrażał się świadkom.
- Tu sama surowa kara stanowiła przesłankę, aby ten areszt zastosować. Jeżeli była informacja, że ta osoba może stanowić zagrożenie dla innych osób, tym bardziej areszt powinien być zastosowany - mówi Mariusz Paplaczyk, prawnik specjalizujący się w przestępstwach seksualnych.
Była żona Jana Sz., jeszcze przed tragedią, odwołała się do sądu okręgowego na decyzję, która pozwoliła jej byłemu mężowi wyjść na wolność. Ten nakazał natychmiast aresztować gwałciciela. Niestety, było już za późno. Jan Sz. zemścił się na rodzinie. Sąd w Kościanie bagatelizuje jednak swoją błędną decyzję.
- Ten błąd został naprawiony przez sąd drugiej instancji - mówi Violetta Dodot, prezes Sądu Rejonowego w Kościanie.
Bulwersuje również fakt, że nawet Prokuratura Rejonowa w Kościanie nie zaprotestowała i zgodziła się na wypuszczenie gwałciciela na wolność. Szefa kościańskiej prokuratury zastaliśmy podczas pisania raportu do prokuratury okręgowej, która zapowiedziała wyciągnięcie surowych konsekwencji. Prokurator nie chciał z nami rozmawiać.
Wczoraj policjanci ustalili, gdzie dokładnie znajduje się Jan Sz. Zorganizowano zasadzkę. Kiedy Jan Sz. zobaczył, że policjanci zbliżają się do niego, strzelił sobie w głowę. Ciężko ranny bandyta trafił do szpitala w Poznaniu. Znaleziono przy nim dwie sztuki broni.
- Ja mu wybaczam, z powodów religijnych. Może to się przyda Arkowi - mówi pan Henryk, ojciec zamordowanego Arkadiusza.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)