Dzięki nam będzie żyła
Skrajnie wychudzona, brudna i zapchlona suczka omal nie skonała przy swojej budzie. Na ratunek ze strony swoich właścicieli nie mogła liczyć. Rasowym dalmatyńczykiem zainteresowała się 21-letnia Aneta. Kiedy żadna z instytucji, do których się zwróciła, nie udzieliła suczce pomocy, kobieta powiadomiła naszą redakcję.
Gozdnica - mała miejscowość niedaleko Zielonej Góry. Tam ludzie wiedzą o sobie prawie wszystko. Od roku głośno mówią o rasowym psie w miejscowości, nie ze względu na jego urodę, ale dlatego, że jego właściciele powoli skazywali go na śmierć.
- Ona była śliczną suczką, to rasowy dalmatyńczyk. Teraz ten pies jest głodzony. Jak zaniesie mu się bułkę w woreczku, to on zje ją z tym woreczkiem. Tak jest wygłodzona - mówi Aneta, która postanowiła pomóc psu.
W Gozdnicy nikt nie odważył się zareagować. 21-letnia Aneta jako jedyna postanowiła pomóc suczce. Nie spodziewała się jednak, że będzie to zadanie tak trudne.
- Dzwoniłam do różnych instytucji, ale za każdym razem odpowiadają mi, że nie mają funduszy, że jeżeli ten pies ma właściciela, to on powinien się tym psem zająć, a nie oni - mówi Aneta, która postanowiła pomóc psu.
Zdesperowana dziewczyna w końcu powiadomiła naszą redakcję. My postanowiliśmy pomóc jej i zagłodzonemu 3-letniemu psu.
Poszliśmy do Urzędu Miasta. Zgodnie z Ustawą o Ochronie Zwierząt to właśnie pracownicy referatu Gospodarki Miejskiej powinni natychmiast zająć się tą sprawą.
Ponieważ urzędnik odmówił nam pomocy poszliśmy do komisariatu policji złożyć doniesienie o przestępstwie znęcania się nad zwierzęciem.
Nie spodziewaliśmy się, że sprawy przyjmą taki obrót. W nocy policja zabrała psa właścicielom, choć od miesięcy nie chcieli nic w tej sprawie zrobić.
- Nie wiem, co to się stało, przecież ja normalnie opiekowałam się psem. Nie widziałam, że jest chory. Widziałam, że bardzo schudł, ale nie wiem dlaczego - mówi właścicielka psa.
Wróciliśmy do Urzędu Miasta. Chcieliśmy zapytać, dlaczego wczoraj nikt nie zareagował na nasze zawiadomienie o dręczeniu zwierzęcia.
Reporter: Wczoraj nikt nie przyjął ode mnie zawiadomienia. Odsyłano mnie od jednej do drugiej osoby. Czy to jest normalna sytuacja?
- Ja nie wiem, czy normalna, nie jest normalna , bo takie zgłoszenie powinno być przyjęte - powiedział Marek Jankowiak, kierownik referatu Gospodarki Miejskiej Urzędu Miasta w Gozdnicy
Uratowana przed śmiercią głodową suczka Kora jest teraz w schronisku. Powoli dochodzi do siebie. Czeka na nowego dobrego opiekuna.
- Suczka jest niedożywiona, wychudzona, prawdopodobnie zarobaczona. Pchły po niej skaczą. Jest brudna, w fatalnym stanie - opisuje Grzegorz Wawrynowicz, lekarz weterynarii.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)
(Telewizja Polsat)