Strach przed sąsiadem

Strach przed sąsiadem

51-latek zastraszył całą wieś. Może dojść do linczu. Mieszkańcy Lucienia na Mazowszu boją się o własne życie. Wszystko przez Leszka J. Mężczyzna między innymi terroryzuje ich siekierą, wyzywa i zastrasza. Ostatnio podpalił samochód. Przestraszeni ludzie ostrzegają: jeśli nikt im nie pomoże, wezmą sprawy w swoje ręce.

Do tej pory podgostyniński Lucień był znany jedynie z ośrodka kancelarii Prezydenta RP, zlokalizowanego w pobliskich lasach. Teraz mieszkańcy wioski i wszystkich okolicznych miejscowości mówią tylko o Leszku J. Mężczyzna, który mieszka w budynku socjalnym, zastraszył całą wieś.

- Ja w nocy musiałam z łóżka uciekać, bo mi walił w ścianę siekierą - mówi Krystyna Musiał, mieszkanka Lucienia.

W przeszłości mężczyzna już wielokrotnie wchodził w konflikt z prawem. Lista poszkodowanych przez niego osób jest coraz dłuższa.

- Mojego męża tak ugodził siekierą, że 50 dni leżał w szpitalu - opowiada jedna z mieszkanek Lucienia.

- Boimy się. Nie wiadomo, co on zrobi, jest nieobliczalny - dodaje inna mieszkanka Lucienia.

Kilkanaście dni temu Leszek J. włamał się na teren miejscowej fermy drobiu, gdzie w przeszłości pracował i podpalił jeden z samochodów dostawczych.

- Kiedy gasiłem żuka, to go widziałem w bramie. Śmiał się, że chciał sprawdzić, jak straż pożarna działa - wspomina właściciel spalonego samochodu.

Policja już od dawna zna sprawę. W ciągu tygodnia funkcjonariusze odnotowują w Lucieniu nawet kilka interwencji związanych z wybrykami Leszka J.

Dopiero teraz, po wielu miesiącach gehenny, Leszkowi J. prokuratura przedstawiła zarzuty podpalenia i kierowania gróźb karalnych.

Po ostatnim podpaleniu Leszek J. zniknął. Próbowaliśmy ustalić, gdzie teraz przebywa.

- Nie wiem, prawdopodobnie przebywa w szpitalu psychiatrycznym - mówi Iwona Śmigielska-Kowalska z Prokuratury Okręgowej w Płocku.

- Dla mnie jest to ewidentne udawanie z jego strony. To jest działanie z premedytacją, żeby w zimę mieć opiekę - twierdzi właściciel spalonego samochodu.

Ustaliliśmy, że mężczyzna najprawdopodobniej sam się zgłosił na zamknięty oddział detoksykacyjny szpitala psychiatrycznego w Zalesiu obok Gostynina, gdzie już wielokrotnie wcześniej przebywał. Lada dzień powinien wrócić do domu. Wiemy też, że w szpitalu przeszedł specjalistyczne badania.

- W zależności od tej opinii, prokurator będzie podejmował decyzję, czy są podstawy do skierowania aktu oskarżenia, czy też do umorzenia postępowania wobec niemożności przypisania mu winy - informuje Iwona Śmigielska-Kowalska z Prokuratury Okręgowej w Płocku.

- Jeżeli on będzie szedł do mnie i ręce z tyłu trzymał, to ja nie wiem, czy on idzie do mnie porozmawiać, czy z nożem. Strzelę w łeb i dziękuję - ostrzega Stefan Zbieg. *

* skrót materiału

Reporter Paweł Kaźmierczak

pkazmierczak @polsat.com.pl (Telewizja Polsat)

(Telewizja Polsat)