Domeldowany współlokator

Domeldowany współlokator

Pani Sabina dwa lata temu mieszkała wraz z byłym mężem w mieszkaniu Ryszarda Z., wujka swojego byłego męża. Miasto przyznało pani Sabinie i jej obecnemu mężowi lokal socjalny ze względu na to, że mieli małe dziecko. Kiedy wujek wyszedł z aresztu, wprowadził się do pani Sabiny. Ona jest głównym najemcą lokalu, ale nie może pozbyć się wujka alkoholika. Absurdalna sytuacja trwa!

- Ten pan jak śpi, jak rozłoży swój materac w kuchni, to w tym momencie, ja już nie mogę zrobić dziecku kolacji ani podejść do zlewu. Po prostu warunki są skandaliczne - mówi pani Sabina, główny najemca mieszkania komunalnego.

- To nie jest kuchnia i pokój, niech pani zrozumie. Tam są dwa pomieszczenia i to jedno muszą opuścić, bo tak jest prawnie - mówi Ryszard Z., współlokator.

Pani Sabina jest głównym najemcą 20 metrowego mieszkania socjalnego w Tychach. Mieszka w nim ze swoim obecnym mężem i dwójką małych dzieci. Po byłym mężu dostała "w spadku" jego wujka, z którym teraz musi dzielić to malutkie mieszkanie.

- W momencie, kiedy poszłam podpisać umowę w urzędzie miasta, dowiedziałam się, że pan Z. jest również zameldowany w nowym mieszkaniu, które dostałam od urzędu, które de facto mu się nie należy, bo sędzina wyraźnie powiedziała, że mieszkanie dostaliśmy tylko dlatego, że mamy małe dziecko i powinniśmy mieć dach nad głową - mówi pani Sabina.

- To jest państwa wewnętrzna sprawa. Państwo musicie ten konflikt rozwiązać pomiędzy sobą, dlatego, że prawo do zamieszkiwania w lokalu ma pani jako najemca, ale również Ryszard Z., od którego poniekąd pani to prawo wywodzi - mówi Hanna Skoczylas, Naczelnik Wydziału Gospodarki Lokalowej UM w Tychach.

Ryszard Z. był 2 lata w więzieniu. W tym czasie w jego starym mieszkaniu mieszkał siostrzeniec czyli były mąż pani Sabiny. Za niepłacenie czynszu młodzi dostali eksmisję do lokalu socjalnego. Pani Sabina rozwiodła się, mieszkanie socjalne wyremontowała. Jakież było jej zdziwienie, gdy do drzwi zapukał wujek. Okazało się, że on ma także prawo tu mieszkać.

- Tam są szczury, niedziałająca kuchenka, zresztą nie wiem czy państwo zapoznali się z tą kuchnią - Jest zimno, nie ma szyb w oknach. Jak pani sobie wyobraża, że ja mam z dzieckiem 2-letnim iść, wykąpać go w takiej łazience i wrócić do mieszkania? - pyta się w administracji pani Sabina.

- Ja jestem zdziwiona, że tam nie ma okna, może w ciągu nocy ktoś wybił. Proszę pani, ja mam wam myć wannę, bez przesady - odpowiada kierowniczka Miejskim Zarządzie Budynków Miszkalnych w Tychach.

W przepisach administracji i urzędu miasta nie ma żadnej taryfy ulgowej dla matki z dwójką dzieci. Pani Sabina musi zdemontować swoją kuchnię i łazienkę. Musi także przygotować 5 metrów dla dodatkowego współlokatora.

- Mieszkając z osobą, która jest uzależniona od alkoholu i są interwencje policji, to ja nie widzę wspólnego zamieszkiwania - mówi pani Sabina.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)