Jak remontują urzędnicy w Kościerzynie?

Jak remontują urzędnicy w Kościerzynie?

Urzędnicy remontowali domy za publiczne pieniądze. W Kościerzynie na Pomorzu robotnicy interwencyjni, zamiast zgodnie z planem pracować przy remoncie starostwa, odnawiali domy i posesje prominentnych urzędników. I to za publiczne pieniądze - twierdzi prokuratura. Pracownicy starostwa w sumie mają postawionych 58 zarzutów.

Trzy lata temu w budynku starostwa w Kościerzynie przeprowadzano remont. Pracowali przy nim Jan K. i Zygmunt K. - dwaj pracownicy interwencyjni z miejscowego Urzędu Pracy. Front robót w starostwie zabezpieczał im dyrektor Wydziału Organizacyjnego Jacek K.. Szybko okazało się, że załatwiał pracę nie tylko w starostwie, ale także w prywatnych domach starostów i urzędników.  

- Ktoś tam dał propozycję, żeby iść do nich do domu. Bałem się o utratę pracy, więc poszedłem. Najpierw żeśmy u K. robili balkon - opowiada Jan K., który pracował w starostwie i u urzędników starostwa w Kościerzynie.

- Nikt nikogo nie wykorzystał. Robili to poza godzinami pracy - zapewnia Jacek K., kierownik wydziału Starostwa Powiatowego w Kościerzynie.

Po remoncie balkonu, kierownika wydziału robotnicy przenieśli się na posesję ówczesnego starosty Grzegorza C. Część materiałów budowlanych zakupiono na koszt starostwa.

- U pana Grzegorza robili ogrodzenie i werandę. Pracowaliśmy tam chyba ze dwa tygodnie - mówi Jan K.

- Ja tej roboty nie chciałem. To oni pytali, czy nie ma czegoś do zrobienia - twierdzi Grzegorz C., były starosta w Kościerzynie.

- Do pokrycia nowego drewnianego ogrodzenia i balustrady został zużyty materiał do konserwacji drewna. Wykorzystano jeszcze "Cekol", który również został zakupiony na konto starostwa i wykorzystano przy remoncie ogrodzenia domu pana starosty - informuje Piotr Wojciechowski z Prokuratury Rejonowej w Malborku.

Wiesław B. w swoim domu w Łubianie koło Kościerzyny też gościł robotników. Pracowali tam prawie miesiąc.

- Panu B. odnowiliśmy wszystkie pokoje. Na zewnątrz zbudowaliśmy dwa garaże - opowiada Jan K.

Sęk w tym, że wicestarosta, budując garaże nie zachował przepisowej odległości od działki sąsiada. Nie uznał za stosowne założyć w terminie dziennika budowy. Błędy naprawiali podlegli mu pracownicy. A potem odpowiedzieli za to przed sądem.

Na remoncie w starostwie skorzystał też skarbnik tej instytucji Jerzy G. Przez tydzień pracownicy interwencyjni zrobili generalny remont kuchni w jego domu. Wyremontowali też siedzibę Pomorskiego Wojewódzkiego Związku Piłki Ręcznej, któremu prezesuje Jerzy G.

Prokurator dał wiarę zeznaniom Jana K. i postawił czterem urzędnikom starostwa 58 zarzutów. Mimo, że drugi pracownik interwencyjny, Zygmunt K. twierdzi, że pracował u starosty i jego kolegów.... po godzinach pracy.

- Gdy przeczyta się jego zeznania, to generalnie albo nic nie pamięta, albo mówi o faktach, które nie za bardzo mają sens - mówi Piotr Wojciechowski z Prokuratury Rejonowej w Malborku

Sąd Rejonowy w Kościerzynie nie wyłączył się ze sprawy, choć sędzia prowadzący był podczas ostatnich wyborów szefem komisji wyborczej. Kolejne rozprawy odbywają się w Kościerzynie już piętnaście miesięcy. Końca nie widać. *

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)