Urzędnicy - powrót kota

Urzędnicy - powrót kota

Filia biblioteki publicznej w Tychach. To tutaj od 6 lat mieszkał kot Kuba - znajda. Żadna z pracownic nie mogła zabrać go do domu, bo miały własne zwierzęta. Kuba został w bibliotece. Niestety władze biblioteki kota usunęły.

- Tłumaczenie pani dyrektor, że przez sześć lat nie wiedziała, że kot chodzi po bibliotece i siedzi na półce jest śmieszne. On był sigmą tej biblioteki. Nie mówiło się, że idzie się do biblioteki na Starych Tychach, tylko mówiło się " Hanka idziesz do biblioteki pod kota"? - mówi pani Hanna, która walczy o powrót kota do biblioteki.  

Wszystko było w porządku. Do czasu. W grudniu ubiegłego roku do dyrektor biblioteki trafił anonimowy mail.

- To był bezczelny anonim, w którym stwierdzono, że osoba, która przychodzi i jest stałym czytelnikiem jest uczulona na kota i żąda natychmiastowego usunięcia kota z biblioteki, bo inaczej sprawę poda do sądu. Jak się sprawę podaje do sądu, to trzeba się podpisać nazwiskiem i imieniem - mówi pani Hanna.

- To jest absurd, żeby ktoś powiedział, że dostanie alergii, bo w bibliotece jest kot, jeśli tylko przez dziesięć minut wymienia książki - mówi pani Grażyna, która walczy o powrót kota do biblioteki.

Zbulwersowane czytelniczki zorganizowały akcję. Chcą powrotu kota do biblioteki. Zaczęły zbierać podpisy pod petycją do dyrektor biblioteki i prezydenta miasta.

- Jak usłyszałam, że kot zniknął z powodu jakiegoś anonimu od razu musiałam tutaj przyjść i złożyć podpis pod petycją. Brakuje tutaj kota - mówi jedna z czytelniczek.

Sprawa zaczęła nabierać tempa i medialnego rozgłosu. Wymiana służbowej korespondencji z panią dyrektor biblioteki, pozytywne opinie sanepidu i weterynarzy nie przynosiły jednak żadnego skutku. Dyrektorka była nieugięta.

- Biblioteka została objęta ostracyzmem przez inne biblioteki. Pracownice biblioteki są zastraszane, mało tego zastraszona została kierowniczka i mówi się o jej zwolnieniu - mówi pani Elżbieta, która walczy o powrót kota do biblioteki.

Pani kierownik, która przygarnęła kota, nie chce rozmawiać. Pozwoliła jednak na pokazanie kota w jej sieni. Próbowaliśmy za to dotrzeć do dyrektor biblioteki, której to decyzją kot został usunięty. Niestety w dniu, kiedy przyjechaliśmy do Tych, pani dyrektor nagle się rozchorowała.

- Jest cisza, nic się nie dzieje, kot nie wraca, pani dyrektor się rozchorowała, nie ma z nią żadnego kontaktu, nie ma osoby, która pełni obowiązki pani dyrektor i mogłaby w zastępstwie podjąć taką decyzję, martwa cisza - mówi pani Elżbieta.

- Bezpośrednim zwierzchnikiem dyrektorki jest pan prezydent. Wiemy, że opinia sanepidu nie zawiera przeciwwskazań, aby zwierzę mogło być w tej bibliotece, dlatego kot dzisiaj wróci do biblioteki - mówi Aleksandra Cieślik, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Tychy. *



*skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)

(Telewizja Polsat)