Siekierą chciał zabić rodzinę

Siekierą chciał zabić rodzinę

Chciał udusić syna, z siekierą rzucił się na córkę. 44-letni Zbigniew K. próbował zamordować swoją rodzinę. Później się powiesił. Choć nie pierwszy raz stosował wobec bliskich przemoc, dzieci i żona uratowały mu życie. Teraz Zbigniew K. przebywa w areszcie. Za próbę zabójstwa grozi mu dożywocie.

Są małżeństwem 19 lat. Mają czworo dzieci. 44-letni Zbigniew K. pracował przez parę lat we Francji, żona, 37-letnia Joanna w fabryce łożysk w Polsce. Do pierwszego ataku doszło pod koniec września tego roku. Zazdrosny mąż słysząc rozmowę telefoniczną swojej żony z kolegą zaczął ją brutalnie dusić i grozić, że ją zabije.

- Powiedział: "mam nóż, zabiję cię". Modliłam się, aby przyjechała policja - wspomina pani Joanna, żona Zbigniewa K.

Po tym zdarzeniu Zbigniew K został aresztowany na 48 godzin. Przerażona kobieta ukryła się u swojej koleżanki z pracy. Mieszkała u niej tydzień. Nikt nie przypuszczał, że dojdzie do kolejnej tragedii, gdy pani Joanna wróci do domu.

- Wróciłam, bo obiecał, że będzie się leczyć, że będziemy rozmawiać przy dzieciach - mówi pani Joanna, żona Zbigniewa K.

Pani Joanna dostarczyła Prokuraturze Rejonowej w Kraśniku obdukcję lekarską. Prokuratura postawiła Zbigniewowi K. zarzut znęcania się nad żoną. Jednakże zanim ruszyła machina sądowa, doszło do makabrycznych wydarzeń. To, co zdarzyło się w niedzielny wieczór 5 października cała rodzina zapamięta do końca życia.

- Zobaczyłem sznurek przed oczami. Tata zarzucił mi na szyję ten sznurek i zaczął mnie dusić - opowiada Arkadiusz, syn Zbigniewa K.

- Krzyknęłam: "co mu robisz", a on pobiegł na górę i dosłownie w ciągu sekundy zbiegł z siekierą. Porwał moją córkę Ewelinę i zaczął w nią mierzyć siekierą - dodaje Ewelina, córka Zbigniewa K.

19-letnia Ewelina uciekła,15-letniemu Kamilowi, pani Joannie, małej Patrycji i Arkadiuszowi udało się wyskoczyć oknem. Zawiadomili policję i pogotowie. Okazało się jednak, że to nie koniec ich rodzinnego koszmaru. Zbigniew K. powiesił się w domu rodzinnym. Okaleczone dzieci reanimowały ojca.

- Ratowaliśmy go, bo bardzo go kochamy. To nie jest jego wina, tylko wina jego matki. Ona chciała rozdzielić naszą rodzinę - mówi Ewelina, córka Zbigniewa K.

Pogotowie zawiozło poszkodowaną rodzinę do szpitala powiatowego w Kraśniku. Ewelina miała skaleczone palce ręki, Arkadiusz ślad od duszenia na szyi, pani Joanna przetrącony siekierą kręgosłup. Zbigniew K. nieprzytomny trafił na oddział intensywnej terapii.

- Pacjent trafił do nas w bardzo ciężkim stanie, był leczony na oddziale intensywnej terapii. Po tym, jak jego stan zdrowia poprawił się, został przekazany odpowiednim władzom - informuje Maryla Latosiewicz ze Szpitala Powiatowego w Kraśniku.

- Zbigniewowi K. przedstawiono trzy zarzuty usiłowania zabójstwa. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego mu czynu, złożył wyjaśnienia, z których wynika, że w ogóle nie pamięta takich zdarzeń - mówi Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Za próbę zamordowania rodziny, Zbigniewowi K. grozi dożywocie. Sąd zastosował tymczasowy areszt, a biegli sądowi złożyli wniosek o obserwację psychiatryczną.

Rodzina twierdzi, że Zbigniew K. jest agresywny, bo manipuluje nim jego matka.

- Jak przyjechaliśmy po około dwóch godzinach, to teściowa pozamiatała już w korytarzu. Nie było śladu po tej siekierze. Pytaliśmy się, gdzie to wszystko jest, to powiedziała, że nic nie było - mówi pani Joanna, żona Zbigniewa K.

- Lekarz na izbie przyjęć zapytał mnie, jak ja miałam serce go ratować, jeśli on się na mnie z siekierą rzucił. Powiedziałam, że to jest mój ojciec, i że ja inaczej nie umiem. Jeśli ktoś nie przeżył takiej tragedii, to tego nie zrozumie - opowiada Ewelina, córka Zbigniewa K.

Reporter: Bożena Golanowska

(Telewizja Polsat)