Skarży za złe warunki w więzieniu
Oskarżony o ponad 100 przestępstw więzień skarży Polskę. Jan R. pseudonim "Kulawy" to najprawdopodobniej był szefem jednego z największych gangów w kraju. Mężczyzna od pięciu lat przebywa w więzieniu. Twierdzi, że jest chory, a więzienie nie zapewni mu należytej opieki. Dlatego zaskarżył Polskę do Trybunału w Strasburgu.
Kisielice, to mała miejscowość w pobliżu Olsztyna. Choć niepozorna, według policji, kilka lat temu stała się siedzibą jednego z największych gangów w Polsce. Wszystko za sprawą Jana R. - pseudonim "Kulawy".
- To człowiek o dwóch twarzach. Z jednej strony bezwzględny zleceniodawca zabójstw, pobić, wymuszeń rozbójniczych, a z drugiej osoba, która finansowała domy dziecka i kościół - mówi Anna Siwek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie.
- Kiedy przyjechałem do niego w 1995 roku, to już był gangsterem. Takim z ekstraklasy - twierdzi Czesław R., współoskarżony, brat Jana R.
Pseudonim "Kulawy" Jan R. zyskał za sprawą kalectwa. Od prawie 30 lat porusza się bowiem wyłącznie na wózku. Według śledczych, w swoim gangu zatrudniał ponad 80 osób. A gdy ktoś wszedł mu w drogę, był wyjątkowo bezwzględny.
- W aktach przeczytałyśmy, że Kulawy miał 4 metody przesłuchań. pierwszą metodą było wbijanie igieł pod paznokcie I ściskanie kombinerkami paznokci. Ostatnia metoda, to było wiercenie wiertarką w stawach - mówi Lucyna Biej, żona zabitego biznesmena.
Na trop gangu "Kulawego" policji udało się wpaść 5 lat temu. Zaginęli wtedy dwaj mieszkańcy Szczecina - Stanisław Biej i Jerzy O. Kilka dni później, ich samochód odnaleziono w Kisielicach, w pobliskiej rzece. Był pocięty i doszczętnie spalony.
- Oni oszukali go na papierosy. Okradli go na jakiś milion złotych. Jestem jedyną osobą, której on 3 razy przyznał się, że załatwił ich - twierdzi Czesław R., współoskarżony, brat Jana R.
Ciał szczecińskich przedsiębiorców do dziś nie odnaleziono. Mimo to, Jan R. został aresztowany. W jego domu znaleziono broń, 500 sztuk amunicji oraz kilkanaście gotowych do zdetonowania bomb. Dwa lata temu Jan R. stanął przed sądem. Do dziś, w jego sprawie toczą się cztery procesy. Jan R. oskarżony jest w nich łącznie o ponad 100 przestępstw.
Jan R. nie przyznaje się do żadnego ze stawianych mu zarzutów. Udało nam się namówić go na krótki wywiad. Sąd zgodził się na to, pod warunkiem, że nie będziemy rozmawiać o szczegółach sprawy. Mimo to, Jan R. miał nam mnóstwo do powiedzenia.
- Pozbawiono mnie rehabilitacji, która jest niezbędna. Pozbawiono mnie leczenia choroby mózgowej, które jest niezbędne, leczenia nerek i układu moczowego. Nigdy nie sądziłem, że w latach demokracji dzieją się gorsze rzeczy niż za PRL-u - mówi Jan R., domniemany szef grupy przestępczej.
Jan R. przebywa w areszcie już piąty rok. Jak twierdzi, za sprawą wymiaru sprawiedliwości, jego zdrowie uległo dramatycznemu pogorszeniu. Więzienie nie jest w stanie zapewnić mu należytej opieki. Zaskarżył więc Polskę do Trybunału w Strasburgu.
Jan R. poddawany jest codziennym badaniom lekarskim. Uważa jednak, że jego leczenie jest niewystarczające. Mimo ciążących na nim zarzutów, Trybunał w Strasburgu postanowił zająć się skargą. Jego reprezentowania podjęła się nawet? Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
- Każdemu człowiekowi należy się należyte i humanitarne traktowanie. Nawet jeżeli on, chociaż tego nie przesądzam, co do innych osób zachowywał się niehumanitarnie - mówi dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Postępowanie przed Trybunałem w Strasburgu rozpocznie się prawdopodobnie za kilka miesięcy. Jeżeli Trybunał przyzna Janowi R. rację, może to doprowadzić nawet do jego wyjścia na wolność.
- To nie jest tak, że my dążymy do tego, żeby on wyszedł na wolność i kogoś zabił. Państwo powinno tak skonstruować system prawny, żeby z jednej strony zapewnić obywatelom bezpieczeństwo, a drugiej strony traktować człowieka humanitarnie. Do tego się zobowiązało - twierdzi - Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. *
* skrót materiału
Reporter: Rafał Zalewski rzalewski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)