Mobbing i molestowanie w muzeum?
Pracownice Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu oskarżają przełożonych o molestowanie i mobbing. Twierdzą, że były już dyrektor placówki obmacywał je, zawstydzał intymnymi pytaniami i groził zwolnieniem. Z kolei nowa dyrektor muzeum dołożyła im do obowiązków mycie podłóg, okien i czyszczenie toalet.
- Bardzo często słyszałam uwagi, że jestem seksowna, że mam ponętne piersiątka, że bardzo ładnie wyglądam. Zdarzało się też, że pytał mnie, czy mam majtki na tyłku - opowiada Anna Jakubowska, przewodnik w muzeum.
Na pozór spokojne, usytuowane w pięknym zamku Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu, aż kipi od wewnętrznych konfliktów. Sprawa zaczęła się w 2002 roku, kiedy stanowisko dyrektora objął Stefan R. Dwie przewodniczki oraz pani kustosz twierdzą, że szef molestował je seksualnie.
- Wkładał mi też rękę w dekolt. Te sytuacje zdarzały się nagminnie - mówi Anna Jakubowska.
- Sprawa została umorzona, z racji tego, że prokuratura nie dopatrzyła się znamion czynu zabronionego - dodaje Renata Wiśniewska, przewodnik w Muzeum.
- Ja nawet nie dotykałem tych osób. Nie zajmowałem się takimi rzeczami - twierdzi Stefan R., były dyrektor muzeum.
Kobiety zaczęły nagrywać rozmowy swojego przełożonego. Wynika z nich, że dyrektor wiele razy groził im zwolnieniem z pracy, jeśli nie przestaną tworzyć "niezdrowej atmosfery" wokół placówki. Stefana R. w 2007 roku odwołano z pełnionej funkcji.
To fragmeny nagrań, na których, według pracownic muzeum, słychać głos dyrektora Stefana R.:
"Taka gnida jeszcze u mnie pracuje. Ja tu wszystko zrobię, żeby ją wywalić w przyszłym roku, ale najpierw muszę wykurzyć te dwie. Nie ustąpię, proszę pani, stajnię Augiasza trzeba wyczyścić."
"Ona jest prosta baba, uparta. Ona by do łóżka poszła z każdym facetem."
Pracownice twierdzą, że inicjatorką mobbingu była obecna pani dyrektor. Kobiety nadal są szykanowane w pracy, obrażane i poniżane. Do ich obowiązków, jako pracowników umysłowych, dołożono mycie podłóg i okien w muzeum oraz czyszczenie toalet. Ostatnio zaczęły otrzymywać obraźliwe anonimy. Sprawę skierowały do prokuratury.
Poprosiliśmy o wyjaśnienie tej burzliwej sytuacji panią dyrektor. Mimo umówionego spotkania nie stawiła się na nie, twierdząc równocześnie, że w żadnym z zaproponowanych terminów nie będzie mogła z nami porozmawiać.
- Walczymy godną pracę, o godne zarobki. O to, by w końcu nas nie obrażano i poniżano - mówi Dorota Karpeta, przewodnik w muzeum.*
* skrót materiału
Reporter: Monika Adamczyk
monikaadamczyk @polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)