Skazani za kradzież we własnym domu

Skazani za kradzież we własnym domu

W 2003 roku państwo Wróblewscy kupili dom w Grudziądzu. Wkrótce Sławomir T. oskarżył ich o kradzież rzeczy z jego biura, które kiedyś mieściło się w tym samym budynku. Stracony sprzęt mężczyzna wycenił na 56 tys. zł. Choć w sądzie nie przedstawił żadnego rachunku, państwo Wróblewscy zostali skazani na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Muszą też zapłacić za rzekomo skradzione rzeczy. Ponieważ nie mieli takich pieniędzy, zlicytowano im dom.

W kwietniu 2003 roku państwo Wróblewscy kupili dom w Grudziądzu. Zamieszkali na górze, a na dole rozpoczęli remont. Pewnego dnia, kiedy w pomieszczeniach na parterze pani Maria robiła porządki, pod dom podjechał policyjny radiowóz. 

- Zajeżdża policja z jakimś facetem. Facet wyskakuje i krzyczy że go okradliśmy, że on tu prowadził działalność gospodarczą. Ja im pokazałam akt notarialny, świadczący o tym, że jestem właścicielem - opowiada Maria Wróblewska, skazana za kradzież rzeczy ze swojego domu.

Policja odjechała, ale to był dopiero początek kłopotów. Mieszkający na tej samej ulicy Sławomir T. złożył doniesienie do prokuratury, że Wróblewscy włamali się do swojego domu i go okradli. Ta najpierw umorzyła śledztwo, ale potem zmieniła zdanie. Sprawa trafiła do sądu.

- Jego zdaniem zabraliśmy mu ponad 100 rzeczy. Między innymi szafę, drabinę, wózek do łodzi, oleje, grzejniki. Nigdy tych rzeczy nie widziałam. Nigdy nie powiedział w sądzie, gdzie te rzeczy kupił, nie miał na nie żadnych rachunków - mówi Marian Wróblewski, skazany za kradzież rzeczy ze swojego domu.

Za włamanie i kradzież sąd w Grudziądzu, skazał państwa Wróblewskich i ich dwóch synów na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Decyzję podtrzymał sąd w Toruniu. Nakazał też zapłacić za rzekomo skradzione rzeczy - z odsetkami ponad 50 tysięcy złotych. Wróblewscy nie mieli takich pieniędzy, więc zlicytowano im dom.

- Był moment, że w lesie mieszkaliśmy, bo nie mieliśmy gdzie się podziać. W samochodzie spaliśmy, wstyd było o tym komuś powiedzieć. Komornik zabiera mężowi część renty i zostaje nam na przeżycie 330 złotych - mówi Maria Wróblewska, skazana za kradzież rzeczy ze swojego domu.

- Te pieniądze prawdopodobnie poszły na długi Sławomira T., bo miał 11 egzekucji komorniczych - dodaje Marian Wróblewski, skazany za kradzież rzeczy ze swojego domu.

Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego Sąd Rejonowy w Grudziądzu podjął taką decyzję. Nikt nie chciał jednak z nami rozmawiać. Również w Sądzie w Toruniu nie wyjaśniono nam na jakiej podstawie zapadł wyrok.

- Nie jest dopuszczalne komentowanie prawomocnych orzeczeń. Ja przyjmuje ten wyrok z całym dobrodziejstwem inwentarza, bo inaczej nie można - informuje Jarosław Sobierajski z Sądu Okręgowego w Toruniu.

Czy to jest tak, że ja powiem, że trzymałam u pana w domu kino domowe przyprowadzę na to świadków w postaci członków mojej rodziny i sąd da mi wiarę?

- Teoretycznie może tak się zdarzyć - odpowiada Jarosław Sobierajski z Sądu Okręgowego w Toruniu. Pojechaliśmy do Sławomira T. Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego oskarżył Wróblewskich o kradzież. Mężczyzna jednak uciekł.

Dotarliśmy do Ryszarda M. poprzedniego właściciela domu państwa Wróblewskich. Mężczyzna twierdzi, że co prawda przez jakiś czas wynajmował Sławomirowi T. pomieszczenia na dole, ale przestał, bo ten mu nie płacił.

- Nie mamy w dokumentach potwierdzenia, że w budynku przy ulicy Czarneckiego była prowadzona jakakolwiek działalność gospodarcza przez tego pana. Wiemy jednak z wpisu do referatu działalności gospodarczej, że tą firmę prowadził w innym budynku, tam gdzie mieszka - informuje Rafał Chylewski z Urzędu Miasta Grudziądza.

O tym, jak działa firma Sławomira T. chętnie opowiadają jego sąsiedzi i były pracownik. Oni także zeznawali w sądzie. Dlaczego sąd nie dał im wiary?

- Ja miałem kontakt z ludźmi którzy przychodzili osobiście do pracowni. Był taki przypadek, że Sławomir T. schował się za biurko, a mi kazał mówić, że go nie ma. Żadnego sprzętu poza długopisem, gumką i cyrklem nie miał - mówi Piotr Maćkiewicz, były pracownik Sławomira T.

Mimo że dom Wróblewskich został zlicytowany, trzy miesiące temu, komornik dalej zabiera część renty pana Mariana. Każdego dnia ich dług rośnie o 8 złotych i 40 groszy. Pani Maria i pan Marian są załamani. Nie wierzą, że kiedykolwiek uda im się udowodnić swoją niewinność. *

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)