Zrobili z niej prostytutkę
Jak z uczciwej kobiety zrobić prostytutkę? Wystarczy na portalu erotycznym umieścić dokładne dane nieświadomej niczego kobiety. Pani Monika dzień i noc dostawała telefony i SMS-y z wulgarnymi propozycjami seksualnymi. W końcu zawiadomiła prokuraturę. Okazało się, że ogłoszenie umieszczono z komputera w domu byłego pracodawcy, z którym wcześniej pani Monika się procesowała.
Kiedy w styczniu 2005 roku pani Monika zaczynała pracę w jednej ze szwalni, nie sądziła, że to początek jej wielkich kłopotów. Już po paru dniach okazało się, że szef nie zamierza jej zapłacić za wykonywaną pracę. Kobieta odeszła i skierowała sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy, a później także do sądu.
- Oczywiście wygrałam tę sprawę. Wypłacono mi pieniądze - mówi pani Monika. To nie zakończyło problemów pani Moniki. W trakcie batalii z byłą szefową, kobieta zaczęła otrzymywać telefony i SMS-y o nieprzyzwoitej treści.
- Na początku było kilkadziesiąt wiadomości dziennie. Nie zdążyłam komórki odłożyć, a już dzwonił następny mężczyzna. Pod domem zatrzymywały się samochody. Nawet była tu dwa razy interwencja policji - opowiada pani Monika.
Pani Monika nie miała pojęcia, skąd jej dane wzięły się w Internecie i gdzie dokładnie figurują. Bezradna poprosiła o pomoc swojego znajomego. Ten odnalazł feralne ogłoszenie. To, co oboje zobaczyli, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Oto treść jednego z rzekomych anonsów pani Moniki:
"Jestem nieśmiałą mężatką, trochę wstydliwą, nie umiem kochać się z mężem, ale z nieznajomym tak. Wtedy odzywa się we mnie demon seksu. Uwielbiam seks inny niż tradycyjny. Czekam na twój telefon. Dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Rozpal mnie do białości"
- Tam było moje imię, nazwisko, województwo, adres. Wszystko. Wystarczyło wysłać SMS-a, by w zamian dostać wiadomość zwrotną z moimi dokładnymi danymi. Nawet ze skrzynką e-mail - opowiada pani Monika.
Zrozpaczona kobieta poszła na policję. Funkcjonariusze po kilku miesiącach ustalili nr IP komputera, z którego wysłano ogłoszenie. Okazało się, że stoi on w domu byłych szefów pani Moniki.
- Ustalono osoby, które miały dostęp do komputera i mogły być potencjalnymi sprawcami w tej sprawie - informuje Krzysztof Helik z Prokuratury Rejonowej we Wrześni.
- Policjanci powiedzieli, że są na tropie sprawcy i go ukarają - mówi pani Monika. Tak się jednak nie stało. Kilka miesięcy później sprawę umorzono z powodu niewykrycia sprawcy przestępstwa.
- Przeprowadzone czynności nie pozwoliły w sposób kategoryczny ustalić, która z osób zamieściła to ogłoszenie. W prawie karnym nie stosuje się zasady odpowiedzialności zbiorowej, a nam nie udało się ustalić, która z tych osób zamieściła to ogłoszenie - mówi Krzysztof Helik z Prokuratury Rejonowej we Wrześni. Próbowaliśmy porozmawiać z byłymi szefami pani Moniki. Ci jednak kategorycznie odmówili wywiadu, wypierając się nawet tego, co zdaniem śledczych nie ulega wątpliwości - że to w ich domu stał komputer, z którego zamieszczono anons.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)