Czynsz wzrósł, bo spółdzielnia straciła na giełdzie
Zarząd spółdzielni "Czerwony Rynek" w Łodzi, grał na giełdzie pieniędzmi spółdzielców. Zakup akcji za 8 milionów złotych okazał się kompletną pomyłką. "Czerwony Rynek" stracił na tym ponad 200 tysięcy złotych. Decyzja zarządu już odbiła się na mieszkańcach, którym radykalnie podniesiono czynsz. Sprawa trafiła do prokuratury.
Piątek, 10 kwietnia. Świat zelektryzowała informacja o gigantycznych spadkach notowań na giełdach światowych. Dla mieszkańców łódzkiego osiedla "Czerwony Rynek" ta wiadomość okazała się szczególnie ważna.
- 4 kwietnia 2004 roku poprzedni zarząd spółdzielni podjął decyzję o ulokowaniu 8 milionów złotych, pieniędzy spółdzielców, na zakup jednostek uczestnictwa w funduszu inwestycyjnym - mówi Zbigniew Pytka, dyrektor spółdzielni "Czerwony Rynek".
Początkowo giełda szła w górę i spółdzielnia zarobiła na tym kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jednak szybko okazało się, że ta inwestycja przyniosła jedynie straty. Mimo spadków kursu, żaden z poprzednich zarządów nie decydował się na całkowite wycofanie się z giełdy.
- Początkowo spółdzielnia uzyskała na jednym umorzeniu ponad 22 tysiące złotych, natomiast przy pozostałych umorzeniach straciła ponad 200 tysięcy złotych. Do tego trzeba by było doliczyć jeszcze stratę wynikającą z tego, że te pieniądze nie pracowały w bankach i obligacjach, a to jest następnych kilkaset tysięcy złotych - mówi Zbigniew Pytka, dyrektor spółdzielni "Czerwony Rynek".
Na lokatorach straty odbiły się już w maju. Zarząd musiał podnieść czynsz.
- Podwyżka była dość wysoka, ja dostałam 120 złotych. Powiedziano nam, że była spowodowana właśnie ulokowaniem pieniędzy na giełdzie - mówi jedna z mieszkanek osiedla "Czerwony Rynek".
Obecny prezes spółdzielni objął swoją funkcję w sierpniu tego roku. W październiku nowy zarząd złożył doniesienie do prokuratury.
- Wskazano na podejrzenie popełnienia dwóch przestępstw. Tak zwanej karalnej niegospodarności, który to czyn zagrożony jest karą pozbawienia wolności w wymiarze do lat 5, a także przestępstwa polegającego na działaniu przez władze spółdzielni na jej szkodę. Przestępstwo to zagrożone jest karą pozbawienia wolności w wymiarze również do lat 5 i karą grzywny - informuje Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Próbowaliśmy skontaktować się z prezesem spółdzielni, który zainwestował 8 milionów na giełdzie. Jednak mimo wielokrotnych prób, okazało się to niemożliwe.
Teraz spółdzielnia boryka się z dylematem: wycofać pieniądze ze stratą, czy czekać na lepsze czasy, ryzykując?
- Problem jest bardzo poważny, bo widzimy, jak te środki topnieją, a jednocześnie boimy się podjąć decyzję, żeby nie stanąć w takiej sytuacji, jak poprzedni zarząd, czyli wywołać szkodę w majątku spółdzielni - mówi Zbigniew Pytka, dyrektor spółdzielni "Czerwony Rynek".*
* skrót materiału
Reporter: Sylwia Sierpińska
ssierpinska @polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)