Koszmar u fryzjera

Koszmar u fryzjera

Pani Katarzyna odwiedziła fryzjera w Łomiankach pod Warszawą. Nie spodziewała się, że prosty zabieg farbowania włosów skończy się oszpeceniem. Farba do włosów spaliła kobiecie skórę na głowie. Zaatakowała też czoło i oko. Przez następne tygodnie poparzona klientka nie mogła spać, bała się komukolwiek pokazać. Teraz walczy o odszkodowanie.

5 grudnia ubiegłego roku, tuż przed wyjazdem do sanatorium, pani Katarzyna odwiedziła salon fryzjerski w Łomiankach. Miało to być standardowe farbowanie. Niestety, skończyło się oszpeceniem.

- Farba spaliła mi włosy. Ściekało mi spod czepca. Fryzjerka zaprowadziła mnie do kosmetyczki. Nie zmyła mi włosów, bo miała klientów. To trwało ponad godzinę. Miałam spalone czoło, zaatakowane oko - opowiada pani Katarzyna.

- Z perspektywy lat wiem, że jeśli klient nie jest pod opieką fryzjera, czyli w czasie farbowania ma wykonywaną inną usługę, to może zdarzyć się bardzo dużo, łącznie z wyłysieniem, z poparzeniem skóry głowy. Musimy cały czas obserwować klienta, bo może być np. uczulony - mówi Anna Cagiel ze studia fryzur Cagiel Team.

Jak twierdzi pani Katarzyna, nikt się nią w salonie nie zainteresował. Piekącą farbę z czoła i twarzy ścierała sobie sama. Prawdziwe kłopoty zaczęły się jednak po powrocie do domu.

- Czułam się fatalnie. Bolała mnie głowa, ale myślałam, że to jest jakieś przeziębienie - wspomina pani Katarzyna.

Następnego dnia pani Katarzyna wyjechała do sanatorium. Tam było coraz gorzej. Kobietą musiał zająć się lekarz.

- Już na drugi dzień po przyjeździe do sanatorium miała wykwity na czole. To było zaognione i czerwone. Gdy to zobaczył lekarz, powiedział: tragedia - mówi Włodzimierz Rogalewicz, mąż pani Katarzyny.

- Po powrocie z sanatorium poszłam porozmawiać z właścicielką zakładu. Pokazałam jej zdjęcia poparzonej twarzy i oka. Powiedziała jednak, że się nie poczuwa do odpowiedzialności - opowiada pani Katarzyna.

Pani Katarzyna nie porozumiała się ani z fryzjerką ani z właścicielką zakładu. Próbowaliśmy pomóc kobiecie i razem z nią jeszcze raz poszliśmy do zakładu fryzjerskiego.

- To nie jest absolutne moja wina. Możemy spotkać się w sądzie - powiedziała właścicielka zakładu.

Pani Katarzyna chce dostać odszkodowanie za swoją popaloną twarz. Musi jednak zaskarżyć właścicielkę zakładu. Bo dopiero wyrok sądowy może nakazać właścicielce zapłatę odszkodowania mimo, że ta jest ubezpieczona od takich wypadków.*

*skrót materiału



Reporter: Żanetta Kołodziejczyk

(Telewizja Polsat)