Wrobili komendanta?

Wrobili komendanta?

Dwóch prokuratorów zniszczyło życie i karierę wysokiego rangą oficera policji, źle przeprowadzając śledztwo. Lekceważyli dowody, skrzętnie pomijali to, co przemawiało na korzyść oskarżonego. Władysław Szczeklik był komendantem policji w Białej Podlaskiej. Został niesłusznie oskarżony i trafił do więzienia. Prokuratorzy dostali awans.

- Prokuratorzy zniszczyli mi karierę i życie. Nikt nawet do tej pory nie powiedział mi za to "przepraszam" - mówi inspektor Władysław Szczeklik, były komendant miejski policji w Białej Podlaskiej.

55-letni dziś inspektor Władysław Szczeklik 7 lat temu pracował jako komendant miejski policji w Białej Podlaskiej. Był jednym z głównych pretendentów na stanowisko komendanta wojewódzkiego w Lublinie. W grudniu 2001 w jego gabinecie pojawili się funkcjonariusze ówczesnego Urzędu Ochrony Państwa. Komendant został aresztowany.

- Uważam, że bano się że Szczeklik, który ma czyste ręce, zrobi porządek w Lublinie - twierdzi inspektor Władysław Szczeklik.

Władysława Szczeklika obciążyły zeznania dwóch byłych kryminalistów, pracowników lubelskiego lombardu. Zeznali w prokuraturze, że komendant miał przyjąć łapówkę w kwocie 9 tysięcy złotych. W zamian za to miał informować właściciela lombardu o akcjach policyjnych.

- Lektura aktu oskarżenia od razu pokazuje, że zarzuty były mało konkretne. Nie było nawet napisane, o jakich akcjach miałby informować komendant właściciela lombardu - mówi prof. Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Mimo braku konkretnych zarzutów Władysław Szczeklik spędził w więzieniu prawie pół roku. Zwyczajowo pracowników mundurowych umieszcza się w celach z innymi byłymi policjantami, żołnierzami czy strażnikami. Inaczej było w jego przypadku.

- Siedziałem z mordercą, a potem z osobą podejrzaną o morderstwo - wspomina inspektor Władysław Szczeklik.

Sprawa przed sądem trwała pięć lat. W końcu pracownicy lombardu odwołali swoje zeznania. Jeden z nich stwierdził, że się pomylił. Drugi oświadczył, iż prokuratorzy w zamian za fałszywe zeznania obiecali im nadzwyczajne złagodzenie kary w innych toczących się przeciw nim sprawach.

- Zaoferowano mu łagodne potraktowanie. Prokurator nawet pisał o to prośbę do innych prokuratorów. Raz się udało, ale za następne sprawy dostał 14 lat odsiadki. Wiedział już wówczas, że zostawili go na lodzie - mówi inspektor Władysław Szczeklik.

W zeszłym roku Sąd Rejonowy w Lublinie oczyścił komendanta z wszystkich zarzutów. Prokuratura odwołała się od tej decyzji.

Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok. Dodatkowo sędziowie uznali, że prokuratorzy oskarżając komendanta dopuścili się rażących błędów i uchybień. Lekceważyli dowody, skrzętnie pomijali to, co przemawiało na korzyść oskarżonego.

- Sąd uznał, że prokuratura naruszyła zasadę obiektywizmu, co więcej nie zweryfikowała linii obrony oskarżonego. Stwierdził, że śledztwo było prowadzone pobieżnie i urągało zasadom uczciwego procesu - informuje Barbara du Chateau z Sądu Okręgowego w Lublinie.

Dotarliśmy do nagrania z roku 2004, które zarejestrował dla swojego bezpieczeństwa, nim trafił za kratki, jeden z pomawiających komendanta pracowników lombardu.

Oto jego fragment:

"Mówili, aby nie obchodziło mnie, co mają do tego policjanta. Zgodziłem się i został stworzony protokół, podany został już wtedy rysopis czarnowłosego policjanta. Stworzyliśmy protokół na kilka miesięcy przed konfrontacją ze Szczeklikiem. Pokazali mi zdjęcia i powiedzieli, że to będzie ten człowiek. Zeznałem pod dyktando, co chcieli."

Udało nam się także skontaktować z właścicielem lombardu, który miał rzekomo wręczać łapówkę komendantowi. On też potwierdza, że prokuratorzy chcieli wymusić na nim złożenie fałszywych zeznań.

- Dwa razy przyjeżdżał do mnie prokurator. Wiedziałem, że ta sprawa w sądzie nie przejdzie, więc się nie zgodziłem. To jest świństwo i draństwo - mówi Paweł P., były właściciel lombardu.

Sprawą Szczeklika zajmowało się dwóch prokuratorów: Cezary P., i Maciej F. Cezary P. obecnie jest szefem wydziału śledczego prokuratury okręgowej w Lublinie.

Udało nam się porozmawiać z Maciejem F., który awansował aż do Prokuratury Krajowej w Warszawie. Prokurator udzielił nam wywiadu, który w trakcie nagrania przerwał. Kilka dni później zabronił nam publikacji grożąc procesem. Działając w interesie społecznym, ponieważ jego wypowiedzi dotyczyły podstawowych zasad funkcjonowania praworządności państwa, zdecydowaliśmy się zacytować wybrane wypowiedzi:

(...) Oceniam poziom uzasadnienia sądu okręgowego za żenująco niski. Zdanie sędziego prowadzącego sprawę nie robi na mnie żadnego wrażenia. Uważam, że nikt nie jest osobą nieomylną i każdemu mogą zdarzyć się merytoryczne błędy. Dodam, że w tej sprawie nie mam sobie nic do zarzucenia i nie mam zamiaru zrezygnować z pracy prokuratora, a Szczeklika, gdybym mógł, wsadziłbym raz jeszcze.

- Wiadomo, że byłem czysty, poniosłem jednak straty. Będę żądał odszkodowania - zapowiada inspektor Władysław Szczeklik. *

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)