Polska nie dba o żołnierzy?
Kompromitacja polskiej armii. Żołnierze ranni w Iraku i Afganistanie sami muszą walczyć o swoje prawa. Wielu z nich, choć doznało bardzo poważnych obrażeń, nie otrzyma dożywotnich rent oraz pieniędzy na leczenie i rehabilitację.
Synowie narodu, duma Rzeczypospolitej żołnierze polskich kontyngentów na misjach zagranicznych w Iraku, Afganistanie. W ciągu ostatnich 5 lat w misjach uczestniczyło około 15-u tysięcy Polaków. Ponad 200-u z nich zostało rannych.
Tomasz Kloc - saper. Pierwszy ranny polski żołnierz w Iraku. Talibowie wysadzili jego wóz, gdy jechał na akcję rozbrajania niewybuchów. Od śmierci uratował go tylko nóż.
- Ten nóż miałem w pokrowcu na pasie spodni. Odłamek uderzył w ten pokrowiec, co uchroniło mnie przed śmiercią, bo lekarze stwierdzili, że taka siła uderzenia przecięłaby na wylot wszystkie wnętrzności - opowiada Tomasz Kloc, były żołnierz zawodowy.
Daniel Kubas. Celowniczy. Jego stanowisko bojowe było szczególnie narażone podczas dachowania samochodu.
- Pojazd, którym jechaliśmy, kilkakrotnie koziołkował , a ja byłem celowniczym, który wystaje ponad dach. Doznałem obrażeń mózgu, miałem stłuczony płat przedni mózgu, złamaną czaszkę, uszkodzony kręgosłup - mówi Daniel Kubas, były żołnierz nadterminowy, prezes Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju.
To żołnierze, którzy odnieśli rany fizyczne. Są także inni, z tzw. traumą - stresem bojowym, zwolnieni z wojska z powodu zaburzeń psychicznych.
- Dotychczas z powodu zaburzeń związanych ze stresem bojowym zwolniono z wojska około 50. weteranów z Iraku i Afganistanu - mówi doc. Stanisław Ilnicki z Klinika Psychiatrii i Stresu Bojowego w Warszawie.
Zdaniem specjalistów, żołnierzy ze stresem bojowym zwalnia się do cywila zbyt pochopnie. Nie daje się im czasu na ewentualne wyleczenie.
- 9-cio miesięczny okres do oceny zdolności do służby w wypadku zaburzeń stresowych jest zbyt krótki. To zaburzenie może się pojawić później, może ustać, może wyeliminować żołnierza, który mógłby jeszcze służyć w wojsku - twierdzi doc. Stanisław Ilnicki z Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego w Warszawie.
Żołnierze krytycznie wypowiadają się na temat przygotowania ich do misji w Iraku, zwłaszcza na jej początku. Zmiany wprowadzano stopniowo, wraz z kolejnymi misjami, ale i tak przez pięć lat wyjazdów do Iraku, armia nie zdążyła załatwić najważniejszych spraw.
- Na początku nie był wesoło, pomoc ze strony wojska dla rannych z pierwszych zmian misji w Iraku była tragiczna, ale trzeba przyznać, że nasi dowódcy wiele się nauczyli i to się poprawiło - mówi Daniel Kubas, były żołnierz nadterminowy, prezes Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju.
Saper Tomasz Kloc - młodszy chorąży sztabowy, jako zawodowiec służył w wojsku 13 lat. Zwolniony ze służby, ze względu na stan zdrowia. Dostał propozycje pracy jako pracownik cywilny w WKU, ale po półtora roku rzucił tę pracę. Dziś pracuje dla banku, przygotowuje wycenę nieruchomości.
- Dla mnie to nie był honor za takie małe pieniądze tam pracować, około tysiąca złotych - mówi Tomasz Kloc, były żołnierz zawodowy.
Celowniczy, starszy szeregowy nadterminowy Daniel Kubas - służył przez 8 lat. Ranny w II misji w Iraku. W domu stworzył "ołtarzyk" ze swoich odznaczeń. Nie ma prawa przypiąć ich do munduru, bo munduru zwolnionemu z wojska nosić nie wolno, nawet podczas uroczystości Wojska Polskiego.
Daniel Kubas założył Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju. Chce ujednolić prawa rannych żołnierzy zawodowych i nadterminowych.
- Żołnierz zawodowy ma szansę otrzymać rentę na czas nieokreślony, natomiast nadterminowy nie otrzyma takiej renty. Druga sprawa: żołnierz zawodowy ma prawo do refundacji 10 zabiegów rehabilitacyjnych rocznie, nadterminowy nie ma takiego prawa. Żołnierz zawodowy, który zostanie ranny ma prawo do mieszkania lub odprawy za to mieszkanie, natomiast żołnierz nadterminowy takiego prawa nie ma - wylicza Daniel Kubas, były żołnierz nadterminowy, prezes Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju.
Przyjęta w tym tygodniu przez sejm nowelizacja ustaw reguluje tylko niektóre sprawy żołnierzy zawodowych: bezpłatną pomoc prawną, opiekę nad dziećmi poległych żołnierzy, przyznawanie mieszkań ich rodzinom. O prawie do bezpłatnej dożywotniej rehabilitacji, leków, pracy w wojsku dla rannych w misjach czy noszenia munduru - mowy nie było, bo nie było projektu z Ministerstwa Obrony Narodowej.
- Pięć lat czekaliśmy na te rozwiązania, co robili ministrowie obrony narodowej poprzednich kadencji, poszczególne rządy? - pyta Jadwiga Zakrzewska z Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
- Kilka lat temu iluś kombatantów masowo kupowało po kilka paczek viagry dziennie. Nie posądzam, by korzystano z tego środka w tak masowej skali. Trzeba uważać, jeżeli budżet państwa i podatnik zawsze za coś płaci, to system musi być taki, by nie powstała furtka, by nie kupowano innych, kosztownych leków - mówi Janusz Zemke z Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Ministerstwo Obrony Narodowej na wywiad się nie zgodziło. Przysłano jedynie zdawkowe odwiedzi, odwołując się do przyjętych przez sejm ustaw. Między innymi:
"Nie zakłada się pełnego zrównania uprawnień żołnierzy zawodowych i żołnierzy nadterminowej służby zasadniczej".
"Projekt nie zakłada możliwości zachowania munduru przez żołnierza zwolnionego ze względów zdrowotnych ze służby".
"Projekt nie zakłada zmian w zakresie pokrywania kosztów leczenia i leków żołnierzy poszkodowanych na misjach".
Ministerstwo Obrony Narodowej pracuje, ale w ślimaczym tempie, jeszcze nad kolejną ustawą, która ma rozwiązać problemy weteranów po misjach.
- Musi taki projekt zaleźć się w sejmie. Gwarantuję, jako szef komisji, że sejm rozpatrzy go szybko. Ministerstwo obiecuje ten projekt od roku - mówi Janusz Zemke, szef Komisji Obrony Narodowej. *
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja @polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)