Bił i groził, że zabije?

Bił i groził, że zabije?

- Mąż bił mnie po głowie, dusił i kopał po nogach - mówi pani Iwona, żona pana Mariusza. Kobieta twierdzi, że jej mąż przez lata znęcał się nad nią i dwójką dzieci. Po latach gehenny zdecydowała się od niego odejść. Wraz z córkami tułała się po ośrodkach dla samotnej matki.

Miało być jak w bajce. Dom, dzieci, śniadania do łóżka. Sielanka trwała tylko pół roku. Gdy pani Iwona była w ciąży, mąż, jak opowiada, uderzył ją po raz pierwszy. Był pijany. W ciągu następnych lat alkohol i imprezy były najważniejsze...

Pojechaliśmy do domu pani Iwony, by spotkać się z jej mężem.

- Nigdy w życiu nie uderzyłem żony - zapewniał Mariusz W.

- Przyłożył mi nóż do szyi z pytaniem, czy go kocham. Dzieci to wszystko widziały, panicznie płakały. Wtedy powiedziałam, że go kocham, choć tak naprawdę go nienawidziłam za to, co robi - opowiada pani Iwona.

Pani Iwona bała się coraz bardziej. Nie tylko agresji męża po alkoholu, lecz również przemocy psychicznej. Opowiada, że gdy dzieci spały, mąż straszył ją, że straci dziewczynki.

- Odgrażał się, że ktoś z Dworca Centralnego weźmie od chorego na HIV strzykawkę i zarazi mnie, że będę umierała powoli, w cierpieniach. Mówił, że porwie dzieci - wspomina pani Iwona.

Dom pani Iwony i pana Mariusza wyglądał jak pole bitwy. Zniszczone drzwi, powybijane szyby. Pani Iwona, gdy mąż wyjechał do Irlandii na kilka lat, jak twierdzi, nie miała z czego żyć.

- Żyłam z zasiłku. Przyszła zima, w domu było naprawdę bardzo zimno. Dzieci siedziały ubrane w podwójne dresy, rajstopy, skarpetki, buty zimowe i w rękawiczkach. Zaczęłam zarabiać, sprzątając u ludzi. Potrafiłam iść 10 kilometrów, aby zarobić 80 zł. Nie miałam nawet na bilet autobusowy - opowiada pani Iwona.

Gdy mąż wrócił z Irlandii, koszmar z awanturami zaczął się na nowo. Pewnego wieczoru pani Iwona nie wytrzymała i postanowiła uciec gdziekolwiek, byle dalej od męża i jego rodziny. Jak mówi, chciała, by córki miały spokojny sen...

- Pojechaliśmy do ośrodka samotnej matki - mówi Oliwia Wrońska, córka pani Iwony.

- Stwierdziłam, że dłużej nie wytrzymam już płaczu własnego dziecka. Wolałam odejść - tłumaczy pani Iwona. *

* skrót materiału

Reporterzy: Katarzyna Handerek, Marta Myszkowska

khanderek@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)