Polska zrujnowała biznesmena
Podwójnie upokorzony biznesmen. Najpierw przez urzędników, którzy popisali z nim umowę na dużą inwestycję i za nią nie zapłacili, a potem przez polskie sądy, które przez lata nie potrafiły wyjaśnić tej sprawy. W efekcie firma pana Janusza zbankrutowała. Biznesmenowi nie pomogło nawet korzystne dla niego orzeczenie Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Na początku lat 90. Janusz Podbielski miał dobrze prosperującą firmę zajmującą się uzbrojeniem terenu i remontami dróg. Zatrudniał ponad 70 osób. Kłopoty zaczęły się, kiedy w 1991 roku przedsiębiorca podpisał umowę na dużą inwestycję z Urzędem Miasta Świdnica.
- Wystawiliśmy fakturę i spotykamy się z odmową, uzasadnioną w ten sposób, że nastąpiła zmiana władzy i urzędników nie interesuje, co robił poprzedni prezydent - wspomina Janusz Podbielski.
Niestety, władze Świdnicy nie chciały słyszeć o żadnej ugodzie. Janusz Podbielski nie miał wyjścia - oddał sprawę do sądu. I tu zaczął się prawdziwy koszmar. Dramat, który trwa do dziś.
Sprawy sądowe ciągnęły się cztery lata. W końcu świdnicki sąd uznał roszczenia Podbielskiego, ale tylko częściowo. Przedsiębiorca znalazł się w poważnych tarapatach finansowych. Postanowił walczyć o sprawiedliwość przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
- Pierwszy raz poskarżyłem się o przewlekłość postępowania, potem, ponieważ sąd nałożył na mnie opłaty, które były nie do udźwignięcia, wniosłem skargę, że zamyka mi się drogę do sądu - opowiada Janusz Podbielski.
Trybunał w Strasburgu dwukrotnie przyznał panu Januszowi rację. Mężczyzna był pewien, że to początek końca jego kłopotów. Niestety, bardzo się rozczarował.
- Wystąpiłem o wznowienie postępowania do Sądu Najwyższego, a ten stwierdził, że nie ma w polskim prawie takiego punktu, że można w takiej sytuacji wznowić postępowanie - mówi pan Janusz.
- My się z tym postanowieniem nie zgadzamy. Uważamy, że było błędne, że sąd powinien wznowić postępowanie - twierdzi Maciej Bernatt z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Ale tak się nie stało. Skutek? Firma Janusza Podbielskiego upadła, a on sam znalazł się na skraju bankructwa. Dzisiaj nikt nie czuje się odpowiedzialny za jego dramatyczną sytuację.
Pan Janusz chwycił się ostatniej deski ratunku. Złożył do sądu wniosek cywilny o odszkodowanie. Ale niedługo może znaleźć się na ulicy, bo komornik, nie czekając na decyzję sądu, chce zlicytować jego dom. *
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)