Toksyczna miejscowość
Niezabezpieczone toksyny trują ludzi! Od kilkudziesięciu lat w miejscowości Mirostowice Dolne koło Żar zalegają zbiorniki pełne toksycznej smoły po zakładach ceramicznych. Choć są niebezpieczne dla ludzi, to ani właściciel terenu, ani władze samorządowe nie są w stanie ich zlikwidować. Czy zdrowie mieszkańców Mirostowic nie liczy się?
W Mirostowicach Dolnych, zaledwie kilkanaście metrów od najbliższych zabudowań znajdują się potężne zbiorniki ze smołą pogazową zawierające między innymi trujący fenol. Trucizna jest pozostałością po Państwowych Zakładach Ceramicznych. Trzy miesiące temu stanął tam prowizoryczny plot.
- Ten płot nie jest zbyt wysoki, ma około metra. Na płotach nie ma żadnych ostrzeżeń, każdy może się przedostać - mówi Arkadiusz Szczepański, mieszkaniec Mirostowic Dolnych.
Smoła znajduje się w glinianym wyrobisku. Coraz częściej zaczyna wyciekać na okoliczne drogi i pola. Późną jesienią i zimą jest bezpieczna, bo substancja krzepnie. Kiedy jednak temperatura się podnosi, powstaje lepka, śmierdząca, niebezpieczna maź.
- To jest bomba ekologiczna, fenol jest wypłukiwany na pola - twierdzi Arkadiusz Szczepański, mieszkaniec Mirostowic Dolnych.
Szacuje się, że smoły pogazowej jest minimum 1000 metrów sześciennych. Zbiorniki z trucizną są niebezpieczne nie tylko dla zwierząt, ale i ludzi.
- To graniczy z moją działką. Czuć to. Bóle głowy, wymioty są na porządku dziennym - opowiada Stanisław Dzierybko, mieszkaniec Mirostowic Dolnych.
6 lat temu, tereny po dawnym zakładzie ceramicznym wraz ze zbiornikami smoły pogazowej kupił lokalny biznesmen Mirosław S. Przez lata nie podjął się zutylizowania terenu mimo, że gdyby to zrobił do 2005 roku Państwo Polskie musiałoby mu zwrócić pieniądze za poniesione koszty. Przedsiębiorca nie skorzystał z tej możliwości.
- To duże zagrożenie ekologiczne. To jest niebezpieczny dla ludzi odpad. Substancje chemiczne roznoszone są przez powietrze - ostrzega Wiesław Polit z Urzędu Gminy w Żarach.
Według prawa, kiedy właściciel odmawia zutylizowania odpadów zagrażających środowisku, wówczas urząd gminy powinien sam zająć się oczyszczeniem terenu, a następnie zażądać od właściciela terenu zwrotu kosztów. Mimo, że urzędnicy przyznają, iż smoła pogazowa jest poważnym zagrożeniem, sami nie kwapią się do jej usunięcia.
Oto fragment rozmowy naszego dziennikarza z Wiesławem Politem z Urzędu Gminy w Żarach:
"Wiesław Polit: Właścicielem była firma państwowa, dlaczego my mamy za to płacić? Dziennikarz: Dla bezpieczeństwa. Jeżeli fenol dostanie się do wody gruntowej zatruje ludzi?
W: Zgadza się.
D: Co jest ważniejsze zdrowie czy kanalizacja?
W. Kanalizacja."
Wiosną bieżącego roku Lubuski Urząd Wojewódzki nakazał Mirosławowi S. natychmiastową utylizację terenu. Ten jednak odwołał się od decyzji do Ministerstwa Środowiska i w tym czasie sprzedał teren z trzema zbiornikami ze smołą pogazową mieszkance Genewy. Ciekawe jest, że pełnomocnik, który reprezentował ją podczas sporządzania aktu notarialnego nie ma z kobietą żadnego kontaktu.
- Został wydzielony tylko fragment działki ze smołą, reszta terenu pozostała w rękach dotychczasowego właściciela - mówi Wiesław Polit z Urzędu Gminy w Żarach.
Przez kilka dni usiłowaliśmy umówić się na rozmowę z przedsiębiorcą - Mirosławem S. Bezskutecznie.
Kiedy podjechaliśmy pod biura, gdzie urzęduje biznesmen, zamknięto bramy i spuszczono psy. Kilka godzin później odwiedziliśmy mężczyznę w jego domu. Mężczyzna nie chciał jednak z nami rozmawiać. *
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
(Telewizja Polsat)